Miejscami tłok był taki, że nawet zabici pozostawali w siodłach. Szybko ujawniła się też przewaga strojów rosyjskich - otóż okazało się, że szare płaszcze są tak grube, iż przy normalnym cięciu szabla nie dociera do ciała i nie robi przeciwnikowi krzywdy, a niewielu kawalerzystów brytyjskich było uzbrojonych podobnie jak oficerowie, w nieregulaminowe szable czy pałasze pozwalające zadawać silne pchnięcia. Skoncentrowano się więc na głowach przeciwników, używając standardowych cięć numer 1 i 2. Wówczas wyszło na jaw, że czaka noszone przez niektóre rosyjskie pułki wykonane są z tak twardej skóry, że ciosy się od nich odbijają - nie pomagało nawet stawanie w strzemionach dodające siły uderzeniom, bowiem rozcinały one czaka, ale nie czyniły szkody właścicielom. Radą na to były cięcia numer 5 i 6, czyli w twarz i szyję z forehandu i backhandu , ale te z kolei wymagały miejsca na zamach, toteż nie wszędzie można było je wykonać. Często po prostu łapano przeciwnika za gardło i ściągano z siodła, spuszczając między końskie kopyta, co kończyło się stratowaniem. Metodę tę stosowano najczęsciej wobec ułanów, nie mogących w ścisku ani atakować nai bronić się lancami.
Kiedyś to hardcorowo wojowano przestraszony