Re: staże aikido...
Dlaczego jezdze na staze?
....hmhmmm.........chyba wynika to ze zrozumienia ze nikt z uczniow Dziadka jak do tej pory nie opanowal w sposob mistrzowski wszystkich aspektow aikido. Cwiczac pod okiem roznych shihanow na stazach mam mozliwosc podgladac jak kazdy z nich rozwiazuje roznorodne trudnosci techniczne na swoj sposob, oraz jakie ma cwiczenia na rozwijanie poszczegolnych kluczowych elementow aikido.
Ale chyba najwazniejsza rzecz ktora szukam to cech wspolnych dla wszystkich uczniow Dziadka. Poniewaz ich wiedza pochodzi z jednego zrodla, wiec jak widze ze znakomita wiekszosc z nich kladzie nacisk na pewien element, to moge byc pewien ze ten element przekazu aikido nalezy do istoty aikido, bo wystepuje niezaleznie od stylu. Ze jest to czesc nie znieksztalcona przez osobowosc przekazujacego. I jak potem widze ze jakis instruktor nie uzywa tego elementu w swoim cwiczeniu, to znaczy ze jest niedocwiczony. W ten sposob nie zwracam uwagi ani na stopnie, ani na ilosc lat cwiczenia. To pozwala mi byc bezstronnym.
oczywiscie przy okazji poznaje mnostwo ludzi, i moge powiedziec ze mam przyjaciol na wielu kontynentach, ktorzy zawsze zaprosza mnie do siebie po treningu. Ale strona socjalna jest czyms co stanowitylko jakas czesc aikido, i rozwija sie niejako naturalnie, a nie jest celem samym w sobie.
Na zwiedzanie przy okazji stazy nie mam niestety czasu. Np bylem moze z 20 razy na stazach w Paryzu przez 5 lat i nigdy nie mialem czasu zeby cokolwiek zwiedzic. Musialbym odpuscic sobie czesc stazu, co jest oczywiscie wykluczone.
Jakie staze szczegolnie pamietam?.........
tutaj skrobie sie w lysiejaca glowe......jeden w Belgii z Tissier, no nie moglem wyjsc z podziwu jak on pieknie opowiada, siedzielismy z Majka i Krzychem zasluchani przez prawie godzine. Nie tylko uzywa pieknego literackiego jezyka, prawie jak poeta, ale i madrze facet gada. I na temat.
Inny z Yamaguchi sensei w Paryzu - no tam to nic nie rozumialem. Gosciu robil taka magie ze nie dalo rady nawet w przyblizeniu powtorzyc. Chyba tam sobie zdalem sprawe jak daleka droga przede mna.
Tak w ogole pierwszy staz po przyjezdzie do Belgii to byl z Tamura sensei. Szok totalny jak sensei wchodzil na tatami - po raz pierwszy poczulem przez skore, ze Mistrz wchodzi na sale. Cos niesamowitego. Bylo z 500 ludzi, a slychac bylo komara brzeczacego w pajeczynie. A jak zaczal robic techniki - no to po prostu on robi aikido KOMPLETNE. Do dzis nie umiem znalesc lepszego slowa.
Innego rodzaju uczucia wzbudzil nasz pierwszy staz z Kanai sensei. Sensei byl wtedy po ciezkiej operacji, wychodzi z czesciowego paralizu. Ale jak stanal na srodku i trzepnal uke o glebe(Claude byl akurat tym uke) to myslalem ze sie gosciu nie podniesie - on rozwija moc technik rowniez w momencie rzutu. To bylo to co niedzwiedzie lubia najbardziej....konkretna pedagogika nauczania tajemniczej jak do tej pory mocy w aikido
Inny ciekawy staz, to jak zginal Paul Sylvain 6 dan, ,uczen Chiby sensei, i Yamada, Chiba i Kanai sensei przyjechali na staz poswiecony jego pamieci. Bardzo niezwykla ceremonia, bardzo niezwykle cwiczenie, bardzo ciekawa postawa shihanow w stosunku do rodzina Paula, ktorego zona rowniez cwiczy aikido.
He, jak pierwszy raz zobaczylem Chibe sensei to dopiero byl staz.....no ale dosc, za duzo znow sie rozpisalem...
naRa[/i]