Dlugo sie zastanawialem, czy sie wypowiadac, bo czuje sie jakos obciachowo, jak mam stwierdzic, ze porzuce/porzucilem Viet Vo Dao.
Zaczynalem trenowanie u Bernarda Kawki i jak dla mnie to byl on instruktorem idealnym. Treningi byly super, sparringi na kazdym treningu, Bernard walczyl na kazdym ze swoimi uczniami. Demonstracje techniki i same treningi byly bardzo realistyczne, a sam Bernard nie raz zarobil przy nich w zeby, bo marzeniem kazdego z nas bylo spuscic mu becki. To jedyna sekcja ktora widzialem, gdzie uczen podczas demonstracji techniki nie wachal sie strzelic instruktora w zeby... Z tego co wiem, to trener Jóźwiak (którego pozdrawiam) mial pewne zastrzeżenia co do metod treningowych. Ale efekty byly niezle, nie raz sprawdzone na ulicy. Mam tez wrazenie, ze owczesni wychowankowie klubu Sajgon tak jakby czesciej wygrywali song dau...
Potem mialem pare lat przerwy, a poźniej mimo braku czasu i różnych problemów postanowilem wrócić na treningi. Sekcja Bernarda juz sie rozpadla, wiec udalem sie do jego nauczyciela, Ryszarda Jóźwiaka. Tu treningi byly inne, spokojniejsze. Sparringi nie za czesto, znacznie wiecej czasu poswieca sie na formy. Mialem tez wrazenie, ze treningi staly sie lzejsze niz to kiedys bywalo. Tu zaczely sie juz moje problemy - kondycyjnie bylem mocno do tylu, klopoty z walka rekami, klopoty z refleksem, slaba kontrola dystansu, niezadowalajaca odpornosc na uderzenia. Ludzie na VVD moim zdaniem dobrze sobie radza w walce. Efekt byl taki, ze sparringow bylo na tyle malo, ze nie za bardzo mialem szanse popracowac nad moimi brakami, a jak juz doszlo do sparringow to dostawalem lanie. Efekt psychologiczny nieciekawy. Na rozgrzewce gra w pilke ktorej nie cierpie, na koniec viet tai chi ktorego tez nie lubie, dzwignie i samoobrona ktore uwielbiam potraktowane bardzo skrotowo - trzy razy na dzwignie i robimy cos innego. Malo cwiczen przygotowujacych do walki.
Mam wrazenie, ze stopnie ktore dostalem w tym czasie, to w wiekszej czesci byly za moj staz na sali, a nie umiejetnosci - bo w walce mocno ustepowalem kolegom z tymi samymi a byc moze i nizszymi stopniami.
No wiec zaczalem sie szwendac troche po roznych salach, troche polazilem na sanda. Wstydu trenerowi chyba nie przynioslem, ale czegos wielkiego tez nie pokazalem (choc ze slowami uznania dla mojego trenera sie spotykalem).
No a potem to zaczalem uzupelniac edukacje, ozenilem sie, znalazlem lepsza prace, wyprowadzilem z Warszawy, urodzil mi sie syn i ogólnie nie mialem czasu. Nie trenuje juz od kilku lat. Jesli rzuce w tym roku studia, a to bardzo prawdopodobne, to bede chcial wrocic na treningi, ale juz chyba nie na VVD. Po prostu moim celem jest rozwijanie umiejetnosci przydatnych w walce, a jak pomysle ze znowu zaczne spedzac pol treningu nad Thien Mon, to juz wole sobie pojsc na Judo albo sanda. Po prostu szukam miejsca, gdzie ktos mi wskaze wszystkie bledy jakie robie w walce i jeden po drugim je usuniemy.
Problem polega na tym, ze jest bardzo trudno znalezc sale o podobnym poziomie do reprezentowanego na VVD (nie wiem jak teraz, ale kiedys tak bylo), oraz na tym, ze ja UWIELBIAM VVD. Nowoczesne podejscie do treningu, ale bez zbednych uproszczen. Bardzo bogata i wszechstronna technika. Duzo cwiczen z partnerem. Podstawowe techniki ladnie zebrane w krotkie przegladowe formy (np. uderzenia lokciem zebrane w jedna forme itd.) Gdziekolwiek pojde, czegos mi brak, drazni mnie jesli ktos mi nie pozwala robic tego tak jak w VVD. W VVD podoba mi sie wszystko, od sposobu skladania uklonu, poprzez techniki a konczac na filozofii tej sztuki walki. Ale chcialbym, by VVD czerpalo z metodyki innych systemow.
Ostatni odbyly sie zawody w VVD w Paryzu - jak przeczytalem przepisy walk to bylem mocno zawiedziony - zrezygnowano prawie z wszystkiego co dobre - zostaly tak jakby przepisy taekwondo plus mozliwosc robienia nozyc. Nie podobaja mi sie te przepisy, ale skoro sa zawody, to pewnie powstana sekcje sportowe do nich przygotowujace. Jesli to mialo by znaczyc, ze pojawi sie sekcja VVD korzystajaca z doswiadczen Jerzego Jeduta (i przygotowujaca zawodnikow na tym poziomie), to moglo by byc to.
Sport mnie nie interesuje, ale dla mnie piekno sztuki walki polega na szybkosci i sile technik, latwosci prowadzenia pojedynku, zdolnosci do kondycyjnego wytrzymania szybkiego tempa walki. Sport dysponuje pewna metodyka...
Kolega mi proponuje jakies miksy i pewnie tak sie to skonczy. Do wielkiej formy juz nie dojde, ale moze nie bede mial zalamania nerwowego co miesiac po sparringu
A brak Thien Mon w moim zyciu jakos scierpie.
Na koniec chcialbym powiedziec, ze treningi VVD bardzo polecam. Nikt kto to cwiczyl chyba nie zaluje i tez poleci.
Ryszarda Jóźwiaka pozdrawiam, mam nadzieje ze moj post nie zmniejszy niczyjego uznania dla VVD, a jakbym tak sie kiedys jeszcze pojawil w Vo Sanh za wyrodnego ucznia i zdrajce nie zostane uznany.