Oporujacy uke
Napisano Ponad rok temu
lub też jak tłumaczył sensei Tamura AITE, czyli wróg a zarazem przyjaciel, bez którego nie możliwy jest progres. Wszelkie napotykane w życiu przeszkody budzą naszą świadomość, stymulując do zgłębienia danego problemu. Zatem winniśmy być wdzięczni za wszelkie niedogodności przynoszone nam przez los, czy też ... matołkowatego uke wariat
i zamiast zbędnych dewagacji na macie spróbujcie raczej by przemówiło wasze ciało, wasza technika. Pogadać można po treningu, a jeżeli jest aż tak tragicznie przestraszony
to na szczęście na macie jest gościu zwany sensei... czy jakoś tam i tu pole popisu dla gościa.
Napisano Ponad rok temu
Po to należy ćwiczyć z zaawansowanymi, aby oni nauczali ludzi z którymui ćwiczą i to głównie dzięki nim następuje szybki progres pozostałych osób ..
Czy ktoś z was wyobraża sobie sytuację : staż, 300 osób na macie i jedynie prowadzący sensei ma prawo poprawiać ćwiczących ... nie wydaje się to wam paranoiczne ???
U mnie jak ćwiczę jest tak, że jak widzę u kogoś błąd(i tutaj zależy od rodzaju błędu: początkującym poprawiam błędy kardynalne, a im wyżej tym staram się mówić o większej ilości szczegółów) to mówię, bądź pokazuję ...
Jak kogoś dobrze znam i wiem na co mogę sobie pozwolić(Grey i kumple z poprzedniego dojo) to chętnie stosuje atemi, gdyż uważam je za jeden z ważniejszych elementów aikido ....
Niestety w nowym dojo nie ma zbyt dobrych warunków do tzw. "sprawdzania dystansu" i innych ciekawszych zabiegów
Cóż jedynie Grey pozwala się męczyć, ale i vice versa
Napisano Ponad rok temu
Co do reszty postów to naprawdę dobra dyskusja, na razie się nie wtryniam :wink:
Napisano Ponad rok temu
Napisano Ponad rok temu
Jakoś nie widzę tego, aby sensei za każdym razem wyłapał każdy bląd u ćwiczącego, szczsególnie gdy na sali ćwiczy 20-30 osób ....
Po to należy ćwiczyć z zaawansowanymi, aby oni nauczali ludzi z którymui ćwiczą i to głównie dzięki nim następuje szybki progres pozostałych osób ..
Czy ktoś z was wyobraża sobie sytuację : staż, 300 osób na macie i jedynie prowadzący sensei ma prawo poprawiać ćwiczących ... nie wydaje się to wam paranoiczne ???
U mnie jak ćwiczę jest tak, że jak widzę u kogoś błąd(i tutaj zależy od rodzaju błędu: początkującym poprawiam błędy kardynalne, a im wyżej tym staram się mówić o większej ilości szczegółów) to mówię, bądź pokazuję ...
Jak kogoś dobrze znam i wiem na co mogę sobie pozwolić(Grey i kumple z poprzedniego dojo) to chętnie stosuje atemi, gdyż uważam je za jeden z ważniejszych elementów aikido ....
Niestety w nowym dojo nie ma zbyt dobrych warunków do tzw. "sprawdzania dystansu" i innych ciekawszych zabiegów
Cóż jedynie Grey pozwala się męczyć, ale i vice versa
Tez mam mieszane wrazenia na ten temat. Chyba jak zwykle, wszystko jest cos za cos...
Jak instruktor duzo gada i pokazuje, to ludziom zimno bo siedza zamiast cwiczyc. W dodatku aikido wykorzystuje mechanizmy wewnetrzne ktorych i tak ani sie nie da wytlumaczyc slowami, ani pokazac z zewnatrz. Trzeba to po prostu poczuc, czyli cwiczyc a nie gadac. Poza tym ludzi sie przyzwyczaja do gadania i sami zaczynaja - a wtedy to jest katastrofa, bo sami dobrze nie umieja zrobic a innych ucza, czyli ucza ZLE! No i mamy na treningu np. 40 niedouczonych senseiow przestraszony
Lepiej w ogole nie uczyc jak uczyc zle, bo oduczenie bledow zajmuje duuuuuzo wiecej wysilku i czasu niz nauczenie dobrych podstaw. I chyba nigdy tak do konca sie nie udaje.
Z drugiej strony, musi byc czas na nauczanie bardzo techniczne, szczegolnie dla poczatkujacych. Ale musi to robic najwyzszy ranga instruktor w dojo, a nie 5 kyu, bo tu chodzi o nauczenie solidnych podstaw technicznych i to nie tylko fizycznych ale szczegolnie niefizycznych. A ze sa instruktorzy - lenie to inna sprawa.
Z 3 strony staz to nie jest ani czas, ani miejsce na nauczanie techniczne. Tym sie zajmuje instruktor w dojo. Shihan prowadzacy 300 osobowy staz nie moze bawic sie w duperele techniczne. On pokazuje PRYNCYPIA, ktore sa w kazdej technice, w kazdej aplikacji techniki. Pokazuje on rowniez fizycznie partie " DO " czyli droge (mam nadzieje ze nie jest to droga donikad :wink: ) i to nie tylko za pomoca technik, ale i etykieta, i sposob chodzenia, patrzenia, metode pedagogiczna np sposob poprawiania (np czesto aby poprawic kogos bierze sie nie jego ale jego partnera w technice..), wytworzenia pewnej atmosfery podczas wykonywania techniki, pokazanie rytmu...itd...czyli aikido tzw "niewidzialne"... 8)
Jeszcze co innego to "poprawianie" partnera bez gadania, a za pomoca body language - wtedy jak on chce to bierze, a jak nie to i tak dobrze. takie cos jest doskonale, bo nie wytwarza zadnych napiec ani wspolzawodnictwa, a jednoczesnie uczy mnostwa roznorodnych rzeczy na raz.
To zreszta jedyna droga do przekazania istoty aikido (najczesciej nieswiadonie) od mistrza dla ucznia.
Napisano Ponad rok temu
Napisano Ponad rok temu
Anyway... mozna napisać książkę na ten temt.. Ale po co ? Jedyne wyjście z sytuacji to takie: Iść na trening i ćwiczyć z pełnym zaangażowaniem , a nie oglądać sie za dupami, gadać o Quaku, opowiadać sobie dowcipy itd. itp. Nie marnuje sie wtedy czasu.
Z ukladu uczeń zaawansowny i uczeń niezaawansowany w przypapadku gdy mają ten sam cel, nie będzie zjawiska "oporowania". Bo im zależy na nauce a nie na udowodnieniu kto , od kogo jest lepszy.Przyklady ?
Np. wstępne ćwiczenia z bokkenem . Tori tnie za szybko i uniemożliwia uk technike ( to jest dokladnie to samo co upierdliwe blokowanie przy dowolnej technice). I co w takim przypadku? Dopoki obaj nie będą mieli wspólnego celu to cały trening na marne. Troche mnie to dziwi, bo jeszcze widuje takie perełki i troche sie dziwie. Nie szkoda im czasu na udowadnianie sobie czegoś?
Symptomatyczne jest to,że nie widuje sie takich scen na treningach, gdzie należy słono zapłacic za wejście na tatami. Więc co? Brak szacunku do własnych pieniędzy ? Do siebie?
Sądzę, że nie ma rozwiązania tego problemu, bo to jak zaprowadzić ogólne szczęście a świecie - jest niemóżliwe.
pozdrówka
Aiki
ps
takie poranne filozofie
Napisano Ponad rok temu
Staz do normalnego treningu ma sie nijak! Z reguly 200-300 ludzi stloczonych na macie, null miejsca na pady. Skupienie sie na technice jest wlasciwie niemozliwe, bo zanim rzucisz, musisz sie zorientowac, czy w ogole jest miejsce na wykonanie czegokolwiek. Dlatego wiekszy pozytek z ogladania stazu niz brania w nim czynnego udzialu.
Takie sytuacje zachodzą zazwyczaj na stażach bardzo u bardzo hmmm. popularnych np. z Yamada Shihan, na stażach mniej znanych mistrzów oraz na stażach mniejszych organizacji zazwyczaj jest mniej osób. Np, ćwicząc w grupie EFE I na stażu jest ok 20-30 osób. Na stażu z Cognard Shihan tez nie przewiduje zeby byly przytaczane przez Ciebie tłumy.
Napisano Ponad rok temu
U mnie jak ćwiczę jest tak, że jak widzę u kogoś błąd(i tutaj zależy od rodzaju błędu: początkującym poprawiam błędy kardynalne, a im wyżej tym staram się mówić o większej ilości szczegółów) to mówię, bądź pokazuję ...
Każdy ma swój rytm, szybkość nauczania, każdy ma prawo robić własne błedy, aikido rozumiem przede wszystkim jako samodzielną drogę, a nie szkółkę w której prowadzi się uczniów za rąsię, przyzwyczajając ich do bierności intelektualnej. Każdy uczy się tylko tyle ile w danym momencie jest w stanie dostrzec, pojąć i nie przeskoczymy tego. Wciskanie wiedzy za wszelką cenę sprawia, że koleś przyzwyczaja się do Anioła S. który będzie za niego patrzył, myślał, pamiętał, rozumiał/ zatrzymajcie mnie/
To,że coś mi nie wychodzi wywołuje u mnie uczucie głodu wiedzy, wzmaga bystrość , wrażliwość przestraszony
Nie zabijajcie w swoim partnerze tych uczuć czyniąc z nich bezwolne cielaczki wariat , zaufajcie ich inteligencji dając jedynie przykład swoją poprawną techniką
uf...
Napisano Ponad rok temu
U mnie jak ćwiczę jest tak, że jak widzę u kogoś błąd(i tutaj zależy od rodzaju błędu: początkującym poprawiam błędy kardynalne, a im wyżej tym staram się mówić o większej ilości szczegółów) to mówię, bądź pokazuję ...
Każdy ma swój rytm, szybkość nauczania, każdy ma prawo robić własne błedy, aikido rozumiem przede wszystkim jako samodzielną drogę, a nie szkółkę w której prowadzi się uczniów za rąsię, przyzwyczajając ich do bierności intelektualnej. Każdy uczy się tylko tyle ile w danym momencie jest w stanie dostrzec, pojąć i nie przeskoczymy tego. Wciskanie wiedzy za wszelką cenę sprawia, że koleś przyzwyczaja się do Anioła S. który będzie za niego patrzył, myślał, pamiętał, rozumiał/ zatrzymajcie mnie/
To,że coś mi nie wychodzi wywołuje u mnie uczucie głodu wiedzy, wzmaga bystrość , wrażliwość przestraszony
Nie zabijajcie w swoim partnerze tych uczuć czyniąc z nich bezwolne cielaczki wariat , zaufajcie ich inteligencji dając jedynie przykład swoją poprawną techniką
uf...
I tu szczerze zgodze sie z MM i jeszcze zaapeluje. Ludzie, nawet Ci z wiekszymi stopniami, nie narzucajcie sie z tymi poprawkami, osoby początkujące czy inni uke moga sobie tego poprostu nie zyczyc, jesli sie nie myle to kiedys w opisie etykiety przez jakiegos mistrza wyczytałem, że poprawiaj jesli Cie ktos o to poprosi, jesli nie to rob tak jak jest - wartosc poznawcza w doswiadczeniu na sobie samym jest duzo wieksza.
Napisano Ponad rok temu
zROTFL-owałem się pod stół. Uke co sobie czegoś nie życzy.. Paradne...
Pio dzięki.. maiałem podły humor.. już mi weselej.. pisz dalej takie anegdoty... zycie jest ponure i pogoda kiepska.. Będzie się z czego posmiać.
Pozdrowienia
Aiki
Napisano Ponad rok temu
Zaczynając od początku: w życiu nie ćwiczyłem Aikido, i raczej nie zamierzam, bo jakoś nie trafiło mi do gustu - a o gustach się w końcu nie dyskutuje Ale spokojnie, nie napisałem tego żeby tu kogoś obrażać...
Miałem okazję kiedyś dwie czy trzy chwilki poćwiczyć z ludkami robiącymi Aiki Jitsu, co to jest chyba dość zbliżone w "smaku" do Aikido. I takie mam w związku z tym spostrzeżenia...
Część technik działała bezwarunkowo i w sposób oczywisty, nie zostawiając miejsca na "ale". To by było na +
Na - dałbym, że tych 100% technik wcale nie było dużo , a reszta już nie działała tak malinowo. Mieli chłopcy ze mną pewien kłopot, bo ja nie wiedziałem w którą stronę mam pofrunąć, gdzie się położyć itd... Nie stosowałem żadnych znanych mi technik (byłoby śmiesznie jak by któryś dostał lowkicka... ) i starałem się po prostu reagować tak naturalnie jak się tylko dało. I techniki w których inni fruwali pod sufitem w malowniczy sposób co najwyżej w mało malowniczy sposób kładły mnie na podłodze. A kilka w ogóle się nie dało zrobić Nie powiem co ani jak, bo się zupełnie na Aiki Do/Jitsu nie znam.
Na koniec dwie ciekawostki:
1) Atak i obrona. Atak (ponoć jeden z podstawowych) wyglądający jakby gość chciał otwartą dłonią zwróconą wnętrzem do góry sieknąć zza ucha po dość szerokim łuku swego partnera w głowę. Partner bardzo skomplikowaną akcję rozpoczyna od zatrzymania ataku obydwoma przedramionami - i coś mu nie wychodzi - blok niby OK, ale dalej nic Atak ponawiany jest po raz kolejny, i kolejny, i znów... i znów... i w końcu atakowany opuszcza ręce, spogląda z wyrzutem na atakującego i z pretensją w głosie mówi No jak ty atakujesz?!?
2) Tym razem własne doświadczenie... Znów jakaś technika, której nazwy nie znam, a opowiadać mi się nie chce Gość robi ją raz, działa. Drugi.. OK. Ale patrzę na to jak stoję, myślę sobie... i mówię mu: słuchaj, ale ta technika to jakaś taka średnia, bo jak stanę w odwrotnej pozycji to nawet nie drgnę... (nie wiem jak jest w Aikido, ale ja mam zwyczaj stawać do walki w pozycji zbliżonej do bokserskiej). Będzie działać, zapewnia mnie koleś... Hmmm, pewnie, spróbujmy, może się mylę... Staję odwrotnie, nie zmieniam oporu, technika nie działa. Dobrze czułem. Gość się nie załamuje, tylko próbuje jeszcze raz... (taki szczegół, jest gość ode mnie jakieś 15 - 20kg cięższy ). I jeszcze i znów... I ciągle nic. I nagle mówi do mnie "widzisz?!? ZADZIAŁAŁO!". No to się pytam o co chodzi, bo poprzednio prawie mnie przewracał, a teraz jedna pięta oderwała mi się od podłogi jak naparł na siłę... A on mi na to "wytrąciłem Cię z równowagi!!!"... eeee... sorry
Pozostawiłem więc Aiki Jitsu (choć miałem zamiar trochę z nimi poćwiczyć) i ćwiczących wraz z ich niewłaściwymi atakami i zwycięstwami przez oderwanie pięty w ich świecie.
A po co piszę to wszystko... Tak na moje oko byłem takim właśnie oporującym uke, którego opór nie wynika ze znajomości technik Aikido, ale raczej z ich nieznajomości. I sprawiałem, zupełnie niechcący, dość istotne kłopoty.
Pozdrawiam wszystkich trenujących, ćwiczących czy studiujących sztuki walki...
Pełen Szacunek, Panie i Panowie,
AdamD
Napisano Ponad rok temu
To chyba byla proba shiho nage-yokomen uchi. Musiales trafic na zupelnego leszcza, bo ta technika prawie zawsze wchodzi.Na koniec dwie ciekawostki:
1) Atak i obrona. Atak (ponoć jeden z podstawowych) wyglądający jakby gość chciał otwartą dłonią zwróconą wnętrzem do góry sieknąć zza ucha po dość szerokim łuku swego partnera w głowę. Partner bardzo skomplikowaną akcję rozpoczyna od zatrzymania ataku obydwoma przedramionami - i coś mu nie wychodzi - blok niby OK, ale dalej nic Atak ponawiany jest po raz kolejny, i kolejny, i znów... i znów... i w końcu atakowany opuszcza ręce, spogląda z wyrzutem na atakującego i z pretensją w głosie mówi No jak ty atakujesz?!?
2) Tym razem własne doświadczenie... Znów jakaś technika, której nazwy nie znam, a opowiadać mi się nie chce Gość robi ją raz, działa. Drugi.. OK. Ale patrzę na to jak stoję, myślę sobie... i mówię mu: słuchaj, ale ta technika to jakaś taka średnia, bo jak stanę w odwrotnej pozycji to nawet nie drgnę... (nie wiem jak jest w Aikido, ale ja mam zwyczaj stawać do walki w pozycji zbliżonej do bokserskiej). Będzie działać, zapewnia mnie koleś... Hmmm, pewnie, spróbujmy, może się mylę... Staję odwrotnie, nie zmieniam oporu, technika nie działa. Dobrze czułem. Gość się nie załamuje, tylko próbuje jeszcze raz... (taki szczegół, jest gość ode mnie jakieś 15 - 20kg cięższy ). I jeszcze i znów... I ciągle nic. I nagle mówi do mnie "widzisz?!? ZADZIAŁAŁO!". No to się pytam o co chodzi, bo poprzednio prawie mnie przewracał, a teraz jedna pięta oderwała mi się od podłogi jak naparł na siłę... A on mi na to "wytrąciłem Cię z równowagi!!!"... eeee... sorry
To wlasnie sedno sprawy. Jesli sie usztywnisz, to niektore techniki nie zadzialaja (bo ktos nie bedzie sie z toba silowal) albo wejda tak, ze skoncza sie zlamaniem. Sa rozne tricki na rozluznienie oporujacego uke.
Kontrolowany opor jest o.k., co innego jesli chce sie udowodnic, ze ktos na nas czegos nie wykona. EGO nalezy zostawic poza dojo, jak to juz bylo pisane.
Pełen Szacunek, Panie i Panowie,
AdamD
I wzajemnie
Napisano Ponad rok temu
Napiszę więc jeszcze raz, prostymi słowy wariat
Nie zamierzałem człowiekowi udowodnić na siłę że to ja mam rację. Po prostu większość pozycji w jakich mozna stanąć ma takie kierunki, na których wytrącenie partnera z równowagi jest łatwe, oraz takie gdzie wytrącenie go jest prawie niemożliwe. Zresztą komu ja to mówię :roll: A ten człowiek ciągnął mnie po przekątnej w przód, ale w taki sposób że moje obie stopy stały na kierunku jego siły Przy względnie szerokiej pozycji stałem sobie luźno, i to FIZYKA, nie wybujałe EGO udowodniła że technika nie działa. Proste. Co mnie jednak rozwaliło (a fizyka nie ma tu już wiele do rzeczy), że gość (który zaczął technikę wykonywać siłowo) uznał za zwycięstwo oderwanie mojej tylnej pięty na kilka milimetrów od podłogi, w chwili kiedy zmiana kierunku działania, przy zachowaniu tej samej siły i zastosowaniu wyobraźni zamiast techniki spowodowała by jak nic że wyrżnąłbym malowniczo na ryj, i to z niezłym hukiem :wink:
Tu zaczyna chodzić mi po głowie inny problem, ale to nie ten topic, więc się wstrzymam z pytaniami jak przyzwyczajenie do współpracującego przeciwnika przenosi się potem na "twarde" zastosowanie technik w prawdziwej walce... Poczytam sobie archiwum, pewnie ktoś już coś napisał.
Pozdrawiam,
AdamD
Napisano Ponad rok temu
Tak w temacie sedna sprawy... sam trochę trenuję, i zdaję sobie sprawę z tego, że jak partner jest złośliwy, a na dodatek doskonale wie co chcemy zrobić to może blokować techniki... I szybkie proste można zbijać, jak się ich człowiek spodziewa.
Napiszę więc jeszcze raz, prostymi słowy wariat
AdamD
AdamD, to jest bardzo prosta i czesto spotykana sprawa. Ludzie ktorzy nigdy nie cwicza z oporujacym uke, reaguja wlasnie tak jak doswiadczyles. Nie dziw im sie, nawet niektorzy aikidocy majacy bardzo wysokie dany zachowaja sie tak samo. Przez lata oporujacy uke byl w ogole negowany w dojo aikido.
I jest tak jak mowisz, odpowiednie katy wejscia i wykonania techniki sa bardzo wazne, mimo ze Smile sie z tego wysmiewa 8)
Powaduja ze techniki w ogole nagle zaczynaja dzialac! ..hehehe
Napisano Ponad rok temu
I TY TRADYCJONALISTO negujesz, jesteś przeciwny starym sprawdzonym metodom. Ojojoj jestem zaskoczony.. Przez lata oporujacy uke byl w ogole negowany w dojo aikido.
Napisano Ponad rok temu
Bardziej to pasuje do ludzi ,którym sie wydaje,że cos wiedzą , niż wiedzą naprawdę. Bo, jak sie ma na celu kłócenie z kimś na treningu, nie wykonywanie polecen senseja, i własną samowoole to po co w ogóle iśc na trening?
Aiki
Napisano Ponad rok temu
Bardziej to pasuje do ludzi ,którym sie wydaje,że cos wiedzą , niż wiedzą naprawdę. Bo, jak sie ma na celu kłócenie z kimś na treningu, nie wykonywanie polecen senseja, i własną samowoole to po co w ogóle iśc na trening?
No nie wiem... Kolejny raz co prawda zaznaczę, że mam tu wątpliwości akikdowego ignoranta, ale ignorantem w temacie sztuk walki chyba już nie jestem. Napiszę więc raz jeszcze "Coś" wiem. To moje coś, to oprócz kilku technik których się w ciągu kilku lat nauczyłem, to świadomość tego że konfrontacja, nawet zupełnie luźna, przyjacielska i pokojowa z partnerem który "sam się pokonuje" jest całkowicie różna od konfrontacji z partnerem który z jednej strony nie stara się złośliwie wykorzystać wiedzy o tym jaka nastąpi za chwilę technika aby ją zablokować, ale też nie pomaga nam w jej wykonaniu. I zamiast pomagać, zachowuje się w sposób wskazany przez zdrowy rozsądek. Prosta rzecz. Parę dni temu poszedłem na trening do starych znajomych... "Starsi" przerabiali akurat starcie uderzano - kopano - chwytająco - rzucające "młodsi" zajęli się uwolnieniem z chwytu za fraki które kończyło się założeniem dźwigni na nadgarstek, łokieś i bark. Taki standard. No to i ja chwilkę poćwiczyłem z "młodszymi", jakio "ten zły", który podszedł i łapał za fraki. I teraz pytanie zasadnicze: jeśli robili straszne błędy, miałem sam sobie wyprostować rękę, grzecznie się pochylić i poprosić żeby mocniej naciskali na nadgarstek?!? Stać bezwładnie trzymając luźną ręką za kimono i czekać co się stanie?!? I czego by się nauczyli?!? Miałem w chwili kiedy gość mocuje się z moim nadgarstkiem trzymać luźną rękę, tak żeby mógł mnie "poskładać"? I dokąd to prowadzi?!? Przerobiliśmy w zamian biernego oczekiwania na śmieć następujące zasady:
1) po trzech sekundach trzymania za fraki trzymany dostaje w pysk. Luźno, acz stanowczo.
2) technikę musi wykonać na tyle szybko, żeby się udała. Jeśli daje mi dość czasu, żebym się usztywnił, to jego problem. Ja się usztywniam, i 90% ludzi na ziemi też. Jak chce to może mnie pacnąć w pysk wtedy się rozluźniam i technika wchodzi
3) jak "broniący się" widzi, że technika NIE DZIAŁA, to robi coś innego, co mu akurat przyjdzie do głowy.
4) "atakujący", czyli w efekcie ten który musi się bronić przez cały czas podejmuje próby przeciwdziałania stosowanej na nim technice. Ale bez szaleństw i walki za wszelką cenę.
Po jakimś czasie poświęconym na taki trening chłopcy trochę "zajarzyli", i przeszkadzanie przestało im przeszkadzać Jak coś nie szło po myśli, to dostawałem parę strzałów (ciągle pełen looz) i albo technika wchodziła, albo mnie się odechciewało i technika nie była już potrzebna . W każdym razie w moim odczuciu zamiast dawać chłopcom przekonanie że są boscy i zakładają taaaaką piękną dźwignię jak ktoś ich złapie za szmaty, daliśmy im istotną szansę na skuteczne uwolnienie się, i świadomość tego ze nie zawsze jest tak różowo jak na treningu. Dodatkowo co para, to inny opór, więc napotkali przeciwników w różny sposób reagujących na te same techniki... i musieli myśleć.
Ooo.. trochę odbiegłem od tematu :roll:
Krótko wracając. Nie chodzę na trening z kimś się kłócić czy coś udowadniać. Ale sam powiedz, Aiki: czy gdyby ktoś pokazał Ci na treningu super-skuteczne-kończące-walkę-bez-żadnej-wątpliwości nadepnięcie na stopę, to nie chciałbyś się dowiedzieć o co chodzi i czy to rzeczywiście zadziała? Zwłaszcza na bosaka i na macie? I czy nie zabierałbyś odruchowo stopy gdyby ktoś chciał Cię podeptać? I czy takie zabieranie stopy uznałbyś teraz za samowolę, sprzeciwianie się poleceniom Mistrza i utrudnianie ćwiczenia słabszym, czy też może za naturalny przejaw zdrowego rozsądku i drogę do elementarnej weryfikacji techniki?
Pozdrawiam,
AdamD
Napisano Ponad rok temu
techniki pt."ty mnie złap za ręke a ja coś zrobie" juz umarły... Może gdzieś to pokutuje.. ale już nie te czasy by sie łapać za rączki. natepuje atak.. na tyle szczery i odpwiedni , by uke sie połapał. Jeżeli uke zaśpi - oberwie. No coż, życie.:-)) Jeżeli sie połapie niech robi technike... jeżeli wykona inną , bo nie zajarzył właściwej.. ok. nic się nie stało. "atakujacy"hmm.. w sumie, jego rola kończy sie przy ataku.. tylko, że.. to wyhodzi przy kokyu-nage.. a gdy w gre wchgodzą inne techniki ? wypadałoby by wymagac od "atakującego" parcia do przodu.
Co do depnięcia w stope... ok.. a sensej na treningu pokazal te własnie technike? Bo jak nie.. to, to jest niegrzeczne wobec senseja.
BTW.. depniecie w stope.. hmm.. owszem istnieje.. przyniesione z aiki-jitsu... jakis rok temu moze dwa ćwiczyliśmy..
Napisano Ponad rok temu
Kilka pytań i kilka odpowiedzi:
techniki pt."ty mnie złap za ręke a ja coś zrobie" juz umarły... Może gdzieś to pokutuje.. ale już nie te czasy by sie łapać za rączki. natepuje atak.. na tyle szczery i odpwiedni , by uke sie połapał. Jeżeli uke zaśpi - oberwie. No coż, życie.:-)) Jeżeli sie połapie niech robi technike... jeżeli wykona inną , bo nie zajarzył właściwej.. ok. nic się nie stało.
No i słusznie Tak przez ciekawość, zdarza się że atakowany pacnie atakującego w łeb? (znów powtórzę że aikido to ja z obserwacji i tego co znajomi aikidocy opowiedzieli... BTW: Aiki, ty ja się zdaje jesteś aikidoka z Warszawy, nie mówi Ci coś czasem nazwisko Czerkas?)
"atakujacy"hmm.. w sumie, jego rola kończy sie przy ataku.. tylko, że.. to wyhodzi przy kokyu-nage.. a gdy w gre wchgodzą inne techniki ? wypadałoby by wymagac od "atakującego" parcia do przodu.
Ojoj, nie mów do mnie po japońsku, bo mnie to zupełnie nic nie mówi Parcie do przodu? OK, ale z tego co ja widziałem to ci prący zachowywali się jak ... eee... wariat Kiedy ja prę do przodu to co krok dostajesz strzał w kolano
Co do depnięcia w stope... ok.. a sensej na treningu pokazal te własnie technike? Bo jak nie.. to, to jest niegrzeczne wobec senseja.
OK, może trochę przerysowałem, ale to tylko po to żeby pokazać o co mi chodzi. I broń boże nie jestem wobec nikogo niegrzeczny, a do wszystkich odnoszę się z należnym szacunkiem. I w ramach tego właśnie szacunku mieści się grzeczna szczerość, z którą mówię człowiekowi "wiesz, to mnie nie przekonało.". I jeśli on to odczuwa jako niegrzeczne, to jest już jego problem... Ktoś tu ostatnio wspominał o zostawianiu EGO za drzwiami dojo.
BTW.. depniecie w stope.. hmm.. owszem istnieje.. przyniesione z aiki-jitsu... jakis rok temu moze dwa ćwiczyliśmy..
Ja się spotkałem jedynie z atakiem (depnięciem właśnie dość solidnym) ale na śródstopie, a właściwie to staw skokowy Całkiem fajne, ale nie wyobrażam sobie "sparringu" w którym partnerzy depczą sobie po stopach, bo nogę się za szybko zabiera To się da zrobić jak partner nie patrzy pod nogi bo na przykład właśnie ma naszą dłoń na twarzy :twisted:
Z tego co piszesz, to chyba chciałbym zobaczyć Wasz trening.
Pozdrawiam,
AdamD
Użytkownicy przeglądający ten temat: 1
0 użytkowników, 1 gości, 0 anonimowych
10 następnych tematów
-
Akido na slasku
- Ponad rok temu
-
TO co wszyscy zawsze chieli zobaczyc.
- Ponad rok temu
-
"nasze" staże, "ich" staże
- Ponad rok temu
-
Swiateczne aikido.
- Ponad rok temu
-
Kolejne, nowe artykuly na stronie Listy Dyskusyjnej
- Ponad rok temu
-
Różnica stopni w szkołach aikido
- Ponad rok temu
-
Serdeczne zyczenia Wielkanocne
- Ponad rok temu
-
Aiki - chat
- Ponad rok temu
-
Jak rozwijalo sie Kendo
- Ponad rok temu
-
jak ciąć bokkenem ?
- Ponad rok temu