Napisano Ponad rok temu
Re: MMA - co, gdzie i kiedy. Czyli newsy z kraju i ze świata.
Tomek Drwal KSW
15. września w UFC Fight Night 22 w teksańskim Austin walczyć będziesz z Dave Branchem (6-1 MMA). Kontuzja kolana zaleczona, możesz dodać kolejny nokaut do swojego tabelki wyników, bo jeśli wierzyć amerykańskiej prasie, "na Drwala przychodzi się po to, żeby zobaczyć nokaut, adrenalinę w niebezpiecznych stężeniach i 100 procentowe zaangażowanie w to, co robi".
Tomek Drwal: Bo inaczej nie można, nie ma innego MMA. Jak walczymy na galach UFC to przychodzi Dana White, zamyka nas w szatni i mówi: "Dajcie z siebie wszystko co potraficie, tak że każdy z widzów na sali i przed telewizorem powie, że warto było was zobaczyć i za was zapłacić". Eksplozja popularności MMA to w dużej mierze jedna nieprawdopodobna walka z 2005 roku w Las Vegas - Forrest Griffin kontra Stephan Bonner. 15 minut takiej walki, że wszyscy powinni ją zobaczyć, a jak nie widzieli, to znaczy, że nie widzą co to jest MMA. Każdy z nas chce być do dziś taki jak oni, stoczyć taką walkę. I tacy wychodzimy na galę, dlatego czasami mnie krew zalewa jak widzę co się dzieje nad Wisłą...
A dzieje się...
TD:... cyrk, kompletne zaprzeczenie tego, czym naprawdę jest MMA. Gale KSW to kompromitacja. Bzdurą jest mówienie, że to co się tam pokazuje pomaga rozwojowi mojej dyscypliny. Walka Pudzianowski - Najman miała nam pomóc? Jeden nigdy nie walczył w tej dyscyplinie kontra drugi, z którego śmieje się cała Polska? I to miało być otwarcie na wielkie MMA, ten cyrk na ringu? A teraz wszyscy się podniecają kolejnym "pokazem MMA" czyli walką faceta bez nerki (Przemek Saleta) z facetem bez jaj (Najman). Saleta mówi otwarcie w wywiadach, że nie trenuje, bo nie musi, a łomot z Najmanem traktuje personalnie i to jest załatwianie prywatnych porachunków. To niech załatwiają porachunki za budką z piwem! Oglądałem zapowiedź walki tych "gigantów" - jeden biega nad rzeką i teatralnie wdycha powietrze, a drugi przykręca śrubki w motocyklu. Jak wrócę do Polski to wyciągnę swoją emzetkę i zrobię zdjęcie, bo tak jak widać w Polsce wypada. Ludzie to oglądają, myślą, że to są prawdziwi zawodnicy MMA, że na tym to wszystko polega, że ja to robię w Stanach. Później jakiś facet w saunie widzi moje kalafiory z uszu i pyta się czy ja robię to co Pudzianowski...
Nie możesz machnąć ręką i pomyśleć "niech robią co chcą, co mnie to wszystko obchodzi"?
TD: Nie mogę. Dlatego, że wiem jak inni zawodnicy w Polsce ciężko pracują, niektórzy mogliby nawet spróbować w UFC, a takie pajace, których by rozwalili w klatce w minutę, zarabiają dziesięć razy więcej niż oni. Chłopaki stoją na bramkach, wydają każdą zarobioną złotówkę na salę, trenera i odżywki, biją się na KSW za półdarmo i jeszcze muszą patrzeć jak te sztucznie wykreowane "gwiazdy" zabijają taki piękny, wymagający wszechstronności, siły, szybkości i stu innych rzeczy sport jakim jest MMA. Do tego pajace z KSW usiłują wszystkim wmówić, że walczenie na gali KSW to jakiś zaszczyt, nobilitacja w Europie, że nawet za darmo warto tam być. Śmiech na sali. Odwrotnie niż wszystkie inne organizacje wychowujące zawodników - z wyjątkiem jednego Mameda Khalidowa, ale jemu pomagają Czeczeni z Olsztyna - nie ma zawodników KSW, którzy mogą wyżyć z tego, że się biją na galach. To jedna wielka ściema. Nakręcam się jak tylko o tym myślę. Panowie z KSW - róbcie co chcecie, organizujcie walki Ibisz kontra Lis czy jakąś inna paranoję, ale nie nazywajcie tego MMA.
Rozmawiał Przemysław Garczarczyk , ASInfo