Nie jestem pewien czy temat w dobrym dziale, więc proszę o ewentualne przeniesienie, jeśli popełniłem błąd.
Sytuacja wygląda następująco. Mam 24 lata, od ładnych już kilku lat regularnie ćwiczę w domu. Mam dwie sztangi, ławeczkę prostą/skośną i inne cuda, że spokojnie wszystkie partie jestem w stanie przećwiczyć. Na początku stosowałem klasyczny split, jakiś rok temu przerzuciłem się na FBW. Efektów nie ma powalających, podejrzewam, że głównie ze względu na brak dokładnej diety, ale mnie zadowalają, poza jedną kwestią. Za żadną cholerę nie mogę spalić tkanki tłuszczowej, rzecz jasna głównie w brzucha.
Tak, wiem, że nie można spalać tkanki tłuszczowej miejscowo, a brzuch to najtrudniejsze miejsce. Regularnie biegam (latem/wiosną po 2-3 w tygodniu od 6 do 12 km), jeżdżę na rowerze (trasy średnio po 30km), okazjonalnie pływam, uprawiam Airsoft (dużo biegania/maszerowania), chodzę po górach. W skrócie - uważam, że prowadzę dość aktywny tryb życia mimo tego, że pracę spędzam przed biurkiem.
Trening siłowy aktualnie wygląda tak, że poświęcam na niego 3 dni w tygodniu, na których ćwiczę całe ciało - uda + łydki + klatka + naramienny + plecy + brzuch + ćwiczenie dodatkowe (dowolna partia mięśni). Od półtora miesiąca przerzuciłem się z bieganiem na interwały, ponieważ doczytałem się, że są one o wiele bardziej efektywne w spalaniu tkanki tłuszczowej. Biegam w cyklu 5min truchtu - 30/30s x 5 sprint/trucht - 5 min truchtu. Taki trening prowadzę dwa razy w tygodniu, w dni wolne od treningu siłowego. Wiem, że nie można na raz budować masy mięśniowej oraz spalać tkanki tłuszczowej, jednak nie spożywam raczej dziennie tylu kalorii, aby mieć wystarczający dodatni bilans do budowania masy mięśniowej.
W mojej "diecie" kieruję się tylko przeświadczeniem, że unikam śmieciowego jedzenia, słodyczy oraz alkoholu. Od czasu do czasu rzecz jasna złamię tą zasadę - powiedzmy średnio raz na 2 tygodnie, czasem przegryzę jakiś pasek czekolady czy innego batona. Na śniadanie zawsze jem płatki śniadaniowe z mlekiem. Swojego czasu jadłem kaszkę manną, która ma bardzo mało cukru, jednak nie zauważyłem żadnej różnicy w moim ciele po odstawieniu płatków śniadaniowych. W pracy zjem z reguły z 3 kanapki z ciemnego pieczywa. Po powrocie do domu zjadam obiad (przeważnie kurczak w jakiejś postaci, staram się unikać tłustych potraw). Godzina przerwy, serwuję sobie trening, po którym od razu wypijam szejka z mleka + banana + orzechów laskowych. Z reguły jest już wtedy dość późno i nie jem już nic więcej.
Z innych "ciekawostek", doraźnie przyjmuję leki na alergię, a od pewnego czasu również pojawiły się w mojej "diecie" antydepresanty.
Taki jest mój styl życia. Niestety jakiego planu treningowego bym nie przyjął i jakich cudów bym nie tworzył, tłuszcz na brzuchu nadal jest. Ba, ostatnio nawet zaczął się powiększać. Postanowiłem więc zasięgnąć rady tutaj, jako ostatnia deska ratunku. Czy powinienem rzeczywiście wprowadzić bardzo restrykcyjną dietę z której zupełnie wykluczę cukry i niezdrowe jedzenie (i tak nie jest tego zbyt wiele)? Czy leki mogą mieć aż tak mocny wpływ na taki stan rzeczy?
Wyszedł niezły elaborat, ale naprawdę liczę na jakieś mądre porady, bo jestem w kropce. Czytam artykuły, oglądam filmy na YT poważanych ludzi ze środowiska, próbuję wprowadzać tą wiedzę w życie, jednak efekt jest ciągle ten sam - na siłowni postępy, w sylwetce również, jednak z brzuchem coraz gorzej...