Nawiasom mówimy stanowcze NIE.
Od zawsze wiadomo w karate, że Ci którzy uprawiali karate sportowe, a potem przechodzili do sekcji "tradycyjnych" (np. Goju-ryu w Polsce) to prawdziwi kilerzy. Jest wtedy wszystko-realność walki i technika bez uproszczeń.
Płacenie za dojo a nie za wiedzę to taka wymówka, że nic nowego nie ma do zaproponowania a czas (kasa) leci.
Nie wymówka bo ta zasada pochodzi z czasów w którym na prawdę płaciło się na utrzymanie dojo albo ryżem dla senseia. Wtedy jeszcze nie było sportu i takiego zachodniego parcia na szybki efekt ani wielkich fighterów, którzy mówią, że przed nożem praktycznie nie ma obrony... No ale to były inne czasy wtedy ulica nie była tak niebezpieczna jak teraz... wtedy ludzie nosili ze sobą broń... można było zginąć w karczemnej awanturze... Taka tam sielanka dla pedałów... Nie to co teraz. Teraz na ulicy jest pełno dresów z baseballami i pałkami teleskopowymi albo nie daj boże nożami. Chyba jedynymi ludźmi którzy mogą przetrwać to piekło są ci niezrównani mocarze ze sportowych sekcji.
Nie no serio to żałosne jest patrząc z perspektywy czasu jak zachód najpierw chłonął wszystko co na temat walki mają do powiedzenia Japończycy a potem jak zwykle się w głowach poprzewracało i się zaczęło. Kultura zachodu to jak sama czegoś nie wymyśli to, to zapożyczy, zmieni, zniszczy a na koniec powie, że zrobili coś lepszego/skuteczniejszego bo wyrzucili coś co się im nie mieściło w głowie.