Napisano Ponad rok temu
Re: Karate - manipulacja faktami
W nawiązaniu do postów przedmówców. Nie, mimo tych wszystkich zabiegów - nie żałuje tej decyzji, mimo, że jakiś wydźwięk miała i ma nadal. Nie piszę tutaj, by jak ktoś z dawnych kolegów powiedział uwolnić się od "męk mar przeszłości". Nie ma co jej rozliczać.
Mogłem przystać na wiele propozycji mego ówczesnego lidera i mieć święty spokój, nie mierzyć się z tym wszystkim co teraz staje się mym udziałem. Mogłem być dalej wesołym tsunamistą, kupować to wszytko co mi było wmawiane i usilnie wmawiać to dalej.
Jestem na pewno zadowolony, że być może przed pułapką próżności w jaką ja wpadłem udało mi się uchronić młodych ludzi z naszej sekcji. Skoro ulegali temu ludzie dorośli, ja inni -to co dopiero młodzi ludzie. W tamtym środowisku jest nadal wielu wartościowych ludzi, dobrych metodyków, techników. Wybrali taką drogę i to ich sprawa - ale warta rzecz uwagi: nie biorą udziału w sporach, waśniach, dyskusjach. Trzymają się na dystans.
Mój problem polegał - wcale niekoniecznie na sile internetu. Jako niemal jedyna sekcja jeżdziliśmy na otwarte turnieje (bez znaczenia ich ranga w tym miejscu), wiele rzeczy widziałem ja własnymi oczami, wiele rzeczy widzieli Ci moi młodzi, jak też ich rodzice. Mieli porównanie z tym co widzieli u nas, do tego co widzieli u innych.
Sam też widziałem na bazie swoich doświadczeń startowych, że moje miejsce i mój poziom nie jest w galerii "czarnych pasów".zresztą w tym samym okresie równolegle ćwiczyłem inny styl stojąc w szeregu posiadaczy kyu. W pełni mi to odpowiadało. Od tamtego momentu zbyt wiele zmian nie nastąpiło, ale jak ktoś wspomniał otworzyły się nowe możliwości, jak to wykorzystam nie wiem...ale los pisze moją historię dalej.