Dlatego określenie "bęcwał któremu się wydaje że wie" musi być użyte po raz drugi.
Widzę że klasyka aikidockiej harmonii, tak trzymać.
A sprawa jest trywialnie prosta
Sprawa nie jest trywialnie prosta, jest tak w kurwe trudna że nie mamy nawet pobieżnie adekwatnej teorii opisującej język naturalny.
ale słowo pisane jest zrozumiałe dla wszystkich.
Mylisz pojęcia. Rozumienie to trudna sprawa.
Po pierwsze, myślimy językowo, w naszej glowie jest mapa pojęciowa, określona na symbolach i ich wzajemnych relacjach. Symbole te czerpiemy z naszego języka, są zapośredniczone przezeń. Wiadomo zatem że to język determinuje co i jak możemy pomyśleć oraz co i jak możemy zrozumieć.
Co innego znaki językowe, które mogą odnosić się do symboli. Słowa są takimi znakami.
Wreszcie znaki graficzne odnoszące się do słów, u nas taki alfabet, u nich inny.
Tu się pojawia kwestia rozumienia i dynamiki języka, oraz zmiany pojęć.
Jeśli pojęcia są stałe, ten sam znak oznacza to samo.
Jeśli pojęcia są zmienione, to znak może być niezmieniony, ale jego znaczenie będzie inne, a przez to i rozumienie.
Na przykładzie omawianego zera:
- dla mnie zero to po prostu znak graficzny, używany jest w języku sztucznym do zapisu w pewnych operacjach językowych, wedle określonych reguł. Nie ma znaczenia. Popuszczając wodze fantazji mogę przyjąć, że jego ekstensję możemy określić na gruncie języka wyższego, czyli teorii mnogości i zapisu logicznego.
To jest rozumienie.
Ty możesz sobie gdybać hinduska teorię zera jako manifestacji nicości. Co mówi dokładnie nic w mojej sieci pojęciowej. Obaj widząc "0" rozumiemy ten znak, jednakże całkowicie odmiennie. Czy obaj "zrozumieliśmy"?
Rozumienie jest zatem pewnym osadzeniem. Pytanie czy to osadzenie będzie zgodne ze światem pochodzenia, czy zrozumiesz dobrze. To jest kwestia której w ogóle nie ogarnąłeś. Zachęcam do zajęcia się hermeneutyką.
Myślisz że jak napisze "zdrajca" to rozumiesz to tak jak ktoś 500 lat temu, 1000 lat temu? Nawet z tego samego kraju. LOL
My zaś zapisując znaczenia fonetycznie nie jesteśmy w stanie uwolnić się od tego ograniczenia.
Nie mamy żadnych ograniczeń. Jest dokładnie odwrotnie. To tamten język i jego forma jest kotwicą dla umysłu, dlatego między innymi przez tysiące lat się praktycznie nie zmieniali. Granice mojego języka wyznaczają granice mego świata. To taka układanka, mieli konkretne klocki i z nich niewiele mogli złożyć. 3-5 tysięcy znaków? Co to jest? NIC Alfabet cyfrowy, czyli zasadniczo ~30 znaków, to dokładnie nieskończona przeliczalna liczba znaków (aleph0). Tyle zna u nas dziecko po poznaniu alfabetu (znać nie znaczy korzystać, choć zdarza im się).
Gdy wymowa ulega zmianie nie potrafimy zrozumieć zapisu.
Mylisz rozumienie z rozpoznaniem kodu. Polacy dziś, to generalnie analfabeci, jak to ładnie poeta ujął "A my nie z własnej winy, aż się przyznawać hatko, nie znamy już łaciny i z polskim nam niełatwo." To że inteligencję wymordowali zaborcy, hitlerowcy, Stalin i spółka, to nie moja wina. Wróćmy łacinę i grekę do szkół i nie będzie stresu z rozumieniem czegokolwiek, Chińczyk od zbierania ryżu też pisać nie umie. Jednakże nawet jak trafisz na nieznane słowo, możesz je odczytac, zapytać kogoś. jak trafisz na nieznany krzaczek, jesteś w bladej dupie, nie wiesz nawet jak to ma brzmieć w twoim narzeczu.
Najzabawniejsza jest uwaga że "alfabet rozumiesz bez trudu", co według ciebie można zrozumieć czytając A,B,C?
Dokładnie to co napisałem, alfabet. Trafiasz na nowe słowo. np. deontologia, i możesz je odczytać, możesz je połączyć, jeśli oczywiście jesteś wykształcony, z innymi znanymi słowami tylko dzięki brzmieniu. Zrobisz to bo znasz fonetykę alfabetu, rozumiesz że A w określonym zestawieniu odnosi się do określonego dźwięku. Dostaniesz jakiś krzaczek, podobny do innych krzaczków i chuj, leżysz. Zaraz powiesz, że jak to, ten symbol to dom, a ten to wysoki dom z dachem, o tu widać że ma dorysowany dach! owszem, ale to już jest rozumienie, jest wtórne odczytaniu, jest to interpretacja tego znaku w symbol i taki opis jest dostępny po fakcie. Analogicznie mógłbym przekownywać że przecież A i Ą to widać od razu że jedno to aaa a drugie ąąą (nie chce mi się szukać zapisu fonetycznego którego nikt nie zrozumie i tak) Zważ, że gdy natrafisz na znak ci nieznany, nie jesteś w stanie nawet zapytać kogoś co to znaczy, bo nie odczytasz.
Walczysz z wiatrakami, tak zwane "życie" pokazało wyższość alfabetu cyfrowego, łatwo się go nauczyć, jest uniwersalny, i można zrobić klawiaturę na której ze 102 klawiszy wyduszę ten swój marny słownik koło 7 tysięcy słów wraz z interpunkcją i emotami. Co więcej, te same żółte rączki składają takie same kejbordy dla Amerykanów, Polaków, Czechów, Szwedów itd... Japończycy piszą katakaną/hiraganą i okazuje się że można kanji zapisać prostym alfabetem.
A poza tym, biorąc ciekawe przekomarzanie w nawias, zauważyłeś może, że o ile bronisz określonych poglądów, to bronisz ich wedle kryteriów i metod określonych na polu logiczno-materialno-ilościowo-instrumentalnym? Wychodzi na to że myślisz "łacińsko" i dowodzisz swej inności. "Co to za wegetarianin co wpierdala schabowe?" jak inny poeta zaśpiewał