[ Ja należę do takich ludzi i zwykle mam taką sytuację: jeśli partner prosi o niepodkładanie się, to grzebie schylony nad ręką tak długo, że inni ludzie podchodzą zaciekawieni, potem przychodzi jakiś dan, żeby sprawdzić co się dzieje i sam próbuje, a potem zaleca inną dźwignię w moim przypadku.Podobnie jest z dźwignią nikkyo, potrzeba wprawy albo kilku prób, przy czym znam takie osoby, na które po prostu nie działa - skrzywią się tylko.
.
:roll:
Są po prostu ludzie z zakresem ruchy i bólu takim, że sankyo zostawia im na tyle dużą swobodę manewru że wyjebią Ci jedynki prędzej niż ich skontrolujesz taką dźwignią. Tyczy się to też yonkyo - najbardziej eteryczego i badziewnego elementu w aikido, ale i pozostałych - nikyo, gokkyo, kotegaeshi.
Stąd stwierdzenie - "poszukaj sobie innej techniki na tego Pana, bo ta nie działa" jest dla mnie po prostu nie do przyjęcia.
Fuck, loool, no gościu weź mnie nie osłabiaj....
Czasem jak pier... niesz.
Oczywiście że są techniki dobre dla jednego i gorsze dla drugiego, są takie które na pana A działają a na pana B nie i nie ma sensu ich robić.
Np.
Ja jestem dość szczupły, bo waże ledwie 95 kilo przy 191 wzrostu, mam długie nogi i niski środek ciężkości, bo głownie na nogi teraz cwiczę. dobrze mi się kopie, mam spory zasięg, niezłą szybkość, ściągnięty w doł środek ciężkości. Dobrze mi wychodza podcięcia.
Ale.
W konfrontacji z przypakowanym "taboretem" powiedzmy 175 cm wzrostu 85 kg wagi, moja próba wejścia o goshi czy o soei nage będzie raczej wtopą, podczas gdy tai o toshi, uchi mata czy tomoe nage będą mi dawały wyraźną przewagę.
W aikido podobnie jest.
Osoba z niskim środkiem ciężkości (grubi shihani), dopakowanymi rękami, ma dużego plusa do wielu technik.
Kombinacja gruby//chudy, niski/wysoki itd. ma kluczowe znaczenie dla sensu robienia i skuteczności wykonaina poszczególnych technik, kto temu zaprzecza pieprzy farmazony.