Aikido uczy zupelnie czegos innego, czego sie w rok, 10 lat a czasem nawet przez pół zycia nie sposób nauczyć.
Uwielbiam to.
Uczy 'czegoś'. Nie zrozumiesz na razie czego. Musisz długo ćwiczyć nie zadając pytań.
Typowa retoryka Senseia z Aikidockiego treningu.
Muszę Cię rozczarować Aikia.
Jak mawiał pewien Himalaista
Istotą Aikido i przyczyną jego bezładu jest ślepe poszukiwanie rzeczywistości przez kogoś nam obiecanej.
W ciągu całej krótkiej historii, przez lata Shichani i wszelkie Aikidockie Autortety, zapewniali pozyskanego ucznia, że jeśli będzie powtarzać w nieskończoność kilka prostych technik, stosować pewne rytuały, kontrolować myśli to dzięki takiemu umartwianiu ciała i umysłu znajdzie coś po za samym treningiem czy "Sztuką Walki".
W miejsce 'skutecznościowej' pustki Uczeń ogląda się więc za kimś kto by mu podpowiedział, co wypada a co nie wypada robić, która myśl jest słuszna a która błędna, reagując automatycznie, kierując się wzorcem zachowań
i nie znajdując tej bezimiennej rzeczy żywi ślepą wiarę. Ta zaś jest przyczyną wewnętrznych konfliktów.
To właśnie czyniło przez lata wiele osławionych Autorytetów, wędrując od Mistrza do Mistrza, grupowo skupiając się w okół tego czy tamtego Shichana, by stopniowo po przez przez pokorne ćwiczenia i służbę w miarę upływu czasu móc docierać do owego kwiatu wewnętrznego.
W rzeczywistości wobec wszechobecnej pustki i narastających w nim konfliktów, w obronie racji w które uwierzył, czyni on wszytko by stać się ciasnym, małym i tępym oczyszczając się po trosze ze zdrowego rozsądku.
W końcu po kilkunastu latach dochodzi On do środka i okazuje się, że nie ma tam nic!
Nawet jeżeli cokolwiek znajdzie to znajdzie to jedynie na miarę własnego zniekształcenia.
Aikido w Twoim i powszechnym zaawansowanym wydaniu to pragnie autorytetu, po którym uczeń spodziewa się że ów zrobi w nim porządek. Autorytet który rzekomo rozumie sprawy lepiej od nas, mówi nam to starając się wcisnąć nas w nowy schemat i podług niego kształtować.