Ja pierdziu! Wielcy wojownicy, a obrażają się jak ktoś "chłopcem" albo paroma ...ujami rzuci! Jakby wam Szkoci na polu bitwy gołe dupy pokazali, to też byście się obrazili, że chamy i do domów poszli?
Ale do rzeczy...
Bjj cwiczysz pięć razy krócej niż aikido i podobnie jak Matuszczakowi aikido pozwoliło ci przejść wiele etapów na skróty.
Niestety, ale Redakcja się myli. Aikido w tym zakresie niczego mi nie dało, żadnego etapu nie przeszedłem na skróty. Owszem, znałem większość podstawowych technik BJJ zanim zacząłem regularnie trenować w klubie. Piszę "znałem" w takim samym znaczeniu w jakim swoje techniki "znają" aikidocy, tzn. potrafiłem zademonstrować i objaśnić balachę, kimurę, mata leo, sankaku nogami, itp. Także podczas treningu podstaw ( nazwijmy to kihon waza ) łatwiej ogarniam i łapię szczegóły. Ale w zastosowaniach, podczas sparingu, ta wiedza nie ma najmniejszego, powtarzam, NAJMNIEJSZEGO znaczenia. Nieco bardziej tylko uzdolniony ruchowo młody adept ( na dodatek lżejszy ode mnie), który o teorii, historii oraz kulturowym kontekście sztuk walki nie ma bladego pojęcia, bije mnie na głowę i, przykładowo, po niespełna dwóch latach treningów dostaje ( zasłużenie) niebieski pas. Gdybym miał wskazać jakąś dziedzinę, w której aikido umożliwiło mi przejście pewnego etapu na skróty, to byłaby to szermierka. Przede wszystkim dlatego, że od zawsze eksperymentowałem ze sparingami z użyciem bokkena w ramach treningów aikido.
Ale oczywiście Redakcja może się przejść do któregoś z warszawskich klubów BJJ i osobiście zademonstrować jak to aikido pozwala przejść coś na skróty.
Tego jak i paru innych kwestii nie mogą ścierpieć neofici bjj. Pokaż mi zawodnika w Polsce który coś osiągnał w bjj a nie ćwiczył wcześniej żadnej innej sztuki walki. Czyli bjj to w Polsce tylko nakładka na wcześniej zdobyte doswiadczenia (tak na marginesie nie ma w tym nic złego).
Ta teoria nie wyjaśnia jednak sukcesów tych zawodników BJJ, którzy wcześniej innych sztuk walki nie trenowali, a w turniejach NHB pokonywali bokserów, judoków, karateków, zapaśników czy adeptów kung fu - jak nie przymierzając Royce Gracie. Z tezą o nakładce się zresztą nie zgadzam - nie tylko z wyżej wymienionego powodu.
Wreszcie że bjj to bardziej sukces sportowy i marketingowy niż sztuka walki.
Redakcja się myli, bo Redakcja się nie zna. Trudno z tym nawet polemizować. BJJ ( a konkretnie Gracie jiu jitsu ) to była całkowicie nowa jakość w sztukach walki, inne umiejętności techniczne oraz inne rozwiązania taktyczne w walce z nieuzbrojonym człowiekiem, nie mające odpowiednika w innych sztukach walki. Tylko ktoś całkowicie niezorientowany może twierdzić, że judo i BJJ to w zasadzie to samo bo i tu, i tu występują te same balachy i inne dźwignie.
A to że nie rozumiesz wątku z Budo Ueshiby o kierowaniu przeciwnikiem jest dla mnie symptomatyczne bo to jest najciekawszy obszar poszukiwań Ueshiby.
Po pierwsze - nie miałem wcale zamiaru ustosunkowywać się do daleko posuniętych skrótów myślowych i uproszczeń zawartych w tekście przypisywanym Ueshibie. Wskazałem tylko na paralelę pomiędzy fragmentem o intuicji, a treścią współczesnej nauki.
Po drugie - w jakiż to sposób, wg Redakcji, M. Ueshiba dokonywał eksploracji tego obszaru? Medytując pod wodospadem? Siedząc wieczorem przy lampie i rozrysowując idealne kąty ataku i obrony jak Jaime Astarloa z powieści "Fechtmistrz"? No bo na pewno nie w drodze konfrontacji z przedstawicielami innych sztuk walki lub portowymi szumowinami.
Temat obecny zresztą we wszystkich japońskich traktatach szermierczych.
Uprzejmie proszę o tytuł traktatu oraz stosowny fragment.
Przeciwnikiem można kierować, ale nie może on znać naszej techniki i zamiarów. Dlatego Ueshiba doszedł do wniosku że walka sportowa nie ma sensu bo przciwnicy znają swoje zamiary i techniki
Redakcja sama to wymyśliła czy może przeczytała w jakimś źródle? Jeżeli tak, to proszę o tytuł, autora oraz numer strony. Póki co, aby nie być posądzonym o postawę roszczeniową, sam zacytuję wypowiedź M. Ueshiby na temat sportu. Tym razem, dla odmiany, pochodzącą z książki Johna Stevensa:
"Sport jest w dzisiejszych czasach bardzo powszechny i jako ćwiczenia fizyczne jest czymś bardzo korzystnym. Równierz w Aikido trenujemy nasze ciało, ale równocześnie używamy tego ciała do trenowania naszego umysłu, uspokajania ducha, a także poszukiwania pewnej jakości i piękna, których to wymiar w sporcie nie istnieje. Dzięki ćwiczeniu Aikido pielęgnujemy męstwo, szczerość, wierność, wielkoduszność i piękno, a równocześnie wzmacniamy i uzdrawiamy ciało. W Aikido uczymy się nie tego, jak wygrywać, ale jak zwyciężać w każdej sytuacji...".W "Budo" fragment o sporcie brzmi następująco:
"Wojownicy także ćwiczą swe ciała, ale jednocześnie używają ich jako wehikułów służących treningowi umysłu, wyciszeniu ducha i odnalezienia dobroci i piękna - tych wartości brakuje sportom" ( sic!).Literalnie rzecz biorąc, powyższe "złote myśli" Ueshiby to kompletne bzdury nie mające pokrycia ani w nauce, ani w rzeczywistości. W dodatku napisane przez kogoś, kto z jednej strony deprecjonuje sport, z drugiej - po kryjomu knuje jakby tu załatwić judoków ( co wynika z zapisków Admirała Tekeshita ) a z trzeciej - był doradcą w Butokukai w Kioto, organizacją rywalizującą z Kodokanem.
A inne kwestie to dopiero co uzgodniony temat, że Ueshiba rozumiał istotę walki i nie ma powodu by wątpić w jego kwalifikacje w tym względzie.
Oczywiście, że istnieją powody aby wątpić w kwalifikacje Ueshiby w tym względzie. Tym razem to ja zabawiłem się po szekspirowsku w machinatora ginącego od własnej machiny.
Ponieważ kolega Aikia z niezachwianą pewnością powoływał się na intencje M. Ueshiby ( co w naszym dziale forum jest powszechną praktyką - mnóstwo osób wie, co poeta miał na myśli) zacytowałem stosowny fragment "Budo" aby jego tezy obalić. W myśl zasady: chcesz się kłócić ze mną - idź się najpierw kłócić z autorem.
To nie znaczy jednak, że traktuję Budo jako wiarygodne i niepodważalne źródło. A dlaczego? Bo np. niektóre osoby ( Gozo Shioda ) podważa autorstwo M. Ueshiby, twierdząc, że ogólna część podręcznika została przepisana z innego źródła. Dalej - nie widziałem żadnej walki Ueshiby ( na filmach oczywiście ), żadnego innego materialnego dowodu potwierdzającego kwalifikacje Ueshiby "w tym względzie". Widziałem za to Ueshibę nieudolnie wykonującego shiho nage na amerykańskim żołnierzu, najlepszego ucznia Ueshiby ( 10 dan) żałośnie szarpiącego się z jakimś kiepskim judoką czy zapaśnikiem, itp.
Dlatego nad bezkrytyczny entuzjazm fana przedkładam starą, naukową zasadę sceptyzmu.
Czego i Redakcji życzę.
:wink: