Karate (kyokushin) co to jest?
Napisano Ponad rok temu
Oczywiscie wszyscy zlozecza na polityke zwiazana z kyokushin ale sam styl wydaje sie byc akceptowany jako skuteczny i jako prawdziwe karate. Nikt nigdzie nie nabija sie z kyokushin.
Moja grupa cwiczy jako nastepna po ............ nie chce tu wymieniac nazwy stylu poniewaz zauwazylem iz pojawil sie on ostatnio rowniez w Polsce ale, szczerze powiedziawszy kiedy pojawie sie w dojo kilka minut wczesniej moge troche popatrzec, moge ale nien chce poniewaz nie moge powstrzymac sie od smiechu. Jednoczesnie "zielenieje" z zazdrosci,
przy dobrych wiatrach u mnie cwiczy kilkanascie osob a w Macdonalds okolo 30, jak to jest?
Byc moze ktos z forumowiczow zna i moglby podac mi namary na jakis styl karate ktory wart by byl podejrzenia a jednoczesnie nie byl odmiana lub odpryskiem od kyokushin.
Napisano Ponad rok temu
Od wielu lat przygladam sie rozwojowi karate, odwiedzam roznego typu grupy reprezentujace rozne style i organizacje, czytam opinie adeptow roznych szkol karate zarowno na forach polsko jak i angielsko-jezyczych. Prawde powiedziawszy nie natknalem sie jeszcze na dojo czy grupe cwiczacych ktora zrobila by na mnie wieksze wrazenie, czym dalej od kyokushin tym wiecej Macdnalda. Wyglada mi na to iz czym wiecej Macdonalda tym wiecej cwiczacych.
Oczywiscie wszyscy zlozecza na polityke zwiazana z kyokushin ale sam styl wydaje sie byc akceptowany jako skuteczny i jako prawdziwe karate. Nikt nigdzie nie nabija sie z kyokushin.
Moja grupa cwiczy jako nastepna po ............ nie chce tu wymieniac nazwy stylu poniewaz zauwazylem iz pojawil sie on ostatnio rowniez w Polsce ale, szczerze powiedziawszy kiedy pojawie sie w dojo kilka minut wczesniej moge troche popatrzec, moge ale nien chce poniewaz nie moge powstrzymac sie od smiechu. Jednoczesnie "zielenieje" z zazdrosci,
przy dobrych wiatrach u mnie cwiczy kilkanascie osob a w Macdonalds okolo 30, jak to jest?
moze ktos z forumowiczow zna i moglby podac mi namary na jakis styl karate ktory wart by byl podejrzenia a jednoczesnie nie byl odmiana lub odpryskiem od kyokushin.
no chyba wlasnie tak to jest. od jakiegos czasu ludzie przychodza sie "poruszac". ale nie za ostro i nie za mocno, najlepiej tak zeby nic nie bolalo, zeby troche popracowac, odstresowac i miec jakies wyniki. Ja tego tez nie rozumiem.
Uprawiam amatorsko hokej na lodzie, gram w amatorskim klubie z roznymi lamagami, mecze jak sa to o pietruche, treningi dla fanu. Ale to nie zmienia mojego nastawienia ze cwicze na maksa, chce sie uczyc nowych rzeczy - a jest ich masa, a jak gram to nigdy nie odpuszczam, jak "wysiadam" to zjezdzam do boksu. ale wiekszosc ludzikow przychodzi sie poslizgac, wypic piwko po treningu i pogadac o dupach i samochodach.
Jak jest mecz, to wszyscy chca zebym byl w skladzie. Nie to zebym byl najlepszy, sa chlopaki, ktorzy lepiej jezdza ode mnie na lyzwach, maja o hokeju wieksze pojecie. Brakuje im natomiast czegos co ja wynioslem z karate - zawsze 100 procent performance i nigdy nie odpuszczamy, gramy i dogrywamy do konca, nigdy nie pekamy.
Fun jest wtedy jak cos potrafisz i jak wiesz ze dales z siebie troche wiecej niz wszystko.
To zreszta nie tylko sportu dotyczy. Obserwuje ludzi dookola i widze, czuje ze ich zaangazowanie w cokolwiek to jest max 60 procent ich mozliwosci. Oszcedzaja energie, ale to oszczedzanie jest tak meczace ze potem i tak na nic innego im sil nie starcza. A jesli w pracy sie nie dziala na 100 procent, to wlasciwie potem juz nigdzie. Jak wszedzie sa wyjatki, ale te tylko pokazuja w wyrazny sposob skale zjawiska.
Jesli masz mniej ludzi to znaczy, ze dobrze dzialasz. Dla mnie to proste.
Napisano Ponad rok temu
Sprawy o ktorych mowisz widac prawie wszedzie, trudno sie jednak dziwic ze goscie w wieku juz powiedzmy... doroslym cwicza dla rozrywki i zeby miec pretekst na wyjscie z domu. Zona mysli ze on cwiczy dwa razy w tygodniu a on przychodzi 3 razy w miesiacu, jak jego druga lala akurat nie ma czasu. Tak to bywa. Nie mozesz sie z takimi ludzmi porownywac, ciebie uksztaltowalo karate a ich telenowele i tv-show-y :wink:
Ale to tak na wstepie. Wazniejsza jest dla mnie sprawa tego co dzieje sie w sztukach i sportach walki. W karate sytuacja jest mniej wiecej taka jak opisal ja Sake, chociaz mcdonald karate to okreslenie pod ktorym kazdy rozumie co innego. Karate bez pompek i walki to dla jednych McD. Dla innych karate w ktorym nie robi sie 20 kata na treningu to tez McD. itd itp. Mysle ze twarde i niekomercyjne style okinawskie jak Goju i Uechi traktowaly i traktuja nadal nawet Kyokushin jak McD!
Od dawna zauwazam jednak pewna tendencje o ktorej ludzie karate nie chca wiedziec: mianowicie twarde chlopaki nie zapisuja sie na karate, to smutne ale prawdziwe. Akcenty juz od lat przesuwaja sie coraz bardziej. Na karate ida ludzie poszukujacy rekreacji,ruchu, egzotyki, szat liturgicznych i guru - sensei. Chcecie sie przekonac ze sa tez inni ludzie, tacy jak dawniej na waszych sekcjach? Idzcie na MT, Kickboxing, MMA albo Boks.
Standardowa odpowiedz karatekow jest taka ze karate jest elitarne, dla ludzi na wyzszym poziomie. To samo mowia aikodocy o sobie porownujac sie z karatekami :wink: Kilkanascie lat temu kiedy sale karate byly pelne ludzi, nikt o tej elitarnosci nie wspominal :wink:
Jest wiele powodow ktore zlozyly sie na taka sytuacje, to dosc zlozony proces, niestetyanalizy dokonywane przez karatekow sa zwykle silnie zabarwione emocjonalnie, czyli nieobiektywne i bardzo jednostronne.
Pozdrawiam serdecznie!
Napisano Ponad rok temu
Wyborowa
Sprawy o ktorych mowisz widac prawie wszedzie, trudno sie jednak dziwic ze goscie w wieku juz powiedzmy... doroslym cwicza dla rozrywki i zeby miec pretekst na wyjscie z domu. Zona mysli ze on cwiczy dwa razy w tygodniu a on przychodzi 3 razy w miesiacu, jak jego druga lala akurat nie ma czasu. Tak to bywa. Nie mozesz sie z takimi ludzmi porownywac, ciebie uksztaltowalo karate a ich telenowele i tv-show-y :wink:
Ale to tak na wstepie. Wazniejsza jest dla mnie sprawa tego co dzieje sie w sztukach i sportach walki. W karate sytuacja jest mniej wiecej taka jak opisal ja Sake, chociaz mcdonald karate to okreslenie pod ktorym kazdy rozumie co innego. Karate bez pompek i walki to dla jednych McD. Dla innych karate w ktorym nie robi sie 20 kata na treningu to tez McD. itd itp. Mysle ze twarde i niekomercyjne style okinawskie jak Goju i Uechi traktowaly i traktuja nadal nawet Kyokushin jak McD!
Od dawna zauwazam jednak pewna tendencje o ktorej ludzie karate nie chca wiedziec: mianowicie twarde chlopaki nie zapisuja sie na karate, to smutne ale prawdziwe. Akcenty juz od lat przesuwaja sie coraz bardziej. Na karate ida ludzie poszukujacy rekreacji,ruchu, egzotyki, szat liturgicznych i guru - sensei. Chcecie sie przekonac ze sa tez inni ludzie, tacy jak dawniej na waszych sekcjach? Idzcie na MT, Kickboxing, MMA albo Boks.
Standardowa odpowiedz karatekow jest taka ze karate jest elitarne, dla ludzi na wyzszym poziomie. To samo mowia aikodocy o sobie porownujac sie z karatekami :wink: Kilkanascie lat temu kiedy sale karate byly pelne ludzi, nikt o tej elitarnosci nie wspominal :wink:
Jest wiele powodow ktore zlozyly sie na taka sytuacje, to dosc zlozony proces, niestetyanalizy dokonywane przez karatekow sa zwykle silnie zabarwione emocjonalnie, czyli nieobiektywne i bardzo jednostronne.
Pozdrawiam serdecznie!
Trafne spostrzezenia.
Najwazniejsza w karate jest walka. Kontaktowa walka. Reszta to narzedzia, mniej lub bardziej skuteczne, ktore maja realizowac cel - byc dobrym w walce. To co jest poza tym celem to wynaturzenia karate, pojmowanego jako sztuka walki.
Slyszalem kiedys taka uwage, moim zdaniem prawdziwa - w jednym, sredniej wielkosci miescie, moze utrzymac sie jeden teatr czy opera, ktora ma 1500 miejsc na widowni. Ale jak nagle masz w miescie 15 oper to kazda z nich cienko przedzie. Mysle ze to glowny problem karate. Karate daje poza tym wiecej mozliwosci ucieczki od rzeczywistego celu sztuk walki. Jak sam wczesniej wymieniles - maniacy ktorzy robia z karate "medytacje w ruchu", cwicza tylko w szeregach, "katujac" sie bez celu, itp. Takich bzdur nie ma w boksie, czy MMA, tam sie cwiczy od razu walke jako taka, nie owijajac nic dookola. Karate jest inne, innych metod uzywa, a skuteczne jest tylko wtedy kiedy te metody podporzadkowane sa celowi, o ktorym juz pisalem.
Rozdrobnienie karate to czesc procesu marginalizacji dyscypliny - przykrywka jest odmienna "filozofia" czy reguly organizacyjne. Wrzucej jeszcze jeden kamyk. Mimo, ze szanuje shotokan i bezkontaktowe karate to nie wyobrazam sobie, zeby ktos mogl sie zainteresowac "bezkontaktowym boksem". to tez jest jeden ze sposobow postrzegania karate jako dziwnej dyscypliny.
MMA, Muai Thai, czy inni poza karate tez nie maja zbyt wielu zawodnikow. To mit, ze tam cwicza twardziele (pisze o masowosci dyscyplin). Ich zawody przypominaja raczej gale sztuk walki z kilkoma zaledwie pojedynkami w danej wadze, a nie regularne turnieje. Nie ma co z tym przesadzac.
To ciaglemlode w Polsce dyscypliny ktore nie maja wypracowanego systemu szkolenia. Istruktorzy sa w wiekszosci z kilkuletnim stazem i do metodyki karate, przy wszystkich jej niedoskonalosciach nie maja po prostu startu. Metody ke maja jak w nazwie, wymieszana.
Nie ma czego im zazdroscic. Dobrzy i twardzi zawodnicy znajda sie wszedzie, bez wzgledu na to gdzie i co cwicza. W karate ich tez nie brakuje.
Napisano Ponad rok temu
od jakiegos czasu ludzie przychodza sie "poruszac". ale nie za ostro i nie za mocno, najlepiej tak zeby nic nie bolalo, zeby troche popracowac, odstresowac i miec jakies wyniki.
.
Pod wzgledem metodyki chyba najlepiej wypada jednak boks, zapasy i judo czyli dyscypliny olimpijskie posiadajace pozadne podstawy teoretyczne. Karate ma tu pewien problem: koegzystencja metod wspolczesnych i starych i zwiazany z tym lekki balagan pt. "co, po co, ile i dlaczego".
Napisano Ponad rok temu
Zgadzam sie z toba. Bardzo trafne porownania! :wink: Chociaz uwazam ze twoja wypowiedz ktora cytuje ponizej dotyczy bardziej karate niz innych wspomnianych przez ciebie dyscyplin.
od jakiegos czasu ludzie przychodza sie "poruszac". ale nie za ostro i nie za mocno, najlepiej tak zeby nic nie bolalo, zeby troche popracowac, odstresowac i miec jakies wyniki.
.
Pod wzgledem metodyki chyba najlepiej wypada jednak boks, zapasy i judo czyli dyscypliny olimpijskie posiadajace pozadne podstawy teoretyczne. Karate ma tu pewien problem: koegzystencja metod wspolczesnych i starych i zwiazany z tym lekki balagan pt. "co, po co, ile i dlaczego".
Boks amatorski - czytaj olimpijski - w Polsce praktycznie nie istnieje, szkolenia mlodziezy sie wlasciwie nie prowadzi, to samo jesli chodzi o rozgrywki ligowe- skasowane - nie istnieja- MP - dramat.
Judo wypada tutaj o wiele lepiej, choc tez przechodzi kryzys. Bez porownania lepiej zorganizowane niz boks w Polsce.
Karate che siebie samo widziec jako cos wiecej, albo czasami jako cos innego niz sport. I to cos innego jest tak pojemne, ze mieszcza sie tam wszyscy ci co bic sie nie potrafia. Jesli wszystko rozgrywaloby sie na macie. twarza w twarz to sprawa jest stosunkowo prosta. Wiele rzeczy w karate dzieje sie poza mata, moze nawet wiekszosc, biorac pod uwage mizerie turniejowa. Nie chce powiedziec ze wszystko co poza mata sie dzieje jest zle, ale przeciez wiele glosnych nazwisk w polskim karate jest bez turniejowego rekordu.
Napisano Ponad rok temu
Jesli masz mniej ludzi to znaczy, ze dobrze dzialasz. Dla mnie to proste.
Ha , ha , ha , ale jaja 8O :roll: :wink:
Napisano Ponad rok temu
Jesli masz mniej ludzi to znaczy, ze dobrze dzialasz. Dla mnie to proste.
Ha , ha , ha , ale jaja 8O :roll: :wink:
Twoja wypowiedz bardzo duza wniosla do tematu, widac iz ja bardzo dokladnie przemyslales.
Tak nawiasem mowiac moj wpis o liczbie cwiczacych w moim dojo ukazuje pewien trend.
Otoz wlasnie policzylem i okazalo sie iz w moim dojo podjelo trening (przez okres prawie 4 lat) blisko 150 osob, sa to osoby ktore uiscily miesieczna oplate i oplacily ubezpieczenie, w wiekszosci przypadkow ich kontakt z kyokushin trwal od miesiaca do trzech, czasem o wiele krocej. Po treningu ktory skutkowal zakwasami zapal nagle wygasal. Czestym powodem rezygnacji byly rowniez walki.
Najczesciej zadawano mi pytanie, jak dlugo trzeba cwiczyc aby otrzymac czarny pas. Moja odpowiedz brzmiala zawsze tak samo: jezeli spelnisz wymagania zawarte w sylabusie to jutro, ale zwykla czas potrzebny do przygotowania sie to okolo 4 lata, po uzyskaniu odpowiedzi delikwenci przewaznie juz nie wracali. (dotyczylo to przewaznie osob mlodszych).
Tylko jedna osoba wytrwala od poczatku i dalej cwiczy.
Oczywiscie wolal bym aby w moim dojo w kazdej sesjii uczestniczylo przynajmniej 30 osob, jest to realne, ale nie mam zamiaru zmieniac kyokushin pod klientow.
Z treningiem kyokushin w moim dojo jest troche tak jak z ciaza, nie mozesz byc troche w ciazy, albo jestes albo nie, albo cwiczysz kyokushin abo nie, posredniej drogi niema
Napisano Ponad rok temu
Jesli masz mniej ludzi to znaczy, ze dobrze dzialasz. Dla mnie to proste.
Ha , ha , ha , ale jaja 8O :roll: :wink:
Twoja wypowiedz bardzo duza wniosla do tematu, widac iz ja bardzo dokladnie przemyslales.
Tak nawiasem mowiac moj wpis o liczbie cwiczacych w moim dojo ukazuje pewien trend.
Otoz wlasnie policzylem i okazalo sie iz w moim dojo podjelo trening (przez okres prawie 4 lat) blisko 150 osob, sa to osoby ktore uiscily miesieczna oplate i oplacily ubezpieczenie, w wiekszosci przypadkow ich kontakt z kyokushin trwal od miesiaca do trzech, czasem o wiele krocej. Po treningu ktory skutkowal zakwasami zapal nagle wygasal. Czestym powodem rezygnacji byly rowniez walki.
Najczesciej zadawano mi pytanie, jak dlugo trzeba cwiczyc aby otrzymac czarny pas. Moja odpowiedz brzmiala zawsze tak samo: jezeli spelnisz wymagania zawarte w sylabusie to jutro, ale zwykla czas potrzebny do przygotowania sie to okolo 4 lata, po uzyskaniu odpowiedzi delikwenci przewaznie juz nie wracali. (dotyczylo to przewaznie osob mlodszych).
Tylko jedna osoba wytrwala od poczatku i dalej cwiczy.
Oczywiscie wolal bym aby w moim dojo w kazdej sesjii uczestniczylo przynajmniej 30 osob, jest to realne, ale nie mam zamiaru zmieniac kyokushin pod klientow.
Z treningiem kyokushin w moim dojo jest troche tak jak z ciaza, nie mozesz byc troche w ciazy, albo jestes albo nie, albo cwiczysz kyokushin abo nie, posredniej drogi niema
w wiekszej grupie sie bez watpienia lepiej cwiczy. Ale zwiekszenie grupy kosztem bardziej liberalnego i lajtowego treningu to blad. na dodatek nie ma potem z tego jak wybrnac.
dopoki sa ludzie, ktorzy pokryja koszty organizacji treningu, to nie widac problemu, ale jak sie uprawia zawod trenera i trzeba z tego zyc to juz jest duzy problem.
Teraz sa inne czasy. Inni ludzie przychodza na treningi. Ja zdawalem na pierwszy dan po 12 latach treningu i to bylo stosunkowo szybko, za oplate egzaminacyjna trzeba bylo zaplacic tyle co za uzywane male auto i nie bylo pewnosci czy sie zda. Mialem kolegow w sekcji ktorzy dojezdzali 2 i pol godziny na trening w jedna strone i cwiczyli taka trase codziennie. Nie daj Boze zeby im autobus po treningu uciekl...
Jak to przystawie do historii, ktore teraz sie dzieja, to mnie na smiech bierze. Pamietam swoje treningi z grupy poczatkujacej. Dzisiaj po takim szkoleniu unitarnym to nie wiem czy by jedna osoba sie ostala. Im bardziej poronione cwiczenia i im bardziej w kosc, tym bardziej treningi byly "japonskie".
Metodycznie i technicznie wszystko wtedy bylo w powijakach, ale trening byl do granic twardy. Ludzie byli twardsi i nie pekali, nie marudzili. Dzis w tym metroseksualnym swiecie, modnie jest byc gejem, albo za niego sie podawac. Faceci dziaj nosza bizuterie jak kobiety, farbuja wlosy w pasemka, zeluja fryzury. Dzis to norma. Nic przeciwko temu oczywiscie nie mam, ale wiem ze jak przychodzi czas na meskie sprawy i meskie decyzje to dookola mam do czynienia z wieloplaszczyznowo slabymi facetami, na ktorych raczej nie ma co liczyc.
Jakby 20-30 lat temu ktos przyszedl w pasemkach na trening to najpierw by go wysmiali, a potem zadziobali. A dzisiaj? chlopak z zapadnieta klatka piersiowa, udajacy obojniaka przychodzi do trenera i chcialby czarny pas w 3 miesiace.
dzisiaj zajecia z mlodocianymi to nie jest jakies ksztaltowanie czegos tylko wyciaganie ludzi z dolka (w wiekszosci przypadkow). Trening jest w tym przypadku raczej terapia -zeby byc w miare zdrowym, w miare silnym, w miare normalnym. Mnie cos takiego nie bardzo interesuje.
Napisano Ponad rok temu
Ale zastanówmy się też nad rolą instruktorów. Sake5 przelicza osoby, które trafiły do jego dojo i stamtąd szybko odpadły. Narzeka na brak ducha i miękkość ludzi. Niestety, w erze gier komputerowych ludzie są przyzwyczajeni, że kolejne "poziomy" zdobywa się bardzo szybko. I ta niewielka ilość osób, która została na pewno świadczy o wysokim poziomie w Twoim dojo, ale świadczy też o tym, że nie udało się Tobie (czy osobie za to odpowiedzialnej) odpowiednio zmotywować ludzi do treningu i dawania z siebie wszystkiego. Skoro z ludźmi jest gorzej (choć nie wiem na ile jest to odwoływanie się do złotego wieku, stare jak ludzkość) to trzeba im pomóc wrócić na wyższe standardy. Wy, grupa zahartowanych jak stal sensei macie misję Nie wystarczy powiedzieć ćwiczącemu - czarny pas to najwcześniej za x lat i rzucić go w ferwor walki z pozostałymi ćwiczącymi, którym udziela się "ostra" atmosfera w dojo. Ważny jest też osobisty stosunek do ćwiczącego, odpowiednia zachęta i pomoc w utrzymaniu się na tej ciężkiej ścieżce. Ludzie przychodzą pełni obaw i jeśli dostaną na pierwszych treningach parę bomb na splot słoneczny to na pewno nie polubią tego zajęcia, skoro wiedzą, że od pewnego poziomu dzieli ich wiele ciężkich lat
Przy pierwszym treningu wydawało mi się, że miesiąc ćwiczenia to jakiś szmat czasu. Po miesiącu kolejną barierą było pół roku. Teraz nawet 10 lat nie wydaje mi się niczym nieosiągalnym. Jestem na odpowiednich torach, staram się żeby nic mnie z nich nie wykoleiło i życzę Wam abyście na w te tory wpasowali jak najwięcej osób.
Napisano Ponad rok temu
W 2008 roku robilismy w czasie ferii akcję "Zimowa akademia karate". Zaczynało 88 osób skończyło trochę ponad 40.
Dziś jak patrzę kto trafia na sekcję to aż mnie skręca, dzieciaki mają problem ze skłonem i złapaniem się za kolana. Zrobienie - UWAGA !!! - 1 prawidłowej pompki na początku to wyzwanie. Czasami myślę sobie - co to qrwa jest? Te dzieciaki nadają się na gimnastykę korekcyjną a nie na karate. W grupie starszej też czasami pojawia się ktoś nowy, najczęściej jakiś mięśniak z siłowni, bo ma fantazję na karate. Po max kilku treningach wybiera jednak hodowlę mięśni, bo tutaj trzeba się spocić w ruchu i zmęczyć, a kolega trzymający tarcze biję tak mocno, że "przez tarczę przechodzi". Utrzymanie się na drabinkach zrobienie nie pełnej "poziomki" a podciągnięcie kolan ... no 10 razy się uda ale nie wszystkim.
We czwartki mamy trening całego klubu w jednym czasie. Robiliśmy akurat na drabinkach podobne ćwiczenie do powyższego, ale ze skrętem i ułożeniem nóg jak do kopnięcia yoko-tobi geri. Po 10 x na stronę w ramach rozgrzewki. Po treningu podszedł do mnie jeden z ojców obserwujących trening grupy zaawansowanej i skomentował to że my jakieś robokopy jesteśmy, bo przecież ileż to trzeba ćwiczyć żeby do czegoś takiego dojść, a jego dzieciak to tak nie musi umieć.
Można by wiele opowiadać ...
Napisano Ponad rok temu
Ale zastanówmy się też nad rolą instruktorów. Sake5 przelicza osoby, które trafiły do jego dojo i stamtąd szybko odpadły. Narzeka na brak ducha i miękkość ludzi. Niestety, w erze gier komputerowych ludzie są przyzwyczajeni, że kolejne "poziomy" zdobywa się bardzo szybko. I ta niewielka ilość osób, która została na pewno świadczy o wysokim poziomie w Twoim dojo, ale świadczy też o tym, że nie udało się Tobie (czy osobie za to odpowiedzialnej) odpowiednio zmotywować ludzi do treningu i dawania z siebie wszystkiego. Skoro z ludźmi jest gorzej (choć nie wiem na ile jest to odwoływanie się do złotego wieku, stare jak ludzkość) to trzeba im pomóc wrócić na wyższe standardy. Wy, grupa zahartowanych jak stal sensei macie misję Nie wystarczy powiedzieć ćwiczącemu - czarny pas to najwcześniej za x lat i rzucić go w ferwor walki z pozostałymi ćwiczącymi, którym udziela się "ostra" atmosfera w dojo. Ważny jest też osobisty stosunek do ćwiczącego, odpowiednia zachęta i pomoc w utrzymaniu się na tej ciężkiej ścieżce. Ludzie przychodzą pełni obaw i jeśli dostaną na pierwszych treningach parę bomb na splot słoneczny to na pewno nie polubią tego zajęcia, skoro wiedzą, że od pewnego poziomu dzieli ich wiele ciężkich lat
.
Bardzo trafne uwagi !
Można wybierać do swoich Dojo i ostro szkolić gladiatorów , tylko skąd ich wziąć ? A gdyby nawet i tacy licznie się pojawili to co ze słabszymi , którzy dzięki karate pragną stać sie silniejsi i nie tylko fizycznie , duchowo także . Nie mówię o kombinatorach idących zawsze na łatwizną , ale o solidnych ludziach , którzy na początku swojej przygody z karate są zwyczajnymi fajtłapami. Rolą instruktora nie jest marudzenie " kto mi tu przyszedł " i ze musi się z nimi męczyć , ale rolą jego jest stworzyć taką atmosferę i dostosować do ćwiczących w taki sposób program szkolenia , żeby zarówno instruktor jak i uczeń , wspólną pracą osiągneli wspólny cel.
Jeżeli instruktor tego nie potrafi to choćby miał wysoki stopień i liczne trofea z walk turniejowych , powinien zająć się czymś innym ale na pewno nie nauczaniem karate.
Napisano Ponad rok temu
Nie ma w tym nic dziwnego. Czego oczekujesz od młodocianych, którzy zazwyczaj kontakt z aktywnością mają na wfie, kiedy są przy piłce grając w siatkówkę czy kosza oraz w czasie 2-3 dziesięciominutowych rozgrzewek w tygodniu? Jeśli jeszcze do tego są jednymi z tych "słabszych" to nawet do tego się nie przykładają, a przy piłce są stosunkowo rzadziej. Ale nawet oni, jeśli nie zniechęci się ich pierwszymi treningami szybko nabiorą podstawowej kondycji i wtedy można pokazać im drogę do samorozwoju. I naprawdę nie jest to jakieś dziwne gadanie, stałe podtrzymywanie motywacji, nawiązanie osobistego kontaktu z ćwiczącym i przestrzeganie go przed najczęstszymi błędami, które są Wam doskonale znane mogą dać ogromne rezultaty. Ten czarny pas daje pewien autorytet i odpowiedzialność, prawdopodobnie instruktorowi sztuk walki będzie łatwiej nauczyć dziecko nosić czapkę i szalik na mrozie niż rodzicom
Napisano Ponad rok temu
Są również inni rodzice motywujący, zachęcający. Mam tu również ciekawy przykład. Mama jednego z chłopców przez pierwszy rok przychodziła na treningi i ... szydełkowała. W kolejnym roku postanowiła, że skoro przychodzi to też będzie ćwiczyć. Teraz ma za sobą cztery lata treningów i 5 kyu na pasie. Uczestniczy w zajęciach swojego syna i w zajęciach grupy starszej. Po pierwszym egzaminie z walkami powiedziała że ma dość. Ale już na kolejnym treningu pojawiła się i powiedziała, że siniaki zejdą a ona nigdy się nie czuła tak fajnie, bo dała radę. I to jest fajne.
Inny przykład - ojciec, który we wrześniu był zdziwiony że jego syn nie potrafi zrobić fikołka. Przez pewien czas w domu motywował dzieciaka do ćwiczeń. Teraz twierdzi, że gdyby wiedział że karate jest takie fajne to sam by trenował, ale ciągle miał obawy że nie da rady a karateka to musi być 100 kg chłopa. Teraz rozważa możliwość dołączenia od września.
Kolejny przykład: Chłopak po operacji serca, przyszedł do nas i bez naszych wymagań przedstawił plik badań i zaświadczenie od lekarza, że może podjąć treningi.
Czy "słabszy" może błysnąć? Pewnie, że może. Mój syn jest najmniejszy w swoim roczniku w szkole i jednym z mniejszych w sekcji, ale ma serce do treningu. Może i patrzy na mnie, że znajduję czas na ćwiczenia w domu. Ale ja go nigdy nie ciągnę na trening na siłę. Wie, że zawsze może powiedzieć, że dziś mu się nie chce. I nawet kiedyś powiedział, ale zaraz dodał, że jak założy karategi w szatni to mu się już zachce.
Napisano Ponad rok temu
Jedni posylaja dzieci powodowani wlasnymi niespelnionymi marzeniami i chca zeby ich dzieci nauczyc od razu wszystkiego, inni to rodzaj fajtlap ktorzy przyprowadzaja swoje dzieci nie wiadomo dlaczego, jak wspomnial Romanowicz "moj syn tego nie musi" Takich trzeba uswiadomic od razu: twoj syn nie musi byc wcale silnym czlowiekiem, nie musi byc tez uczciwy ani madry, i myc zebow tez nie musi ale ty szanowny tatusiu bedziesz odpowiedzialny za to co z niego wyrosnie :wink: Ja robie to mniej wiecej tak, czasem lagodniej czasem ostrzej i to daje dobre efekty.
Doroslych i prawie doroslych mam wiecej i im rowniez staram sie od samego poczatku pchac do glowy ile sie da, bo od glowy sie zaczyna.
Nie moge zgodzic sie z Sake, szanuje jego upor ale widze to inaczej. Ludzie przychodza do mnie: 1- nauczyc sie walczyc, 2- pracowac nad soba. (nie pamietam juz kiedy ostatnim razem uslyszalem pytanie "kiedy dostane czarny pas", widocznie tacy ludzie ida do innych sensei )
Moim zadaniem jako trenera i sensei jest im to umozliwic. Troska o to zeby jak najwiecej z nich doszlo jak najdalej jest moim zadaniem, ludzie przychodzac do mnie udzielili mi kredytu zaufania i za swoj rozwoj uczynili mnie odpowiedzialnym, ostatecznie za to tez mi placa.
Ale jest jeszcze jedna kwestia ktora chyba umknela uwadze przedmowcow, mianowicie czesc ludzi odchodzi bo "twoja oferta" - "twoj produkt" przestal im odpowiadac, niekoniecznie bylo "za ostro", czasem nawet po roku lub dwoch ktos dochodzi do wniosku ze to co cwiczy nie jest dobre i idzie gdzie indziej (pomijam tu czy maja oni racje czy nie - to inna sprawa). Polowa mojego dojo to wlasnie tacy ludzie.
Napisano Ponad rok temu
Napisano Ponad rok temu
Napisano Ponad rok temu
Unikamy pogoni za stopniami, bo w tej chwili, z punktu widzenia całego wora karate o niczym nie świadczą, chociaż u Jeremicza jest poziom, dla niektórych niestety jest
Co dokladnie mial kolega na mysli piszac to zdanie?
Napisano Ponad rok temu
chyba jemu chodzi o fakt ,że rzadko kto tam zdaje na czarny pasUnikamy pogoni za stopniami, bo w tej chwili, z punktu widzenia całego wora karate o niczym nie świadczą, chociaż u Jeremicza jest poziom, dla niektórych niestety jest
Co dokladnie mial kolega na mysli piszac to zdanie?
Napisano Ponad rok temu
Utrzymywanie poziomu technicznego a co za tym idzie nie puszczanie bubli na shodan.
Nie dawanie stopni za przyłączenie lub nie dawanie okazji do "zdawania" za samo przyłączenie do federacji.
Rozwój w kierunku który mi osobiście odpowiada. Może to zasługa również szefa naszego klubu, bo przecież to głównie on podjął decyzję o połączeniu się z PFKK i jak go znam, od bardzo wielu lat, nie kierowały nim chore ambicje co do posiadania wysokiego stopnia.
To wystarczające powody żeby odczuwać satysfakcję z układu w jakim się znalazłem. Ale podkreślam jeszcze raz mówię to tylko za siebie.
Użytkownicy przeglądający ten temat: 0
0 użytkowników, 0 gości, 0 anonimowych
10 następnych tematów
-
Łowy coroczny temat
- Ponad rok temu
-
Kto doradzi dziewczynie gdzie kupic Kobutan?
- Ponad rok temu
-
DLACZEGO DZIECI POWINNY TRENOWAĆ KARATE
- Ponad rok temu
-
Cykliczne staże goju ryu
- Ponad rok temu
-
Łowy. Coroczny temat ...
- Ponad rok temu
-
Poszukuje osoby do napisania artu
- Ponad rok temu
-
Seido - pierwsza książka po polsku !!!
- Ponad rok temu
-
Ogólnopolska Sesja Szkoleniowa Okinawan Goju Ryu Karate Do
- Ponad rok temu
-
obozy Kyokushin w Rosji
- Ponad rok temu
-
Obóz zimowy Bawaria 2010 - Shihan Ingo Freier
- Ponad rok temu