Capoeira - Ryszard Dudek
Napisano Ponad rok temu
Przychodziłem na kolejne treningi z coraz większym zapałem. Wciągnąłem swojego brata i tak rozpoczęła się nasza przygoda z Capoeirą. Na początku było nas ok. 30, treningi odbywały się w poniedziałki i środy (chyba, że już coś mylę). Z czasem, jak to zawsze bywa liczba osób zmniejszała się i zaczynałem mieć obawy, czy nie zakończy się to szybciej niż się rozpoczęło. Kiedy zapytałem o to p. Ryszarda, odpowiedział "będę tu przyjeżdżał dopóki ostatni z nas nie zrezygnuje" (jak się potem okazało to właśnie ja byłem jednym z takich ludzi).
Czas mijał, a ja byłem coraz bardziej pochłonięty Capoeirą. Ćwiczyłem po treningach na trawie, piasku (wszędzie tam gdzie było trochę miejsca) z bratem i kolegą. Po jakimś czasie p. Ryszard Dudek przyjeżdżał już tylko w poniedziałki, aby nauczyć nas czegoś nowego i skorygować błędy. Gdy sam nie mógł przysyłał nam swojego podopiecznego "Muchę", który razem z nim trenował w Lidzbarku Warmińskim (ok. 20 km od Bartoszyc).
Nie sprawiało nam to większego problemu. W wakacje, trenowaliśmy od samego rana do nocy. Szlifując nowo poznane techniki. Wszystko było fajnie do momentu jak p. Ryszard Dudek zaprzestał stopniowo się u nas pojawiać (tłumaczył to później tym, że jeździ po całej Polsce i nie zawsze udaje mu się do nas dotrzeć). Pomimo tego przychodziłem z małą już grupką na kolejne treningi (ok. 10 osób, która na prawdę pokochała Capoeirę jako sztukę, a nie akrobatykę).
[edit]na prośbę osoby, o której w tym fragmencie mowa - usuwam dyskusyjne szczegóły, do załatwienia prywatnie między stronami[/i]]
2 lata temu próbowaliśmy odnowić treningi, jednak trafiliśmy nie w tą grupkę młodzieży co trzeba. Przychodziły osoby mające w głowie "potężne śruby, olbrzymie fiflaki i salta". Plan spalił na panewce, a my już nigdy niczego nie zaczynaliśmy.
Ale to nie koniec. Jakiś rok temu zauważyłem na drzwiach mojej szkoły ulotkę związaną z Combat'em. Jako że w moim mieście jest tylko sekcja karate, a to było kompletną nowością, bez zastanowienia poleciałem na pierwszy trening. Ku mojemu zdziwieniu "trenerem" był nie kto inny jak Ryszard Dudek. Wspomniałem tylko, o tym, że kiedyś prowadził u nas Capoeirę ale widocznie nie za bardzo się tym przejął. Zostałem na treningu, zebrałem parę guzów ale nie wróciłem tam już. Dzisiaj w Bartoszycach coś takiego jak Combat już chyba nie istnieje.
Koniec. Wybaczcie, że się tak rozpisuję ale takie mam przyzwyczajenie
Jeśli jest tu ktoś kto ma kontakt z tym człowiekiem, to będę wdzięczny za jakieś informacje dotyczące dalszych zajęć lub choćby krótkiej odpowiedzi na mój tekst
Pozdrawiam
Napisano Ponad rok temu
Rozumiem, że dochody z tak malutkiej grupy jaką była właśnie nasza to "nic ciekawego", ale czy chęć i pasja do robienia czegoś do końca nie gra tutaj żadnej roli? Z tego co wiem, p. Ryszard uczy Capoeirę i Combat na terenie całej Polski (opłata miesięczna za sam Combat to bodajże 80 zł), skoro ktoś decyduje się na kolejne miasto i kolejną grupę to czy nie powinien, chociaż nas o czymś poinformować? Jak jeszcze coś mi przyjdzie na myśl to napiszę.
Napisano Ponad rok temu
Swego czasu trafiłem na informacje o tym panu, ot choćby na google:
Już po raz drugi odbędą się w Lidzbarku Warmińskim Otwarte Mistrzostwa Polski w Ekstremalnych Sztukach Walki o Puchar Burmistrza Lidzbarka Warmińskiego dnia 13 sierpnia roku 2006 w hali widowiskowo-sportowej przy ulicy Polnej od godz. 16:00.
Odbędą się pokazy takich szkół walki jak : Aikido , Kendo, Capoeira, Kung Fu, Karate Kyoukushin, Martial Art Karate i wiele innych.Nie będzie klasycznych konfrontacji między zawodnikami, tylko układy do muzyki, co ma zachęcić ludzi do zainteresowania się prezentowanymi sztylami walki- mówi Ryszard Dudek, główny organizator festiwalu. - Ekstremalne sztuki walki to bardzo długa tradycja i specyficzne piękno, które właśnie chcemy pokazać.
Warsztaty Capoeira:
W trakcie mistrzostw zobaczyć będzie można pokazową grupe capoeiry z Lidzbarka Warmińskiego Takeshi Team.
Wśród startujących będą nie tylko zawodnicy z Polski ale również z Brazylii i Maroka. Właśnie z Maroka pojawi się mistrz akrobatyki ze swoją grupą cyrokową Al Hasani.Oprócz pokazów odbędą się warsztaty capoeiry, które prowadzić będą instruktorzy z Brazylii.Warsztaty będą trwać w dniach 1-14 sierpnia i zakończą się pokazem w Starych Jabłonkach podczas edycji mistrzostw świata w siatkówce plażowej.Pokaz ten organizuje Hotel Andreas w Starych Jabłonkach.
Marcin Lipski wrócił z Brazylii
[22.06.2006] To piękny kraj i bardzo otwarci ludzie - tak o swoim rocznym pobycie w Brazylii mówi Marcin Lipski z Lidzbarka. Rok temu poleciał tam, aby uczyć się capoeiry.
Dokładnie rok temu Marcin Lipski z Lidzbarka Warmińskiego spakował plecak, w kieszeń włożył 500 dolarów, słownik języka portugalskiego, kupił bilet i poleciał do brazylijskiej miejscowości Botucatu, aby uczyć się capoeiry - tej wywodzącej się z Brazylii sztuki walki. Teraz z bagażem doświadczeń wrócił do Polski i wspólnie ze swoim przyjacielem Ryszardem Dudkiem planuje otworzenie w Lidzbarku filii brazylijskiej szkoły capoeiry o nazwie - "Cordao de ouro". Marcin udowodnił, że marzenia się spełniają. Wystarczy determinacja i wiara w to co się robi. Przed wyjazdem do Brazylii był jednak pełen obaw. Nie wiedział jak zostanie przyjęty i jakich ludzi tam spotka? Zaryzykował i się opłaciło. Dopiął swego. Spełniły się jego marzenia. Ćwiczył capoeirę pod okiem najlepszych na świecie nauczycieli. Nie przeszkodziła mu w tym nawet bariera językowa.
Trzeba korzystać
A wszystko zaczęło się w Lidzbarku. Marcin od wielu lat interesował się i uprawiał różne sztuki walki. Pewnego dnia pojawiła się capoeira. Zaraził go nią Ryszard Dudek. Zaczęli ćwiczyć. Z czasem grupa powiększała się. Teraz liczy sobie ponad 150 osób i ćwiczą w niej młodzi ludzie z Gdyni, Dębna, Świebodzina, Elbląga, Gołdapii i Lidzbarka. Obaj lidzbarczanie byli samoukami. Postanowili więc, że poszukają kontaktów z brazylijskimi mistrzami i złożą w Lidzbarku profesjonalną szkołę capoeiry.
- Okazało się, że jedna z moich koleżanek ze studiów (Marcin jest z wykształcenia fizjoterapeutą) ma siostrę w Brazylii, która wyszła za mąż za brazylijskiego pastora - opowiada Marcin. - Złapaliśmy kontakt i zaczęliśmy rozmawiać przez internet. Okazało się, że kilka domów dalej mieszka jeden z nauczycieli jednej z trzech najbardziej cenionych szkół capoeiry.
Rozmawiali z nim o swoich planach i po jakimś czasie dostali zaproszenie do Brazylii.
- Nie mogłem nie skorzystać - mówi Marcin.
Później zostało tylko ustalenie konkretnego terminu wyjazdu. 16 czerwca ubiegłego roku lidzbarczanin siedział już w samolocie do San Paulo. Ryszard został w Polsce i cały czas prowadził warsztaty i powiększał grupę.
Szacunek dla Polaka
Celem podróży Marcina było Botucatu. 100-tysięczna miejscowość położona 150 kilometrów od stolicy. Tam już na niego czekała Kasia Fontes-Gomez Wiśniowska, Polka i jej mąż pastor - Renato. Po kilku chwilach zjawił Rodrigo, nauczyciel capoeiry.
- Od razu zaprosił mnie na powitalny trening - opowiada Marcin. - W niewielkiej sali gimnastycznej czekała na mnie kilkudziesięcioosobowa grupa jego uczniów. Na powitanie rozpoczęli grać i tańczyć. Przyznam, że byłem nieco przerażony. Oni w tańcu wyprawiali niesamowite rzeczy. Zaprosili mnie do środka. To był mój chrzest.
Marcin od początku został obdarzony niezwykłą sympatią i szacunkiem.
- Przyjęli mnie bardzo pozytywnie - podkreśla. - Byli wręcz zaskoczeni, że przyjechał ktoś z tak dalekiego kraju, aby ćwiczyć capoeirę.
Poźniej okazało się, że Marcin doskonale daje sobie radę pokazując co potrafi. Tym zaskarbił sobie olbrzymi szacunek u wszystkich ćwiczących. Tak wyglądał jego pierwszy dzień w Brazylii. Później zaczął poznawać narodową kulturę i tajniki capoeiry.
Trening za treningiem
Zamieszkał w skromnych warunkach na poddaszu w domu pastora. Niewielki pokoik przedzielony było kawałkiem ciemnego materiału. Na podłodze leżał materac i śpiwór.
- Do ćwiczenia capoeiry nic więcej nie było mi potrzebne - podkreśla. - Przecież nie pojechałem tam pławić się w luksusach. Dostałem dach nad głową, jedzenie i to mi w zupełności wystarczało. Zresztą w domu praktycznie tylko spał. Całymi dniami ćwiczył.
- Od poniedziałku do piątku miałem trzynaście treningów na które dojeżdżałem rowerem około 15 kilometrów - opowiada. - W weekendy trenowałem sam. Po zajęciach wracałem do domu około północy i nie miałem praktycznie na nic innego czasu.
Przez upór, determinację i i sumienność w treningach Marcin zdobył olbrzymi szacunek wśród brazylijczyków.
- Oni trenują dwa trzy razy w tygodniu, a ja robiłem to codziennie - podkreśla. - Zdawałem sobie sprawę z tego, że nie mogę mieć Brazylii na co dzień, więc próbowałem maksymalnie wykorzystać czas.
Jesteśmy smutasami
W trakcie całego pobytu poznał czterech nauczycieli capoeiry. Przez pierwsze trzy miesiące jak cień podążał za Rodrigo, swoim nauczycielem. To on wszędzie go ze sobą zabierał. Pokazywał brazylijską kulturę ćwiczenia i życia z capoeirą.
- Nie ukrywam, że było mi ciężko, bo wszędzie musiałem chodzić ze słownikiem - mówi. - Później okazało się, że język nie jest aż tak wielką barierą. Capoeira, taniec, ruch mówią wszystko o drugim człowieku. To filozofia i sposób na życie. Bardzo dobrze rozmawia się z drugim człowiekiem poprzez taniec. Oczywiście powoli uczyłem się także mówić po portugalsku i było coraz lepiej.
Z każdym dniem podnosił swoje umiejętności i doskonalił język. Przeszedł też egzamin, który zdał bardzo dobrze. Zdobył stopień graduadu (pozwalający na prowadzenie zajęć). Nazwano go Dragao, czyli Smok.
- Im bliżej powrotu do Polski, tym jeszcze mocniej trenowałem - mówi Marcin. - Dlatego do końca wszyscy dążyli mnie ogromnym szacunkiem. Nie miałem wrogów, tylko samych przyjaciół. Zresztą brazylijczycy mają takie usposobienie. Cały czas są weseli i otwarci na drugiego człowieka. My Polacy w porównaniu do nich jesteśmy smutasami. Mimo, że tam gdzie byłem ludziom nie żyje się najlepiej i jest bieda to pozytywnie podchodzą do życia i nie przejmują się, bo uważają, że zawsze jakoś będzie.
Poszerzanie grupy
Pieniądze praktycznie nie były mi potrzebne.
- Wszystko dzięki Kasi i Renato, którzy bardzo mi pomogli dając mi mieszkanie i jedzenie. Dla nich najbardziej chciałbym podziękować za wszystko - podkreśla.
Marcin mimo to nie potrafił usiedzieć na miejscu i w wolnych chwilach robił masaże sąsiadom i pomagał w codziennych pracach.
- Za zarobione w ten sposób pieniądze kupiłem instrumenty ludowe, które przywiozłem do Polski.
Teraz kiedy jest w Lidzbarku nie potrafi usiedzieć na miejscu. Razem z Ryszardem Dudkiem jeżdżą po Polsce prowadząc warsztaty z młodzieżą. Zajmują się także organizacją II Międzynarodowego Festiwalu Sztuk Walki, który odbędzie się w Lidzbarku, w połowie sierpnia. Wcześniej od lipca będą gościć dwóch nauczycieli z Brazylii, z którymi Marcin ćwiczył. Oni też, poprowadzą w sierpniu (1-14) oni dwutygodniowe warsztaty capoeiry. Będą przygotowywać młodzież do pierwszych egzaminów na stopnie wtajemniczenia. Wiosną przyszłego roku w Lidzbarku pojawi się Virgulino, mestre grupy "Cordeo de ouro" i przeprowadzi egzaminy.
- Czujemy się zaszczyceni, że brazylijscy mistrzowie capoeiry przyjadą do Lidzbarka, aby pomóc nam w otworzeniu filii swojej szkoły - mówi Ryszard Dudek. - Będzie to pierwszą taka placówka w Polsce. Cieszymy się również, że będzie to właśnie ta konkretna szkoła. Jest jedną z trzech najbardziej poważanych w Brazylii, a swoim podejściem do capoeiry odpowiada naszym oczekiwaniom.
- Teraz kiedy wszystko ułożyło się po naszej myśli i powstanie w Lidzbarku profesjonalna szkoła capoeiry na nas będzie spoczywał obowiązek szkolenia, rozwijania i poszerzania grupy - dodaje Marcin. - Będziemy także musieli raz w roku wyjechać do Brazylii. Mimo, że w Polsce ćwiczymy ją od kilku ładnych lat to uważam, że jest to dopiero początek naszej przygody z capoeirą.
Radosław Bielecki
Brazylijska sztuka walki
- Capoeira jest dla mężczyzn, kobiet i dzieci; jedynymi, którzy nie powinni się jej uczyć są ci, którzy nie chcą - powiedział nie żyjący już mistrz tej sztuki Mestre Patstinha.
Ciemność. Jedynie scena Bartoszyckiego Domu Kultury oświetlona była leniwym światłem, które sączyło się na siedzących w Roda (z port. krąg, koło). Cisza. Siedząca na widowni młodzież w skupieniu przyglądała się scenie. Ryszard Dudek, który od dziewięciu lat uczy capoeiry włącza muzykę. Z głośników wydobywa się dźwięk baterii (z port. orkiestra). Gracze parami wchodzą do kręgu i prowadzą symulowana walkę zwaną jogo.
Nie ma walki bez muzyki
- Mówi się, że capoeira jest najpiękniejszą z walk i najgroźniejszym z tańców - mówi Ryszard Dudek zwany "Wilkiem". - Najważniejszym jej element jest oszustwo. Brazylijczycy, aby przeżyć musieli stosować oszustwo. Stąd te zwolnione ruchy w walce, udawane ciosy.
- Nie ma capoeiry bez muzyki - mówi Wilk. - Muzyka nadaje rytm. Jeśli jest wolna tańczymy nisko przy ziemi, jeśli szybka tym bardziej idziemy w górę. Ale muzyka mechaniczna stosowana jest jedynie na treningach i to też w wyjątkowych okolicznościach. - Jak najbardziej wskazana jest gra na instrumentach - mówi trener capoeiry. - Podczas gdy dwóch zawodników tańczy, rytm wybija się im na berimbau, bębenkach, dzwonkach. I śpiewa, ale wyłącznie portugalskie pieśni.
25 lat treningu
To już tradycja, a mi zależy, aby młodzież uczyła się tego języka - przyznaje Ryszard Dudek. - Każda szkoła capoeiry opracowała swoją własną pieśń.
"Capoeira Angola jest niczym woda, można ją przelewac z naczynia do naczynia, przybiera różne kształty. Capoeira Angola jest jak rzeka, nieważne jak szybko płynie, ona i tak osiągnie swój cel..."
powiedział mi to Ryszard Dudek. Pozdrawiam.
gdzieś tam kiedyś jeszcze czytałem, że capoeira poznał w wojsku. Taki nasz polski troche Santo troche Adam Faba
Napisano Ponad rok temu
Napisano Ponad rok temu
Jako że w moim mieście jest tylko sekcja karate, a to było kompletną nowością, bez zastanowienia poleciałem na pierwszy trening.
A myślałeś może, żeby pójść na to karate? gwarantuje Ci, że parę lat poświęcenia się czemuś co masz pod nosem przyniesie Ci wyśmienite efekty.
Napisano Ponad rok temu
Sou, nie twierdze, że p. Ryszard Dudek to "zły człowiek", nie mam mu za złe z Abadami, a jedynie za hm.. nie wiem jak to nazwać... rezygnacje z prowadzenia treningów.
Napisano Ponad rok temu
Chodziłem na karate 3 lata, jednak to nie to... Nie wiem dlaczego ale "nie czuję" tego sportu i sztuki walki. Nie chodzi tu o żadne zajawki, modę na mma, bjj i mt bo na to nigdy nie patrzę (zresztą wtedy jeszcze w moim mieście nikt nie wiedział co to oznacza). Brakuje mi w karate częstrzych sparringów i kontaktu, który powoduje, że wiem, iż jest to sztuka walki.
Przez cały okres moich treningów nie miałem kimona, a co za tym idzie nie podlegałem gradacji. Moja rodzina uważała, że i tak zaraz skończę z moim 'kolejnym' zainteresowaniem i nie za bardzo się tym przejmowali... Nie miałem jakiegokolwiek oparcia w bliskich (zresztą tak jest nadal).
Napisano Ponad rok temu
ile grup i ilu ''mesztre''
pozdro
Napisano Ponad rok temu
Rysiek tylko i wyłącznie naucza Survival Combat System, systemu ktory sam stworzyl i sformalizował.
T-akeshi Team nie jest grupą capoeira jak pisało w tamtym artykule, ale grupą promująca Martial Arts Trickz, czyli akrobacie powiązane ze sztukami walki. Jej założycielem jest Ryszard Dudek.
RD, organizuje też co roku (o ile sie nie myle od 2005) roku Lidzbarski Festiwal Sztuk Walki, i od 2006 roku co rok odbywają się OMP w extremalnych sztukach walki o puchar prezydena LW. nie wiem czy jest jeszcze jedna taka impreza promujaca same Martial Arts Tricks jak ta.
pzdr.
Napisano Ponad rok temu
[link widoczny dla zalogowanych Użytkowników]
Napisano Ponad rok temu
uczył sie capo w wojsku od kolegi
tu mnie najbardziej teraz interesuje wlasnie ten kolega. ciekawe kim był i co to za wojsko było.
Napisano Ponad rok temu
Na koniec mam prośbę do Państwa. Nie używajcie więcej mojego nazwiska w tak brzydkich celach. Piszę to do wszystkich. Wiem ,że tak łatwo się stuka w klawiaturę , ale można tym wyrządzić krzywdę innym nawet o tym nie wiedząc, a to nie przystoi ludziom sztuk walki.
Pozdrawiam.
Napisano Ponad rok temu
Dzielimy razem podwórko (Mazury), stąd moje zainteresowanie przeszłością Capoeira tutaj. Kolegujemy się z Dragao, który robi dobrą robotę dla swojej grupy, ja również nie szczędzę wysiłków na pracę dla Camangula. Znana jest powszechnie historia Capoeira w Polsce jako całokształcie, ale wiadomo, że każdy region ma swoje jej odgałęzienie. Stąd zainteresowanie. Czy byłby Pan skłonny opowiedzieć jak to wyglądało od samego początku? Kim był tajemniczy kolega z wojska uczący Pana capoeira?
Napisano Ponad rok temu
P.S. Serdecznie proszę o usunięcie tego brzydkiego tekstu na mój temat .
Napisano Ponad rok temu
Ja już nie młody też trochę odniosłem wrażenie że większość postów na forum zamienia się w zajadłą wzajemną krytykę a często obrzucanie błotem itd. Trochę tak jakby nie moje klimaty, dlatego post pana R.D mnie ujął za serce.
No ale cóż się dziwić przecież tu wojownicy a dyskusje (jak już pisałem) typu "co jest lepsze judo czy karate" przypominam sobie jeszcze z podstawówki. Ja wtedy byłem za "judo"
Pozdrawiam.
Napisano Ponad rok temu
w elblagu nie ma juz capoeira CDO, została jedynie wątła, jak narazie, sekcja Capoeira Abada pod wodzą pana Marcina Kalinowskiego.
pozdrawiam : )
Napisano Ponad rok temu
Użytkownicy przeglądający ten temat: 1
0 użytkowników, 1 gości, 0 anonimowych
10 następnych tematów
-
Capoeira i brak czasu na treningi w szkołach
- Ponad rok temu
-
Przyspieszanie filmów
- Ponad rok temu
-
Capo Gdańsk
- Ponad rok temu
-
Kij w mrowisko - O co chodzi w Capoeira :)
- Ponad rok temu
-
Grupo Gatas Brancas - Capoeira XXL
- Ponad rok temu
-
capoeira Kraków
- Ponad rok temu
-
Nasze filmy
- Ponad rok temu
-
Wasze wypowiedzi
- Ponad rok temu
-
meia lua no chao w praktyce ;)
- Ponad rok temu
-
Po czym poznać dobry Berimbau??
- Ponad rok temu