A tak swoją drogą, co powiesz setkom ludzi w Polsce którzy biegają po rozpalonych do czerwoności węglach i nie doznają oparzeń chociaż powinni? Może, że im się stopy pocą ze strachu i wytwarzają ochronną warstwę tłustego potu chroniącą przed żarem jak to różni "mądrzy" usiłowali tłumaczyć?
Tak sie sklada, ze sam jestem jedna z takich osob. Po rozzazonych weglach chodzilem podczas warsztatow poswieconych tej sztuce, prowadzonych przez entuzjaste szamanizmu, pana Wojciecha Jóźwiaka (nie mylic z Ryszardem . Po sciezce dlugosci okolo 7 metrow wylozonej swiecacymi na czerwono, rozzażonymi weglami przeszedlem boso jesli sie nie myle jakies 6 razy. Szedlem w tempie srednio szybkim. Taki energiczny, tak zwany krok ogniowy. Nie czułem najmniejszego bólu. Przy przedostatnim przejsciu jakis malutki odprysk wegla czy drewna dostal mi sie między palce u stóp i chwilę tam został, powodując coś w rodzaju niewielkiego oparzenia. Swędzialo w tym miejscu przez kilkanaście godzin.
Przejście po takich węglach robi wrażenie i dostarcza dużo emocji. Szczególnie za pierwszym razem, kiedy widzi się przed sobą mieniący się żar. Wydaje się zupełnie niemożliwe, żeby mozna było po tym przejść bezpiecznie i pamiętam, że doje uczestników warsztatu rzeczywiście nie zdecydowało się na próbę, nawet widząc jak pozostałym się udaje. Ci którzy spróbowali, bez wyjątku przeszli wszyscy. Po pierwszym przejściu jest zwykle euforia i ulga jak po skoku ze spadochronem i powtarza się to raz po raz. Bardzo fajne doświadczenie.
Moim zdaniem polega to na jakimś efekcie fizycznym z dziedziny przewodnictwa cieplnego. Zdecydowanie nie ma w tym żadnej magii. Zadnej rozwiniętej kontroli "energii chi" nie posiadam, ani nie czułem. Nie zostałem też nią obdarzony na czas warsztatu. Przed wejściem na ścieżkę ogniową przechodzi się jakieś półtora metra po lekko wilgotnawej trawie. Poci się też, bo i trudno się z wrażenia i z gorąca nie spocić przed próbą. Być może sekret tkwi w powstaniu pod stopą jakiejś poduszki rozgrzanej pary. Moim zdaniem wszystkie te niezwykłe rzeczy, które można zobaczyć w okolicach sztuk walki są cyrkowymi sztuczkami opartymi na prawach fizyki. W każdym razie chodzenie po rozgrzanych węglach na pewno jest taką sztuczką. Jeśli to ktoś demonstruje, nie jest to jeszcze dowodem żadnego jego mistrzostwa ani żadnych nadnaturalnych mocy. Skądinąd wiem o ludziach, którzy demonstrują taką umiejętność ze szczerym przekonaniem, że używają przy przejściu przez żar jakiejś energii, a jednocześnie są dobrymi nauczycielami walki. Umiejętność tę przekazano im w ramach tradycji, w sposób zrytualizowany i widzą ją zgodnie z tą tradycją. Pamiętam, że sam po warsztacie naraziłem się wielu uczestnikom, kiedy na liście dyskusyjnej napisałem, że sprawa nie ma charakteru magicznego i że żadnej "energii" nie posiadamy. Wywołało to wielką falę oburzenia. Co ciekawe, najspokojniej i najrozsądniej podszedł wówczas do tego sam prowadzący. Tak czy inaczej, to nie magia, tylko fizyka.
Paweł Droździak
[link widoczny dla zalogowanych Użytkowników]