Żeby żyła wyskoczyła na bicepsie
W tej małej siłowni, w piwnicy jednej z poznańskich szkół, ćwiczy 20 siłaczy. Sapią, stękają, czasem ktoś z wysiłku zawyje pod sztangą. Z głośnika duet Tatu. - Jak potrzebujesz sterydów, to do Martena. Ten z hantlami przed lustrem. Marten (kabel 43 cm) wygląda jak siłacz z kreskówek dla dzieci. Kiedy zapomni długich spodni, na siłowni spada mu autorytet. Wstydzi się chudych girek.Ćwiczy od pięciu lat. Zaczął w liceum. Ambicja. - Dwa najgorsze w klasie ciapalągi powiedziały, że nie wycisnę nawet 50 kg. Sztanga tak zaczęła mi się bujać, że musieli mi pomóc, boby mnie zgniotła. Zero siły.
Właśnie przyjął zamówienie. 240 kap-sułek superanabolonu. Dwóch kolegów z siłowni zaczyna nową kurację, każdy weźmie po 120 zastrzyków. Jedna kapsułka po 6,50 w hurcie. Na jednej kapsułce Marten zarabia 4 zł, ale z kumpli nie zedrze. Mówi, że 80 proc. ludzi na siłowni bierze. Na innych siłkach jest tak samo. - No, może mniej koksu jest w tych trzech najdroższych, o których pakerzy mówią z pogardą "wystawa trampków".
- Jedni biorą na siłę, inni na masę albo na wygląd. Taki pakuje, żeby mu brzuch się ładnie wyciął i żyła wyskoczyła na bicepsie.
Jeden bierze powoli, małymi dawkami, drugi na żywca, wszystko miesza i od razu sięga po jakąś petardę z koniem albo krową na opakowaniu. Sterydy dla zwierząt są tańsze. - Kumpel po tygodniu zrobił się silny jak koń, zaczął dźwigać o 30 kg więcej.
Marten przysięga, że nigdy nie koksował, bo się boi o zdrowie. Ale na siłce nikt mu nie wierzy. Skąd u niego taka masa i kwadratowa szczęka?
- Mam masę, bo aktualnie nie mam dziewczyny - tłumaczy się Marten - a dziewczyna to wiadomo, dodatkowy stres, a to, a tamto, i człowiek więcej spala.
Ma 25 lata, studiuje zarządzanie i marketing. Obiecywali, że po tym będzie praca. A to takie drugie liceum, wszystko po łebkach. Chodzi, żeby rodzice nie gadali. - Klasyczna ściemka - uśmiecha się Marten. Magisterkę kupi, bo nie ma cierpliwości.
Bokser koksu nie wytrzymał
Między seriami ćwiczeń podchodzi się do wielkiego lustra i ogląda ciało. Czy dobrze rośnie? Czy równo z każdej strony? Więc się prężymy i opowiadamy różne historyjki. Między atlasami krąży na przykład opowieść o psie, który przekoksował. Bokser miał pana, który lubił sterydy. Pan kłuł siebie w tyłek i tą samą strzykawką psa. Pan rósł pięknie i pies. Panu się podobało, że jego bokser wygląda jak olbrzymi rott-weiler. Aż pies przestał wydalać. Jak weterynarz go rozkroił, to nie było czego zszywać, jedno g... Pan koksuje dalej w pojedynkę.
- No co tam trzeba, kolego? - usłyszałem. - Trzeba brać, bo nie urośniesz. Może winko z deką? A najtańsza jest metka z omką, tylko 180 zł. - Marten może mi załatwić koks jeszcze dzisiaj. - No albo trochę teścia, będziesz mocny. Chyba że stać cię, kolego, na hormon wzrostu, będziesz duży, a może nawet wyższy o kilka centymetrów. Ale na dobrą kurację wydasz ze 12 tys. zł.
Poleca deczkę (Deca-Durabolin), najlepsza jest holenderska. A przy okazji może załatwić lewą viagrę.
Marten z koksem się nie narzuca, nowicjuszowi podtrzyma sztangę, powie, jak ćwiczyć plecy, a potem: - I co, młody, pizgasz żelazo i nie rośniesz? Weź coś, bo się zajedziesz.
I przychodzą. Po dwóch tygodniach, po miesiącu. Zamawiają, pytają, jak brać. On pyta hurtownika. Jak ten powie "raz albo dwa razy w tygodniu", to Marten powtórzy młodemu, "musisz brać dwa razy", żeby w interesie był większy ruch.
Do biznesu dostał się przez dwóch penerów z Dębca, których poznał na siłowni. Kiedyś zadzwonili do niego z trasy, że na sobotę potrzebują kok-su, a wracają z Belgii i nie zdążą odebrać. Podali adres. Sklep z legalnymi odżywkami i sprzętem sportowym. - Jak powiedziałem, że przyszedłem po koks, to facet chciał wzywać policję, krzyczał "*******laj, pomyliłeś adres". Uspokoił się, jak wymieniłem ksywki penerów. Zadzwonił z zaplecza, sprawdził. Dał koks i przepraszał, myślał, że to tajniak węszy.
Teraz Marten czeka, aż klienci wyjdą ze sklepu. Mówi, że wiele nie ryzykuje, bo koks to nie narkotyki, tylko lekarstwa, możesz mieć przy sobie.
Marten opowiada o fortunach, które powstały na koksie. W takim mieście jak Poznań jest z 60 siłowni, w każdej po 50 pakerów. To razem 3 tys. Z tego 2 tys. to klienci, jadą na koksie, więc hurtownicy dobrze żyją, mają z tego samochody, domy, wczasy.
Najtańszy sport w mieście
Marten zaprosił mnie do domu. Ojciec elektryk cały dzień pracuje. Dzielnica biedna, dużo "elementu". Chłopcy z kamienicy mają dziką siłownię w piwnicy. Czasem przyjdą po tani koks albo coś przyniosą.
- Jak za rogiem chłopak się zabił "maluchem", to przynieśli tubę z jego samochodu. Taki duży basowy głośnik, umpa, umpa, za 900 zł. Lekarz tamtego jeszcze reanimował na ulicy, a oni już chodzili z towarem wykręconym z "malucha". Marten powiedział, że od trupa nie weźmie: - Co wy, sumienia nie macie?
- Co trupowi po tubie? - dziwili się. - A komórkę od pobitego to weźmiesz, chociaż jego bardziej boli.
Ostatnio przylecieli do niego z nożem, że im "wy***kę wcisnął". Wy***ka to podrobiony koks. Olej jadalny albo woda. Nie zejdziesz po tym, ale szpital możesz zaliczyć. Poszło o jedną fiolkę deki (2 mililitry na dwa zastrzyki). Była mniejsza od pozostałych, podejrzana. Musiał ją wymienić u hurtownika. Facet się nie zdziwił. - Przy takich ilościach wy***ka się zdarza, szczególnie w ruskich partiach. Masz nerwowych klientów.
Hurtownik zawsze pyta: "Dla siebie bierzesz, dla kumpla czy obcego?". Obcemu można wcisnąć wy***kę. - Nieraz klient nie zauważy, walnie sobie w tyłek kilka mililitrów wody i targa żelazo. Biceps mu rośnie i myśli, że to od zastrzyku.
Stare koksy biorą prosto od hurtownika albo najwyżej z drugiej ręki, a na małolacie zarabia czterech pośredników.
Marten jest wielki, ale łatwo się wzrusza, na filmach i w ogóle. Oczy mu się szklą, kiedy opowiada, jak mama płakała, bo zobaczyła jego pierwszy tatuaż. Czuł się, jakby się matce popsuł.
Po chłopakach z dzielnicy widzi, że koks niejednego stawia na nogi. - Wąchał taki klej, chlał byle co, chudy, najwyżej 60 kilo, pół człowieka. Brał się za rozpaczliwą złodziejkę, jak gówniarz, byle przeżyć, brudny i obdarty. A wziął koks, urósł do 90 kilo. Przyjemnie popatrzeć, ma poważanie. Ma cel i zajęcie, siłka uczy dyscypliny. Najtańszy sport w mieście. Oczywiście, że dalej kombinuje, ale już z godnością, jak człowiek. Dba o rodzinę.
Wielkie serce jak u krowy
- Jak szukasz dużego koksa, to idź do Odyńca, kłuje się od lat.
Marek albo Odyn, Odyniec, bo ma groźny wygląd. Kiedy z głową w dół wyciska nogami 370 kg żelaza, czaszka robi mu się czarna od krwi, która pulsuje pod łysiną. Na oko pod trzydziestkę, a w dowodzie - 22 lata. Chodzi po siłowni, szeroko, młodzi schodzą mu z drogi. W kablu - 48. Kiedy zaczęliśmy rozmawiać, okazał się sympatycznym chłopakiem.
- Pół metra w łapie? - nie mogłem uwierzyć.
- Kiedy zaczynałem, wyglądałem jak piłeczka, cienkie nóżki, wielki brzuch, szeroki tyłek, w kablu tylko 28. Ważyłem 65 kg.
Teraz, zimą, kiedy pakerzy osiągają szczyt masy, Odyniec dochodzi do 115 kilogramów.
Pierwszy zastrzyk zrobił mu starszy kolega, którego przed laty kłuł po raz pierwszy inny sterydowiec. Tamtego z kolei kłuł słynny Rocky, znany poznański siłacz. Takie międzypokoleniowe przekazywanie strzykawki. - Ten mój kumpel jest dzisiaj wielki, pracuje w ochronie, a kumpel kumpla jest jeszcze większy i chodzi przy jednym poznańskim gangsterze. No, a z Rockym coś się stało, wrócił niedawno na siłkę i nikt go nie poznał, strasznie zjechał. Taki mały, że przykro patrzeć. Tylko mu siła została.
Odyniec hoduje świnie z rodzicami, mają gospodarstwo pod Poznaniem. Czasem podrzuci trochę karkówki chłopakom z siłowni, ale sam wieprzowiny nie je, za tłusta. Tylko piersi kurczaka. Sam sobie gotuje. Pięć posiłków, podwójne śniadanie i obiad. Dużo ryżu, bo ryż szybko przelatuje i znów masz wilczy apetyt. Tygodniowo bierze dziewięć zastrzyków. Trzy razy po trzy. Kłuje się sam w udo. Nieraz przy śniadaniu - w jednej ręce buła, w drugiej strzykawka.
Sterydy trzyma w pokoju, matka mu po rzeczach nie ryje. Pieniądze ma, bo zarobi przy świniach.
Już 20 razy był na cyklu. Ale mnie odradza. Bo to chemia. Synowi też by nie pozwolił.
- To po co bierzesz to świństwo?
- Wszyscy biorą. Jednemu szkodzi, drugiemu nie, jak papieros. Chcesz być wielki, więc bierzesz. Potem boisz się zjechać, żeby nie mówili "był wielki, a teraz mały", więc koksujesz coraz więcej. Może gdyby mnie serce mocno bolało albo wątroba czy nerki. Albo w łóżku coś było nie tak. Ale wszystko jest OK. Więc sobie myślę: inni palą, chleją, a ja piję tylko w sylwestra, papierosy rzuciłem, jem zdrowo, bez tłuszczu...
- Ale serce może w końcu nie wytrzymać takiej masy.
- Może. Ale kiedy kroili jednego pakera na sekcji - ktoś go zabił czy sam się autem rozwalił - to miał serce wielkie jak u krowy. Tak słyszałem. Widać serce też rośnie od sterydów, jak każdy mięsień.
Odyniec ma maturę, chce zdawać na rolnictwo. Ma przejąć gospodarstwo po rodzicach. Na siłowni nie lubi przednówka, bo z pierwszymi promieniami słońca pojawiają się "sezonowcy, psia ich mać". - Kupa łysych ****ków. Chudzi i bladzi, kłują się, czym popadnie, i po dwóch miesiącach są dwa razy więksi. Latem już ich nie ma, prężą się na plaży z obojętną miną, jakby mięśnie im same wyrosły.
Doktor Szymon z Dolnej Wildy
Trochę żal mi się zrobiło sterydziarzy. Uzależni się taki od siłowni, targa żelazo jak niewolnik i jeszcze to nieprzyjemne kłucie w zadek. Wielu się tego boi, dlatego na każdym osiedlu i w każdym fyrtlu jest jakaś "pielęgniarka", chłopak, który kłuje innych. Na Dolnej Wildzie w Poznaniu kłuje Szymek, ksywa Doktor.
Umówiliśmy się na colę w Aralu, bo bardziej anonimowo. Ma 20 lat, kabel - 46 cm. Targa żelazo od sześciu lat, od trzech lat na koksie. Na koksie też zdawał zaoczną maturę.
Za kłucie cudzych zadków nic nie bierze. Uczył go stary koks. Dzielisz pośladek na cztery części i walisz w tę górną zewnętrzną, jak najdalej od kręgosłupa, żeby nie było nieszczęścia. - Niektórzy biorą w udo, ale na tyłku masz jeden duży mięsień, a w udzie kilka i możesz trafić między. Kolega już trzeci rok kuleje. Raz wkłułem sobie omkę w triceps, ręka spuchła jak balon.
Doktor martwi się, że ostatnio słabo rośnie, chociaż dużo je i koksuje - mówi, że ma przyśpieszony metabolizm, za szybko spala.
Rośniesz, a skóra nie nadąża
Doktor ma poważanie, umie doradzić, powie, jak brać.
- Mam w kablu - zwierzałem się Doktorowi - 28 cm, a chciałbym... no, może nie pół metra, ale chociaż czterdziestkę.
- Szybko?
- Jak najszybciej.
- Po jednej kuracji kabel ci skoczy najwyżej do 35.
- Ile urosnę?
- Z 15 kilo.
Będziesz większy, pewniej się poczujesz. Weź metę i omkę. Bierze się na piramidę, najpierw dwie tabletki, potem trzy, cztery i stopniowo schodzisz do dwóch, tak w kółko, aż zjesz dwieście tabletek. - Dwieście?
- No i strzał co trzy... nie, lepiej co cztery dni. Mogę cię kłuć.
- Kiedy zacznę rosnąć?
- Po pierwszym tygodniu.
- Ile to kosztuje?
- Mogę załatwić omkę po 50 zł, a może nawet po 40 za pięć ampułek. A sto sztuk ruskiej metki za 40 zł.
- Czyli cały cykl - liczyłem - to będzie prawie 300 zł.
- No i siłka co drugi dzień, cały czas musisz pizgać żelazo. Seriami. Klata, biceps, przerwa, plecy, triceps, przerwa, nogi, bark.
- Nie dam rady.
- Dasz, na koksie masz pałer. Chyba że się trafi wy***ka, ale mam pewne źródło.
- A skutki uboczne? - pytałem.
- Rozstępy pod pachami. - Doktor podciągnął rękaw, blizny na ramieniu, bicepsie, pod łokciem. - Na koksie szybko rośniesz i skóra nie nadąża.
- A co potem, jak odstawię?
- Zjedziesz z pięć albo siedem kilo. Możesz wziąć jeszcze winko.
- To podobno dla zwierząt? - zrobiło mi się gorąco.
- Nie bój się, szczekać nie będziesz. Koń, krowa, świnia, co za różnica, też jesteśmy zwierzętami. Chcesz być wielki czy nie? Winko cię trochę podrzeźbi, spali tłuszcz, wytnie ci mięśnie brzucha. To działa na panienki - uśmiechnął się doktor. - A po omce będziesz mieć ochotę, tam jest testosteron.
- Skąd to wszystko wiesz?
- Bo biorę. Kup sobie gazetkę dla kulturystów, siłaczy, strong manów. Niby sterydy zakazane, ale jak umiesz dobrze czytać, to znajdziesz. Ostatnio reklamują nową odżywkę. Że legalna i lepsza od sterydów, ale u góry w tej reklamie jest dokładna rozpiska cyklu sterydowego, niby przekreślona, ale można przeczytać. Bo tak ten rynek wygląda: na wierzchu trampki, odżywki, witaminki, a pod ladą sterydy. Gazetki czytam w markecie, bo są drogie. Kumpel ściągnie mi co trzeba z internetu. Czasem w aptece poproszę o wykaz leków, wypytam co i jak. To przecież leki, tyle że choremu lekarz zapisze jeden zastrzyk, a my bierzemy cztery.
Po drugiej coli Doktor przyznał, że rozstępy to nie wszystko. Po omce grozi mi nadciśnienie i ginekomastia. - Woda w piersiach, będą ci sutki wisieć. A dzieci już masz? No bo czasami przytrafia się bezpłodność.
- Z czego żyjesz?
- Coś kupię, coś sprzedam. Kraść już nie kradnę. Mam zawiasy, muszę uważać. Kiedyś skroiliśmy faceta. Zabraliśmy mu komórkę.
Jak Apollo albo Schwarzenegger
Mierzę kabel po każdej siłce. Po tygodniu mam już 30,5 cm. Fajnie, jakiś większy jestem, taki cały naprężony. Ćwiczyłem dzisiaj z Irkiem (kabel - 40, noga - 62). Lepiej ćwiczy się w parach, bo przy większych ciężarach ktoś cię musi asekurować i partner pilnuje, żebyś sobie nie odpuszczał.
Irek studiuje fizykę, ma 25 lat. Jak na steryda drobny. Miły i ładny jak dziewczyna, na czarnej bluzie napis Everest. Liczył kiedyś, ile czego wziął: 1500 tabletek metki, 60 strzałów teścia, trochę deki, a omki najwyżej 10 strzałów.
Od pół roku nie koksuje. Kiedy zaczynał w drugiej klasie technikum telekomunikacyjnego, ważył 55 kg (kabel 28, noga 50). Ćwiczył u starego kulturysty amatora, już po pięćdziesiątce. Miał w piwnicy trochę sztang, ławeczkę i zapraszał chłopców z osiedla, żeby "rzeźbili swoje ciało". Stary kulturysta był przeciwny sterydom. - Wystarczy dużo ryżu, mleko i świnka, czyli wieprzowina, a będziecie piękni jak Apollo albo Schwarzenegger - mówił chłopakom i prężył się na wszystkie strony.
Pierwszą serię Irek wziął po dwóch miesiącach. Silna presja kolegów z klas zawodowych. Wiedzieli, gdzie kupić. Bał się zastrzyków, więc wziął metę (300 tabletek), kabel skoczył do 35 cm. Na początku szybko puchniesz.
Po roku kolega z osiedla namówił go na teścia. - Szybko urośniesz. Zrobił Irkowi pierwszy zastrzyk, w bloku, na klatce. - Zsuwasz spodnie, podwijasz gacie, trach i po krzyku. W sumie dziesięć strzałów. Mama zaczęła coś podejrzewać, bo mi kark spuchł jak u świni.
Potem mieszał koks, bo to podobno daje najlepsze wyniki. Nie wie, jak koks działa. - Chyba na nerki, bo zatrzymuje wodę.
Wie tylko, że jednym idzie w masę, innym w siłę. Jemu poszło w siłę. Wuefista zapisał go do studenckiej sekcji podnoszenia ciężarów. Szczyt formy Irek miał na drugim roku. Zawody, intensywny trening, wziął sześć strzałów deczki po 40 zł.
- A co to jest ta deczka?
- Deca-Durabolin, jakiś lek chyba.
Biceps urósł do 41 cm, przytył 30 kilo. Podnosił 135 kg na ławeczce i bez kauczukowej koszulki, która usztywnia ramiona i ściska klatę, że nie możesz oddychać.
Ty na koksie, a ja w ciąży
Irek rzucił koks przez Kaśkę. Taką gówniarę z bloku, co mu się ciągle przyglądała. Wtedy chodziła jeszcze do podstawówki. Też czasem na niej wzrok zawiesił, jak szli z chłopakami. Raz z nudów zagadał.
- Powiedziała, że jej się podobam, ale myślała, że jakiś pipowaty jestem.
- Pipowaty?
- No wiesz, gejowskie klimaty, bo tylko z kumplami trzymam.
- A co z koksem?
- Najpierw nie było problemu. Zaczęła nawet mnie kłuć, nie musiałem biegać do kolegi. Ale jak zaczęliśmy chodzić na serio, powiedziała: "Albo ja, albo koks. Jak nie, to *******lanko i nie chcę cię znać".
Znowu dźgał się u kumpla. Zawsze w inne miejsce, żeby śladów nie widziała. Ale Kaśka nie jest głupia. Kiedyś ryknęła mu przez telefon: "Jesteś na koksie, a ja w ciąży. Co będzie z dzieckiem?".
- Cały dzień chodziłem struty. W nocy koszmary, że kalekę urodziła. Tak mówią: "Jak zrobisz dziecko na cyklu, to będzie chore". Ale ona chciała tylko postraszyć, udawała. I się przestraszyłem. Bo przecież człowiek nieraz nie uważa, po teściu masz ciągle ochotę.
Kaśka ma 17 lat. Irek rzucił koks, gdy powiedziała, że naprawdę chce mieć dziecko. Poszli do lekarza. - Wystarczy trzy miesiące nie brać - mówił - i organizm sam się oczyści.
Dla pewności Irek już pół roku nie bierze. - Teraz dziecko, dwa, trzy - stękał Irek, męcząc tricepsa - magisterka, cztery, pięć. Teść zbiera na mieszkanie, sześć, obiecał pracę, siedem. Ślub kiedyś, potem, osiem, dziewięć. Teść ma stacje benzynowe i myjnię dla tirów. Dziesięć, jedenaście. Na początku będzie u teścia kierownikiem, dwanaście, uff, teraz ty.
Do koksu nie wróci, na masie mu nie zależy, a siłę ciągle ma.
- A co z kumplami z osiedla?
- Ten, co mnie kłuł, to dzisiaj zwykły ćpun osiedlowy, zjechał, aż przykro patrzeć. Kilku miało odsiadki. Gangsterka im się marzyła. Dla dzieciaków z osiedla koks to inwestycja. Skołujesz kasę, kupisz sterydy, urośniesz, to cię zauważą i się wyrwiesz. Wezmą cię do ekipy. Dlatego idzie ulicą i na******la ludzi, żeby na dzielnicy o nim mówili, że jest duży. Żeby go ci więksi zobaczyli, że jest dobry. Chłopak z osiedla, który zaczynał ze mną u starego kulturysty, brał wszystko, mieszał i pakował. Rósł i rósł. Dostał się do ekipy. Stał na bramce w dyskotece, potem z dziewczynami przy trasie. Jak trochę odłożył, założył cichy burdelik w bloku. Ale zanim go dopuścili do dużej roboty, to go wystawili. Dali zlecenie i donieśli na policję. Odsiedział pół roku. Chcieli go sprawdzić, sprzeda ich czy nie. Nie sprzedał i teraz ma robotę, BMW i gruby łańcuch ze złota na szyi. Drugi kolega też jest w jakiejś ekipie. Zaprosili mnie na dyskotekę. Chcieli się pokazać. Wszystkich ustawiali. Papierosy gasili sobie na czole, głową tłukli w ścianę. Że ich nic nie rusza, że tacy z nich strong mani.
Zobaczyć siłacza od środka
Na siłce poznasz różnych ludzi: od penerów, blokersów po studentów i profesorów.
Jarek, ksywa Student (kabel 42), studiuje pedagogikę, też bierze koks, mówi, że siłka jest jak nałóg, choroba. - Jesteś z dziewczyną w kinie, ale myślisz tylko o tym, że powinieneś pizgać żelazo, że już trzy dni nie byłeś. Jedziesz do Zakopanego albo nad morze i od razu patrzysz, gdzie siłownia. Dziewczyna chce się umówić, a ty, że o szesnastej nie, bo wtedy jesz ryż z mlekiem.
Przedtem Student grał w piłkę, biegał, teraz boi się, że spadnie mu masa.
Pytam Martena, jak to jest być dużym. - Budzisz szacunek na ulicy. Czujesz się pewnie, kiedy każdy mięsień się pręży. Człowiek miło się kołysze. Dziewczyny lecą. Ale z drugiej strony lecą tylko te proste albo znudzone mężatki, a te na serio to ciebie od razu skreślają. Nawet nie dadzą szansy, żeby pokazać, że jesteś fajny, inteligentny, wrażliwy, żaden pener.
Dlatego Marten lubi gadać z dziewczynami na czacie. - Wtedy nie widzą, że jestem zwalisty, mogą mnie poznać, no wiesz, od środka. Z pracą jest tak samo. Gangsterka, proszę bardzo, ale normalnej pracy dla dużego nie ma. Już na wejściu skreślają, że paker, osiłek. Zakładałem okulary, żeby inteligentniej wyglądać, i nic, wolą chudego. No i bramkarze zaczepiają. Takiego chudego jak ty bramkarz na dyskotece nie ruszy, a dużego musi chociaż łokciem szturchnąć.
Ostatnio zaryzykował, znajomej z czatu zdradził, że jest pakerem. Przysłała mu "Konkurs piękności męskiej" Wisławy Szymborskiej. Zaznaczyła ostatnią strofę:
"Rozkroku mistrz i przykucania.
Brzuch ma w dwudziestu pięciu minach.
Biją mu brawo, on się kłania
na odpowiednich witaminach".
Podręczny słownik pakera
Cykl, kuracja, koksowanie - zażywanie sterydów.
Deka, deczka - Deca-Durabolin, lek (przewlekłe choroby wątroby, osteoporoza, wyniszczenie organizmu przez AIDS). Działania niepożądane, patrz: teściu. Bardzo popularna wśród pakerów, więc często podrabiana.
Kabel, łapa - biceps.
Koks, sterydy - anaboliki (leki pobudzające syntezę białek). Na czarnym rynku kilkakrotnie droższe niż w aptece.
Meta - Metanabol, lek (choroby jelit, marskość wątroby, osteoporoza, zanik mięśni i wyniszczenie ciężkimi chorobami, m.in. AIDS). Powoduje duży przyrost masy mięśniowej, zatrzymuje w tkankach dużo wody. Długotrwałe stosowanie może wywołać żółtaczkę. Na czarnym rynku 100 tabletek "ruskiej mety" kosztuje 40 zł, polskiej - 60 zł ("Na mecie szybko rośniesz, ale potem szybko spadasz, więc trzeba stale brać").
Omka - Omnadren, lek, preparat testosteronu (patrz: teściu).
Pener - dawniej lump, menel, pijak, teraz też bandyta.
Targać żelazo, pizgać, pakować - ćwiczyć na siłce.
Teściu - testosteron, lek hormonalny stosowany w niedomodze płciowej u mężczyzn, eunuchoidyzmie, w leczeniu impotencji i w zespołach pokastracyjnego braku jąder itd., u kobiet w raku sutka i raku błony śluzowej macicy. Przedawkowanie - alergie, obrzęki, nadciśnienie, ginekomastia, trądzik, rak prostaty, łysienie, bezpłodność, zanik jąder, u osób młodych zahamowanie wzrostu kości długich. Polski teściu - od 7 do 10 zł za strzał, "ruski" - 3,5 zł.
Siłka - siłownia.
Superanabolon - czeski lek o podobnym działaniu jak deczka.
Winko - Winstrol, lek (wrodzone obrzęki naczyniowe, stany wyniszczenia, brak łaknienia), działania niepożądane jak teściu, do tego żółtaczka, martwica wątroby, ból głowy, euforia lub stany depresyjne. Strzał - 20 zł, niektórzy biorą po 70 strzałów i więcej. Winko dla zwierząt jest tańsze.
Wy***ka - podrobiony koks.
Artykuł o pakerach ...
Napisano Ponad rok temu
Napisano Ponad rok temu
Napisano Ponad rok temu
ale co ma dać umieszczenie tego artykułu?
Napisano Ponad rok temu
Mnie osobiście podobał się ten fragment o robocie dla dużego kolesia i o bramkarzach.
Ciągle niestety pokutuje stereotyp pakera-debila który nie wiele ma już wspólnego z rzeczywistością bo na siłowniach coraz wiekszą grupę stanowią studenci.
A co do bramkarzy to nie zdarzyło mi się żeby mnie ktoś zaczepiał ale drobiazgowa kontrola na wejściu owszem .
Napisano Ponad rok temu
Napisano Ponad rok temu
Napisano Ponad rok temu
A co do bramkarzy to nie zdarzyło mi się żeby mnie ktoś zaczepiał ale drobiazgowa kontrola na wejściu owszem .
koksowales
Użytkownicy przeglądający ten temat: 1
0 użytkowników, 1 gości, 0 anonimowych
10 następnych tematów
-
Sport Walki dla 50 +
- Ponad rok temu
-
Judo a zaraz po tym karate
- Ponad rok temu
-
zlamany palec a trening
- Ponad rok temu
-
Powrót na trening po operacji??
- Ponad rok temu
-
Ciężarki "atletyczne", rosyjskie "baby",
- Ponad rok temu
-
deski do wielokrotnego lamania
- Ponad rok temu
-
Ochraniacze stawów
- Ponad rok temu
-
Sankyo i po łokciu.
- Ponad rok temu
-
power mass
- Ponad rok temu
-
Ćwiczenia poprawiające szybkośc nóg
- Ponad rok temu