Dokończenie mojego posta z tematu o Taiso, warto go przestudiować dla zrozumienia mojego poniższego podsumowania.
Widzę w tym dziwny zbieg okoliczności.
Podważyłem na początku taiso jako sensowną rozgrzewkę, powiedziałem dlaczego i dość dokładnie uzasadniłem definiując cele rozgrzewki /podobnego opisu dokonał potem Shabu/. Mimo to w dalszym ciągu bronicie taiso jako zestawu ćwiczeń który może taką rozgrzewkę zastąpić, a zatem zrealizować te cele, jednocześnie pisząc, że jego plusem jest nierealizowanie ich - np. nie zmęczenie, ostatecznie broniąc stanowiska odwołując się do standardowego argumentu: jesteście prymitywy zachodniomyślące, spotkaliście się tylko z ochłapami "prawdziwego taiso", nie pojmiecie tego.
Całość przypomina dyskusje o skuteczności. Kiedy już nie da się bronić aikido jako systemu do walki, mówi się że ma inne cele, że trzeba zrozumieć, dojrzeć, że takie nastawienie to prymitywizm etc...
Jest to jedno ze spostrzeżeń i plusów jakie dała mi dyskusja na forum. To zaklapkowanie i unikanie stawania twarzą w twarz z faktami jest świadectwem dla społeczności aikido /na całe szczęście nie dla wszystkich/.
Nigdzie nie spotkałem takiego zacietrzewienia w obronie swojego, ani wśród judoków, kickbokserów, tkd sportowego. Praliśmy się poduchami po ryju, tarzaliśmy po macie, bywało, że kumpel zaliczył nokdałna czy kontuzję. A potem szło się na browar. Sądzę że ta otwartość bierze się ze świadomości, że czasem dostaje się w mazak, że cały czas praca i wkład w trening są weryfikowane. Tam nie można zrobić się wirtualnym mistrzem, nie można wcisnąć ciemnoty na temat techniki czy metody treningowej, bo są one cały czas wystawiane na próbę. Zwykła ewolucja.
Dochodzę do wniosku, że brak tego w aikido, tej ciągłej próby, otwartej rywalizacji, powoduje właśnie przerost formy nad treścią, i zamiast rozwijać, powoduje niezdrową sytuacje, w której rywalizacja jest, ale ukryta. Rywalizacja na poziomie kto będzie bardziej japoński od Japończyka, kto bardziej potrafi zaciemnić proste sprawy i większą teorię do nich dopisać, by finalnie stwierdzić, że maluczcy do tego nie dorośli, tym samym budując swoje ego w kosmos razem z poczuciem wartości swoich "współwtajemniczonych" w arkana zawiłej sztuki aiki. Jest też rywalizacja na poziomie dojo i organizacji.
Ta hipokryzja jest bardzo jadowita. Cała przesłanie jakie było /jeśli w ogóle Dziadek je wylansował bo kto wie czyjego to autorstwa/ poszło się jebać dawno temu i to u źródła. Wspomnieć wystarczy tylko o jego bezpośrednich uczniach którzy rozerwali jego szkołę na wiele drobnych, podzielili co się dało. Nie oszukujcie się, nie dlatego że różnie interpretowali to co pokazywał, tylko dlatego, że każdy chciał urwać dla siebie jak najwięcej z tego co zostało.
A my tkwimy za fasadą teorii Aikido znając dokładnie realia. Bez racjonalnej, rzeczowej, twardej podstawy trzeba się czepiać mrzonek i bronić ich do upadłego, bo sie może za dużo zawalić.
Dziadek popełnił błąd, zwalczając rywalizację, walkę, działał wbrew naturze ludzi, myślał że trening aikido to metoda na przekształcenie ludzi /te metaforyczne złote mosty/. Coś jak Marks i rewolucja socjalistyczna. Jak każdy system zakładający zmianę w naturze człowieka, jego też skazany był na porażkę. W dużej mierze to co widzę na forum jest świadectwem tej porażki.
Zgadzam się z twoim postem..., ale co masz na myśli mówiąc o naturze ludzkiej, walce, rywalizacji, zgadzam się, że to wszystko w nas jest ponieważ jesteśmy zwięrzętami,
ale chyba również jesteśmy istotami duchowymi, mamy intelekt, uczucia wyższe itp.
Co z tradycjami duchowymi, które istnieją po kilka tysięcy lat, co z buddyzmem,
którego głównym celem jest poznanie natury swojego umysłu, czy uważasz, że to nie
jest naturalne?, że nienaturalny jest stan umysłu nazwany oświeceniem?. Uważasz, że
we wszelkich działaniach człowieka podstawą jest rywalizacja, walka itp. Moim zdaniem "natura" jest bardziej pojemna niż zwierzęce zachowania, które nim powodują,
dla mnie człowiek jest zarówno zwierzęciem jak i istotą duchową.
Może Morihei Ueshiba próbował poprzez trening Aikido spowodować, transformację
zwięrzęcej potrzeby krwi, w coś bardziej duchowego, nie wiem...
Może łatwiej osiągnąć oświecenie praktykując w klasztorze, ale pole bitwy i walka
na śmierć i życie to jest dopiero wyzwanie i może o to chodziło Morihei Ueshiba, a
Aikido to tylko narzędzie, jedne z wielu, każdy musi sobie sam wybrać swoje
narzędzie i swoją drogę.