Witam wszystkich
Kravat ćwiczę raptem od pół roku - ale już mogę powiedzieć że seminarium opisane w poprzednich postach musiało być dziwne (conajmniej - delikatnie powiedziane). Obrona przed "zombie" to tylko ćwiczenie mające na celu uczyć pracy i pozostawania na zewnątrz grupy.
Co do tego że pierwsza obrona była obroną przed zombie-samobójcą - zgodzę się - i dodam że obrona ta zakłada że jesteśmy ślepi do momentu ataku
![;)](http://forum-kulturystyka.pl/public/style_emoticons/default/wink.png)
(generalnie obrona ta ma z tego co zrozumiałem nauczyć nas pewnych koncepcji obrony przed duszeniem - równoczesność kontry i ataku, małpi chwyt i pare innych rzeczy, trener wyraźnie nam powiedział że znacznie lepszym działaniem jest szybka ewakuacja, znalezienie czegoś co może nam pomóc w obronie - lub w razie gdy się nie da - walka tak jak się da... dopuszczenie przeciwnika na dystans z którego mógłby nas schwytać za szyję z jakichś powodów na tej liście się nie znalazło).
Co do obrony przed duszeniem z tyłu - to po pierwsze - skuteczność tej obrony (z tego co wiem) zależy od szybkości reakcji. Na mata leo - z tego jak widziałem na zdjęciach - to nie zadziała. Na chwyt który dopiero jest zakładany - powinno (zwłaszcza że jest tam jeden moment który ma troche poprawić nasze szanse). Co do akcji mówiącej o duszenie przedramieniem a nie na zgięciu łokcia - obrona przed duszeniem na zgięciu łokcia bazuje na obronie przed duszeniem przedramieniem. Jeżeli tej podstawowej nie wykonuje się dobrze - to tej drugiej nie wykona się poprawnie na bank - najpierw trzeba się nauczyć chodzić - później dopiero latać.
Co do kopania w jaja - kto choć raz dostał tam kopa zrozumie
![;)](http://forum-kulturystyka.pl/public/style_emoticons/default/wink.png)
Na treningu mamy suspensory - więc nie czuć tego właściwie wcale. Co do akcji z początku seminarium - faktem jest że przy ćwiczeniu technik mamy reagować na kopnięcie w jaja tak jakbyśmy suspensorów nie mieli (tzn. nie chodzi o krzyki czy jakieś wygłupy - chodzi o zwykłe pochylenie się do przodu) - bo inaczej całość traci na realizmie.
Moim zdaniem dużo zależy od trenera - jeżeli trafimy na realistę który do tego wie co i jak - to będzie super (trener u którego ćwiczę w moim odczuciu taki jest). Jeżeli trafisz na "zawodowców" jak na tym seminarium - ...
Co do obrony przed nożem - to co ćwiczymy zakłada że agresor nie umie się nożem posługiwać, trzyma go niechlujnie - ale równocześnie chce nas porżnąć. Trener do bólu nam powtarza że jeżeli widzimy zawodowca - to mamy robić co nam powie - bo porżnie nas i nawet tego nie zauważy. Powtarza nam też do znudzenia (coby się w łepetynach zakodowało) że umieranie dla komórki czy nawet dla iluś tam set czy tysięcy złotych - zbyt wielkiego sensu nie ma - i że jeżeli już o coś walczyć to o życie.
Zatem - najlepszą dyscypliną samoobrony jak ktoś bardzo mądrze powiedział - jest bieg przez płotki.
Pozdrawiam