Zaobserwowalem podobne zjawisko bardzo czesto. Jest to niezla pulapka. Jak tylko przestaje sie cwiczyc a zaczyna sie wylacznie prowadzic treningi, cialo sie zmienia, bo wlasciciel nie wymaga od niego zadnego wysilku. Nic dziwnego, ze nastepuje szybki proces zdziadzienia.
Ja wlasciwie to mialem latwo, bo zaczalem prowadzic treningi cwiczac normalnie 7 razy w tyg na treningach u innych instruktorow. Obecnie cwicze tylko 4 razy w tyg a w reszte dni prowadze treningi.
Z pewnoscia wiek i kontuzje robia swoje, kiedys przy takim samym kardio czlowiek ledwie sie zdyszal a wczoraj to mi pot zalewal oczy tak ze piekly, bo pot jest slony
Ale mysle ze jedyne rozwiazanie to regularnie cwiczenie jako zwykly cwiczacy. To pozwala aby cialo pozostalo elastyczne, rowniez uklad obronny organizmu pozostaje ciagle w stanie alertu i ewentualne kontuzje, skalecznenia czy zlamania goja sie nieproporcjonalnie szybko.
Jeszcze inna sprawa to motywacja -- Nauczyciel zwykle potrafi wyzwolic nadzwyczajna motywacje to nadzwyczajnych wysilkow. Jak go widzisz raz na rok -- nadzwyczajny wysilek bedzie raz na rok, Jak go widzisz codziennie -- robisz nadzwyczajny wysilek codziennie. Nie mosze chyba pisac jak taki wysilek wplywa na poziom wycwiczenia.
Jak na poczatku zaczalem prowadzic treningi, wpadlem w tradycyjna pulapke, myslac ze prowadzenie treningow = cwiczeniu. Nic bardziej mylnego. Przeciwnie -- prowadzenie treningow powoduje calkowity regres umiejetnosci. Sklada sie na to wiele przyczyn, jak to ze atakujacy 'chodza' mieciutko i ma sie zludne wrazenie ze technika naprawde dziala. Atakuja tez 'z respektem' co powoduje przeklamania na poziomie timingu i samooszukiwanie sie co do sily ataku - wiec techniki pokazywane na srodku sa w zasadzie oszukane.
Sytuacje 'bedac wylacznie nage' powoduje tez ze cialo sztywnieje i zaczyna 'odczuwac' coraz mniej -- co wlasciwie wyklucza nadzieje na rozwiniecie wysokiego poziomu technicznego.
Wazny proces to cwiczenie bedac chory lub kontuzjowany -- wtedy rozwija sie umiejetnosci specjalne, ktore kompensuja w pewnym stopniu te chwilowe slabosci. Jak prowadzi sie treningi, nie jest sie zmuszonym w zadnym stopniu do ich rozwiniecia.
Inny proces, to fakt ze cwiczac z rownie lub z lepiej wycwiczonymi kolegami, ciagle mamy swiadomosc
fizyczna wlasnego badziewia. Co dziala jak motywacja do nieustannego podnoszenia poziomu. Prowadzac trening, ta cenna swiadomosc zanika niezwykle szybko. Zastepuje ja inna swiadomosc -- jestem Mistrzem!
Nie musze mowic, co sie dzieje, jesli podczas stazu przypadkowo taki miszcz trafi na kogos o naprawde wysokich umiejetnosciach -- nastepuje reakcja odrzucenia, i miszcz zaczyna cwiczyc w jakims kacie z poczatkujacymi (przewaznie z wlasnego dojo) zeby poprawic sobie wizje zdruzgotanego miszczostwa. W tej sytuacji nie ma mowy o jakimkolwiek rozwoju -- stad moja teza o calkowitej regresji. Jak sie rozejrzycie wokol, znalezienie przykladow ja potwierdzajacych jest rzecza dziecinnie latwa.