Na liczbę ćwiczących na pewno ma wpływ moda oraz pewnego rodzaju "nowość" (to aikido ma już niestety za sobą). Jednakże w Wawie w połowie lat 90 liczba sekcji była zdecydowanie mniejsza niż obecnie. Gdyby można było porównać bezwzględne liczby ćwiczących wtedy i obecnie we wszystkich sekcjach, to wydaje mi się wygrałaby współczesność. Uważam, że nie ma więc potrzeby tak bardzo załamywać rąk.Na ilośc osób na treningach wpływa ma również moda. Pamietam czasy kiedy w polowie lat 90-tych sala na Gwardii w warszawie zapełniona była po brzegi ćwiczącymi. I tak było kilka sezonów kiedy tam chodziłem. Nie napisze kto był inspiracją dla większości do ćwiczenia aikido .....
Może jednak napisz kto był taką inspiracją - oświeć mnie biednego.
...
Dlatego współczuję osobom, które muszą trenować w sekcjach w których aikido(????) jest dostosowywane do potrzeb odbiorcy. I nie dziwę się, że obiegowe opinie o aikido są jakie są, skoro instruktorzy gdzieśtam zmieniają aikido w kolejną makbułę. Przykre...
Kiedyś słyszałem wypowiedź Christiana Tissier nt. aikido którego naucza (było to w przerwie pomiędzy treningami na stażu w Warszawie na pocz. lat 90). Mówił, że dostosowuje styl nauczanego Aikido do wymagań adeptów – aikido, które on chciałby/lubi ćwiczyć jest inne (ale nie naucza go bo uważa że ludzie mają inne potrzeby). Patrząc na miny niektórych słuchaczy był to dla nich spory szok. Pamiętam, że się kilka razy dopytywali czy aby dobrze zrozumieli. Rozumiem, że współczujesz senseia bezpośrednim uczniom. 8O
W dniu kiedy przyszedłem do WSA (czy jak to się wtedy nazywało) treningi rozpoczęła ze mną jeszcze jedna osoba. I proszę ona cały czas ćwiczy (na vortalu próbująca kojarzyć się z tankiem :wink:), a ja od jakiegoś czasu próbuję ponownie przychodzić (z miernym zresztą skutkiem). Tak więc nasz nabór po ok. 20 latach ma przynajmniej 52% .
DamianS (życzący wszystkim klubom utrzymania 50% frekwencji po 10 latach).