pozwolę sobie zacytowac fragment tekstu ze strony Warszawskiego Centrum Karate Shidokan, na temat praktycznych skutków tzw paradoksu Kano:
źródło: [link widoczny dla zalogowanych Użytkowników]Jigoro Kano był twórcą judo – systemu rywalizacji sportowej opartego na kilkudziesięciu potencjalnie najmniej niebezpiecznych technikach ju-jitsu. W latach 20-tych zeszłego wieku nie toczono zawodów sportowych w ju-jitsu, a trening polegał właśnie na ćwiczeniu ustalonych wcześniej kombinacji „zabójczych” technik z nie przeciwdziałającym partnerem. Ustalone kombinacje powtarzano dziesiątki razy aż do perfekcji, ale czegoś takiego jak walka zadaniowa czy sparing w tradycyjnym japońskim ju-jitsu praktycznie nie było. Kano jako pierwszy wpadł na szaleńczy pomysł porzucenia technik, których nie dawało się włączyć do wolnej walki treningowej i zaczął organizować turnieje w swoim uproszczonym systemie. Szybko pojawili się adepci tradycyjnych „realnych” szkół pragnący spróbować swoich sił w pojedynku z ekspertami „ugrzecznionego” i „odrealnionego” systemu Kano. Jakież było ich zaskoczenie, gdy okazało się, że niezależnie od przyjętych reguł pojedynku, a nawet przy zupełnym ich braku (bo dochodziło też do ulicznych bójek), byli zupełnie bezradni. Mimo że to przecież oni ćwiczyli pod kątem „prawdziwej” walki, nie byli w stanie zastosować żadnej ze swych morderczych, niezawodnych technik i właściwie niewiele różnili się od początkujących. Judo zdecydowanie wygrało z jujitsu niemal wszystkie stoczone wówczas pojedynki. Dziś nie musimy już temu się dziwić, bo znamy przyczynę.
jak się do tego ma ho sin sul? rzeczywiscie się je ćwiczy w sposób, który daje jakąkolwiek szansę w sytuacji zagrożenia, czy tylko robi się teatrzyk, a ponieważ wszyscy co bardziej kumaci nic nie mówią nic, reszta sali klaszcze?