Napisano Ponad rok temu
Re: Marek Piotrowski - Największy z Najlepszych
Jak obiecałem:
Walka Marka Piotrowskiego o mistrzostwo świata zawodowców z legendarnym Donem „The Dragon” Hoshino Wilsonem.
Odbyła się 04.11.1989 r. w Chicago na oczach ok. 4-5 tysięcy widzów. Stawką były aż 3 mistrzowskie pasy wg organizacji ISKA, PKC (wakat) i FFKA (wakat).
Marek miał 25 lat i legitymował się wtedy rekordem 22-0-0 (14 KO), w tym tylko 6 zawodowych walk. Marek był posiadaczem pasa zawodowego mistrza USA, po wielkim zwycięstwie z Rickiem „The Jet” Roufusem.
Don Wilson natomiast miał 35 lat i następujący bilans: 65-4-2 (48 KO) – [samych zwycięstw przez KO miał przeszło dwukrotnie więcej niż Marek wszystkich pojedynków, łącznie z amatorskimi!], był (oprócz ISKA) ponadto mistrzem świata zawodowców organizacji WKA
i KICK. Niepokonany od 9 lat (uwaga: był jeden wyjątek ale nie uwzględniono tego w jego rekordzie - przegrana na punkty w Bangkoku w 1983r. z Tajlandczykiem Samartem Parsanmitem). Zwyciężył jednak takie sławy jak: Rodney Batiste (1980r. DEC-10), James Warring (1982r. DEC-11), Maurice Smith (1983r. DEC-11), Dennis Alexio (1984r. DEC-12), Branco Cikatic (1987r. KO-7), Ferdinand Mack (1989r. TKO-9) i wielu wielu innych, w różnych zakątkach świata. Był wielkim, jednym z najwybitniejszych zawodników tego sportu. Nikt z ekspertów kick-boxingu nawet nie śmiał przypuszczać, że Wilson mógłby jednak przegrać z jakimś tam „Polaczkiem”, nawet jeśli temu udało się wygrać z Mc Faddenem
i Roufusem. To było po prostu nierealne.
To, co wtedy na ringu się wydarzyło, na zawsze przeszło do historii tego sportu.
Wybił gong do walki. Grzecznościowe, wzajemne ukłony rodem z karate, no i ruszyli na siebie.
Zaczęło się pozornie niby „rozpoznawczo”, ale od razu było widać obustronną determinację i stawkę tej walki. Jej tempo było ogromne. Wilson na tle stylu Marka, walczył trochę jakby uproszczoną, choć dosyć skuteczną, taktyką. Skupił się mianowicie na technikach pojedynczych, lecz mocnych i precyzyjnych. Dużo stosował kopnięć bocznych (yoko), czasami bajecznie wręcz wyprowadzanych, często uderzał też prawą ręką, silnie i bardzo szybko. Wiele ciosów wyprowadzał na korpus, żeby osłabić Marka. Pochylał dość nisko głowę, ale jednocześnie miał świetny przegląd walki. Był skupiony i z zimną krwią wyczekiwał swojej okazji. Rzucało się w oczy jego ogromne doświadczenie i wielki profesjonalizm.
Na tle zachowań Wilsona, Marek przedstawiał jak zawsze żywioł, intensywny (choć uważny) szturm młodego wojownika. Przeciwstawił mu swoją świetną kondycję, odważną technikę
i niezwykle dynamiczną strategię walki. Bił seriami w rozmaitych płaszczyznach
i kombinacjach. Chciał chyba pokazać Wilsonowi jak najwięcej ze swojego arsenału broni: niemal w każdej rundzie backfist (często po kilka), mnóstwo klasycznych ushiro geri, mawashi, mae i yoko na tułów i głowę „Smoka”, nawet kilkakrotnie kakato! Prawdziwa kolekcja!
Przechodząc do bardziej szczegółowej analizy tej tytanicznej rozgrywki (skupię się tylko na tych najbardziej fascynujących technikach), na uwagę zasługuje świetny unik Marka przed atomowym yoko geri Wilsona zaraz na początku 1 rundy. Marek w tej odsłonie „poczęstował” też Wilsona soczystym lewym mawashi na głowę. W 2 rundzie znakomite wyprzedzające lewe yoko Marka (znak firmowy tej walki), odrzuca Wilsona aż pod liny. W 3, fenomenalnej wręcz, rundzie Marek zmusza Wilsona do obrony po porywającej kombinacji: prawy, lewy, prawy, lewy, prawy, prawy, lewy, prawy, wyborna obrotówka w narożniku (często zresztą pokazywana dawnymi czasy chyba w zwiastunie sportowej niedzieli) i na dokładkę backfist (wszystkie ciosy na głowę!). Po koniec tego starcia Marek trafia jeszcze czysto mawashi w głowę Wilsona. Widownia już szaleje na trybunach, a przecież to dopiero początek. 4 runda to popis Marka z kakato przelatującym nad czaszką Wilsona i 3 celne lewe proste, jeden za drugim. W 5 rundzie lewy prosty na górę i natychmiastowa poprawka lewym mawashi. Marek bynajmniej nie oszczędzał „Smoka”. 6 runda mogłaby stać się przełomową, ale gong trochę pomógł Wilsonowi. Seria Marka: lewy prosty, prawy sierp, lewe mawashi, lewy prosty i prawy hak (znowu wszystko na głowę!), rozłupała obronę Wilsona. „Smok” w opałach, zasłania się jak tylko potrafi, Marek w natarciu, za chwilę wpędza Wilsona do narożnika! Ten jednak nie daje za wygraną. Schodzi z linii ataku, wyprowadza silne kontry rękoma. Bitwa trochę się jakby „uspokaja”, ale nie na długo. Marek przeprowadza kolejną szarżę: prawe mawashi na tułów, momentalna poprawka prawym prostym na głowę, następnie mordercze uderzenia na głowę: lewy sierp, lewy, prawy, lewy, prawy, lewy. Wilson w defensywie, kolejne ciosy i kopnięcia, „Smok” na linach, przechodzi kryzys, prawdziwa egzekucja, sędzia wpada pomiędzy walczących, gong kończy rundę. W kolejnym akcie tego wojennego spektaklu bitwa zaciekle toczy się dalej. Pod koniec to Wilson trafia kilkoma twardymi cisami: 3 prawe pod rząd na głowę dochodzą celu, (Marek po walce przyznał się, że jeszcze nigdy dotychczas nie przyjął tak mocnych uderzeń), ale „Punisher” nie pozostaje dłużny, kontratakuje, jednak Wilson jakby teraz przejął inicjatywę: lewy, prawy, lewy, lewy docierają do głowy Marka. Kolejne rundy to jednakże powtórnie ofensywa Marka. Ponownie odzyskuje chwilową tylko utraconą inicjatywę. W 9 potyczce Wilson inkasuje kakato, poza tym Marek wyprowadza błyskotliwą technikę: Obrotówka na górę i zaraz za nią backfist (ten dochodzi) Niezły majstersztyk. Na początku 11 rundy Wilson przelatuje pół ringu i wpada do narożnika po potwornym lewym side kick’u Marka. Tylko nieco lżejsze było mae geri Marka na korpus w 12 odsłonie tego pojedynku. Między 11 a 12 starciem kibic na trybunie dostaje zawału serca! I mnie niewiele do tego brakuje po obejrzeniu zapisu VHS tej walki ;-)
Fantastyczny bój Marka! Niejednogłośna decyzja sędziów (2:1), ale chyba tylko dlatego, że jeden z nich nie mógł uwierzyć w porażkę „starego” mistrza. Wilson znalazł prawdziwego "Pogromcę".
Marek Piotrowski na samym szczycie!!!
Do następnego spotkania z Bobem "Thunder" Thurmanem ;-)