Kiedyś miałem w kieszeni po jakiejś rocznej jak nie więcej przerwie gaz, pamiętam Sabre Red, wcześniej był już użyty, o czym zapomniałem i po prostu skitrałem go do kieszeni. Dyszę po użyciu oczywiście wytarłem, ale widać nie do końca. Gdy idę, a gaz mam w kieszeni kurtki to zazwyczaj go trzymam w ręce ( co swoją drogą ogrzewa sam zbiornik z gazem, więc na plus), a i tak np. z zimna trzymam ręce w kieszeni. Musiałem jakoś dotknąć dyszy a potem nosa…nagle zaczęło mnie coś swędzieć, potem piec i dopiero po jakimś czasie skojarzyłem, że to na pewno ten gaz. Jak widać i po roku czasu gaz utrzymuje swoje właściwości, nawet jeżeli jest wystawiony na działanie powietrza, może ograniczone ale zawsze.
A teraz taka historia sprzed jakiegoś czasu. Wracałem w nocy a że z pewnej imprezy to odstawiony fest: garniak, płaszczyk, pantofelki. Przed wyjściem z domu chciałem zabrać ze sobą coś małego coby nie uwierało itd., zazwyczaj na takie okazje zabieram małego DPS’a ale jakoś nie mogłem go znaleźć, złapałem coś ciut większego, czyli Sabre Red ….chciałem piane a że opakowania podobne a ja w pośpiechu, to niechcący do kieszeni trafił Stream o czym przekonałem się dopiero dużo później.
Cicha, osiedlowa uliczka i nagle zza winkla wyłazi gość, jakiś menel, ale nie taki konkret śmierdziel, jeszcze taki z tych trochę zadbanych

, kolo koło 40-tki, rusza na mnie z łapami, przeklina i karze dać mu kase na piwo bo wpierdol…no cóż długo nie czekałem

. O dziwo jakoś nie spanikowałem ani trochę więc wszystko dobrze pamiętam, dostał 1s, może 1,5 prosto w buzię, szedł na mnie cały czas podczas strzału, ale od razu zamknął oczy, potem stanął i cisza… widać było, że za wszelką cenę chce otworzyć oczy i sprawdzić co tak naprawdę się stało

no ale biedak nie mógł. Potem zaczął wydawać z siebie jakiś cichy dźwiek w stylu „Yyyyy…”, potem ręce na twarz i odwrót, no a to co się działo potem… powiem tak, gdybym nie wiedział że dostał gazem i zobaczył tak zachowującego się gościa na ulicy to bym uciekał czym prędzej albo wzywał karetkę, odgłosy jakie zaczął wydawać przeszły moje pojęcie… to było coś w stylu kwiczącej świni a warkotem dzika, normalnie język trola

, pomieszany jakby ze szlochem dziecka. Stałem zszokowany z lekkim uśmiechem i po prostu nie mogłem uwierzyć. Do tej pory reakcje z jakimi spotkałem się po potraktowaniu kogoś gazem to była albo totalna cisza, albo kurwienie, albo przepraszanie, ale to…no nie da się tego opisać. Postałem tak może z minutę obserwując jednak otoczenie i patrzyłem sobie na ten iście wyjątkowy widok i naprawdę- nie do opisania słowami

, po czym postanowiłem jednak oddalić się, bo może jakiś jego kumpel jeszcze będzie gotowy mu pomóc, a wiadomo , nie ma co ryzykować, zwłaszcza że mój ubiór specjalnie nie dawał się ani do bijatyki ani do ucieczki. Potem pod domem coś mi zaczęło nie pasować, przecież miała lecieć piana a leciał bardzo wąski strumień, patrze – Stream
Wnioski: gaz zadziałał, to była wersja z flip-topem, niebieska seria, pojemność na oko 50ml. Rozpocząłem strzał z odległości 2m, leciał no po prostu stream – wąska struga płynu ale pod dobrym ciśnieniem, która oblała prawie całą twarz napastnika przez okres około 1,5s., wiatru jak chwilę potem sprawdziłem nie dało się wyczuć ani trochę. Jak widać na ulicy się sprawdził, ale ja preferuję jednak inną formę wyrzucanego gazu przez miotacz, mianowicie dobrze skupioną mgłę, jeżeli oczywiście mówimy o ulicy.
Jak każdy normalny człowiek noszę ze sobą dwa gazy, jeden bardziej pod ręką, drugi czasami ciut mniej. Podstawowy zawsze większy i strzelający szerzej, a ten drugi bardziej do autobusu, tramwaju itd, teraz wiem , że z powodzeniem spisze się na takie okazje właśnie niebieski Sabre Red, chociaż póki co rolę zapasu spełnia maleństwo DPS’a lub Mace Gel

(ale jestem cekaw jak te zabawki działają

…).
No to na razie wsio gazownicy.