Czyli co?
Czyli ze istnieje wiele poziomow rozumienia i zarazem cwiczenia aikido. Proscizna.
Oczywiscie nie ma to nic wspolnego z poziomem oczytania danego osobnika w roznych doktrynach filozoficznych, aikido to nie kurs z filozofii
Moje pytanie "czyli co?" dotyczyło kwestii czy aikido jest sztuka walki czy nie jest, że ćwiczyć można na rózne sposoby jest faktem empirycznym, to, że interpretowac można na wiele sposobów też.
Rozumienie ma bardzo wiele wspólnego z poziomem oczytania, nie tylko filozofii /choć ta ma miażdżący wpływ/. Poznaje sie swiat poprzez swoją wiedzę, nie możliwe jest poznanie "obiektywne", a już zdecydowanie nie w dziedzinie humanistycznej /jaką jest doświadczenie aikido/.
Aikido jest tworem kulturowym, którego sens jest zakotwiczony w teologii i filozofii wschodu, /zresztą wszystkie sensy kulturowe są zakotwiczone w takiej czy innej filozofii, głównie w ontologii, epistemologii/ Z tegoż względu szeroka znajomość filozofii zmienia diametralnie spojrzenie na tego typu dyskusje.
Dalej, można oczywiście interpretować na dziesiątki sposobów kazdy taki twór, mogę sobie zatańczyć jakiś murzyński taniec szamana w pokoju, ale znaczenie i rozumienie jego będzie dla mnie diametralnie inne niż dla tegoż szamana /nigdy nie będzie takie samo!/.
Czyli, nie będąc w skórze Ueshiby /nie będąc nim/ nie można zrozumiec aikido tak jak On, im dalej od osadzenia w tamtym momencie, miejscu i czasie, im bardziej odległa jest nasza kultura i rzeczywistość, tym bardziej zmienia sie rozumienie aikido. Bariery tej nie da się ostatecznie przełamać, można sie tylko zbliżać do rozumienia (por. koło hermeneutyczne). Teoretycznie i praktycznie owych gnębionych przez Ciebie "poziomów rozumienia" jest nieskończenie wiele.
Dlatego rozumienie prezentowane przez Gościa jest tylko taką a nie inna interpretacją, sensem wytworzonym przez niego samego /ciepły matrix urojeń/, diametralnie innym niż mój czy Twój, przez co niezrozumiałym, nieintersubiektywnym /dlatego zarzucam Mu pustosłowie/. Ja występuję ze stanowiska, które zawadiacko określam "zlewaniem ideologii". Traktuję wytworzone przez Ueshibę sensy i komentarze do nich /shihani/ przedmiotowo, jako fakt, nie przyswajam i nie staram się szukać dla tego zaczepienia w swojej swerze pojęciowej, bo przetłumaczenia takiego nie znajdę i nie potrzebuję. Może teraz łatwiej będzie pojąć moją motywację jako estetyczną. Mam wytworzoną jakąśtam ideę treningu sztuki walki /której sam w dużej mierze jestem autorem/ i realizuję ją przez ćwiczenie akurat aikido, choć nie tylko. Nie jestem zdeterminowany do aikido przez jakikolwiek przekaz ideologiczny. Nie interesuje mnie przekaz kuturowy, "chmurki i kosmosy", jest to subiektywny twór działalności Dziadka, czysto konwencjonalny.
Oczywiście możesz mi zarzucic niezrozumienie aikido Ueshiby, masz rację bo pełne zrozumienie jest niemożliwe, ale takie niezrozumienie można przypisać każdemu, bo każdy rozumie inaczej, co nie znaczy ze nie podobnie - choćby z tego względu że używamy wspólnego aparatu pojęciowego, a shihani poprzez publikacje, wywiady i staże go jeszcze ujednolicają. Uprzedzam pytanie, nie ma sposobu na sprawdzenie owych różnic rozumiena /może poprzez działanie - ale to skoro jest inne, wskazuje na rózne rozumienie/.
Dodatkowo contra jest fakt, że w myśleniu wchodnim nie ma takiego rozdarcia na sferę praktyczną i teoretyczna, duchową i cielesną, co jest silnie zarysowane w ich systemie pojęciowym /języku/, a że myślenie to ciche mówienie, to mają inny sposób myślenia. Przetłumaczalnośc takiego systemu na nasz język jest znikoma.
Przez to taki czy inny system postrzegam od jego fundamentów i fasad, staram sie nie uczestniczyć tak bardzo jak się da, bo owo uczestniczenie jest i tak zafałszowane. Oczywiście to nieuczestniczenie też nie jest możliwe do końca /z wielu powodów/. Można zwiedzać Bazylikę św Piotra, zachwycać się freskami i architekturą wielkością i rozmachem, sacrum miejsca, ogladac posągi swietych, jednocześnie będąc architektem ateistą, można tam wejść i widzieć farbę na ścianach, wsporniki, dżwigary, takie czy inne rozwiązania konstrukcyjne narzucone w sposób konieczny poprzez fizykę i ówcześnie posiadane materiały oraz środki techniczne, kilka ładnych figurek itd. Odbiór dzieła odartego z tajemnicy i podpierającej go ideologii jest zupełnie inny. Dlatego tak niebagatelne jest to obsmiewane "oczytanie", ono odzeira z tajemnicy.
Sprawa jest o wiele głębsza niż chciałbyś, i jak kazdy filozoficzny problem, nie ma ostatecznego rozwiązania, kazde zaproponowane rozwiązanie zrodzi szereg nowych problemów.
Twoje zdawkowe odpowiedzi, co nie raz Ci zarzucalem, są niejasne i niezrozumiałe. A potem ciągany za język, nie mówiąc nic unosisz sie na bezpieczna chmurke wyższości i tajemnicy. To chyba taoisci bawili sie w te śmieszne zagadki bez rozwiązania
, czy można klaskać jedną dlonią itp. Sensem jest poszukiwanie rozwiązania, nie rozwiazanie. No ale o takie wczucie sie w role nauczyciela Cię nie podejrzewam, przyznaj się :twisted:
Starczy, i tak ciężko to zrozumieć jak się jest nieoczytanym
/a co, ponabijam sie jeszcze :wink: /.