Oczywiście na wstępie przypomne ze sobie wciąż żartujemy i cały wywód jest subiektywny i wogóle... .
Rozumiem ze ten wstęp jest po to by zwolnic się z odpowiedzialności za to co napiszesz?
Dalej.
Zaczynasz pisac nie na temat, bo nie widze związku z tym co mówie, a tym co ćwiczę. Wszystko tutaj służy wykazaniu braku takiego związku.
absolutnie w każdym z nas istnieje potrzeba zaufania komuś mądrzejszemu i zmiany siebie przez ciężką pracę
Nieprawda. Nie absolutnie, nie w każdym, nie komuś mądrzejszemu, że o zmianie przez ciężką pracę nie wspomnę. To tylko jedna z możliwych dróg, w dodatku trudna i nieprzyjemna. Większośc jej jak ognia unika, bo i po co sie katować? /dla idei, wiem :twisted: /.
W jaki sposób, cytując Niczego czy Sartra można reprezentować szkołę aikido
8O
Jeśli piszę, że na tym filmie nikyo ma takie i takie wady, to faktycznie reprezentuję pośrednio swoją szkołę /bo wykorzystuję wiedze w niej zdobytą/, przy czym nie jest to w żaden sposób wiążące, bo przecież moglem się źle nauczyć, nie zrozumieć.
Jednakże jeśli piszę, że kobietom brak idei, przez co ich ćwiczenie nie jest ćwiczeniem budo, tylko takim aerobikiem na macie, to jak na litość boga można to odnieść do zajęć w dojo? Toż takie połaczenie to nonsens do ntej potęgi. To jakby matematyk miał reprezentować na olimpiadzie z języka polskiego szkolną drużynę koszykówki bo w niej gra. Nie można wnioskować o jakości koszykówki z tego jak matematyk wypada pod względem języka polskiego.
Powiem więcej, a zapewne wyda się to po zastanowieniu każdemu oczywiste, że ja nie reprezentuje nawet poglądów profesorów filozofii, którzy mnie uczyli.
Masz rację, odpowiadam za to co mówię, ale nikt poza mną nie może za to odpowiadac. Jeśli powiem, że nie lubię ćwiczyc z kobietami, to na litość boga, nie można twierdzić ze to opinia szeregu ludzi, którzy mnie uczyli /no własnie, czyja pmasz, bo uczyłem sie sw od 6 instruktorów
/. To moje zdanie i już, kompilacja wiedzy i doświadczeń calego życia.
Cholera, czy Ty naprawdę nie widzisz absurdu w swoim stanowisku? to jakby oskarżac matkę za to, że jej syn został nazistą i zabijał żydów. Bezsens na który przystac nie możemy? A przecież związek nieporównywalnie silniejszy.
Najważniejsze, wyraźnie stwierdzam, że takowego wpływu i kontroli nade mną nie ma nikt.
Po takim stwierdzeniu nie możesz racjonalnie utrzymywać swoich tez, bo zaprzeczałbyś mojej świadomości bycia, woli działania i wybierania /także nie działania i nie wybierania/.
A jeśli im zaprzeczysz, zlikwidujesz wszeklą odpowiedzialność.
To co prezentujesz, to tylko punkt widzenia i ocena z jakiegośtam arbitralnie przyjętego stanowiska, wedle okreslonego kodeksu postępowania. Uczyniłes to wiążące dla siebie, to jest przejaw wolnego wyboru, ale nie masz możliwości uczynić tego wiążącym dla mnie. Tylko ja mam taką możliwość.
A na koniec J. P. Sartre:
"Ja tylko istnieję. Ja sam zdecydowałem o złu, sam wynalazłem dobro. Sam oszukiwałem, sam czyniłem cuda, sam dziś oskarżam się, sam siebie mogę rozgrzeszyć - ja czlowiek"
Pozdrawiam i życzę udanych przemyśleń.