Skocz do zawartości


Zdjęcie

Etyka a chińskie sztuki walki


  • Zaloguj się, aby dodać odpowiedź
42 odpowiedzi w tym temacie

budo_dacheng
  • Użytkownik
  • PipPipPipPip
  • 1401 postów
  • Pomógł: 0
0
Neutralna

Napisano Ponad rok temu

Re: Etyka a chińskie sztuki walki

Chiński znak " szu" ma dwa znaczenia pierwsze ART czyli sztuka drugie jako umiejętność.


Niezupełnie. Ponieważ tutaj ewidentnie widać wpływ lektury jakiegoś ze słowników chińsko-angielskich, to wyjaśniam, że większość słowników wcale nie mówi o dwóch takich znaczeniach, ale art, skill i technique są w nich podawane w ramach jednego ze znaczeń, jako odpowiedniki, czy terminy bliskoznaczne odpowiadające chińskiemu terminowi, co jednocześnie wskazuje na interpretację angielskiego słowa art w tym kontekście. Bezpośrednie rozumienie shu jako tzw. "wysokiej sztuki" to tzw. etymologia ludowa :D

Jako ciekawostkę podam fakt, że na przykład w terminie kaligrafia, którą też uznaje się za sztukę, nie występuje słowo sztuka, ale metoda - fa (to samo fa, oznaczające prawo, czy dharmę, w buddyzmie).

O ile pamiętam w Chinach ( oczywiście dawnych ) trzeba było podstawowe formy ćwiczyć parę lat. Później przechodziło się do ćwiczeń z przeciwnikiem.


Przesadna generalizacja. Wszystko zależało od wielu czynników. Rodzaju sztuki walki, środowiska w jakim jej uczono, aktualnych uwarunkowań politycznych itp, itd. Np. jeśli chodziło o to, żeby komuś wcisnąć ściemę, to uczono go przez lata głupot, coby nie miał możliwości zorientować się, że to ściema. Jeśli chodziło o nauczanie dzieci, to oczywiście celowo wydłużano okres treningu metod podstawowych, żeby walki nauczyć je, gdy będą starsze. Niektóre systemy były łatwe do szybkiej nauki, więc jeśli chciano, to nauczano ich szybko (chyba że chodziło u udawanie nauczania, dla wydojenia kasy). Inne systemy nie daly się opanować szybko, by zadzialały, po prostu niezbędny był długi czas treningu podstawowego i tego nie dało się przeskoczyć. Tak, że bywało bardzo różnie, i takie generalizowanie jest po prostu szkodliwe, bo zakłamuje rzeczywistość.

Teraz np. w Yiquan można przyjść z "ulicy" i brać udział w ćwiczeniach walki.


Kto coś takiego powiedział? Jedyne źródło które znam to lebowski :)

Przeze mnie sformułowane to zostało jakoś tak: zajęcia przeznaczone dla osób zainteresowanych intensywnym treningiem skutecznej walki wręcz. A z tego wcale nie wynika, że przychodzi sie i od razu walczy. :) Właściwe znaczenie: nauczysz się skutecznie walczyć, pod warunkiem, że będziesz przykładać się do treningu.

Jest to po prostu propozycja dla osób, które mają czas, są zdrowe, sprawne, gotowe na bardziej intensywny trening niż przeciętni - rekreacyjnie ćwiczący. Mogą oni brać udział w dwukrotnie większej liczbie treningów niż mniej zaangażowani w trening (lub mający mniej czasu) początkujący, przez co w stosunku do standartowego programu, do sparingów san shou mogą przystąpić już po 6 miesiącach treningu (to też zależy i od postępów i od postawy), a nie po 12 miesiącach, jak to ma miejsce w przypadku standartowego programu. Z tym, że na zabawy z łokciami i kolanami to jeszcze muszą ladnych parę miesięcy poczekać. Wcześniej mają szansę treningu na tarczach i na worku. Ćwiczą więcej tui shou od samego początku. I przede wszystkim muszą swoje odstać :) Wiecej niż pozostali czasu muszą poświęcić na specyficzny dla yiquan trening podstawowy, bardzo malo pociągający przeciętnego "zabijakę". Mogę się założyć, że tacy goście woleliby już ćwiczyć formy, niż zhan zhuang :)

Podsumowując, może lepiej nie opierać się na bezsasadnych fantazjach, a przekonać się jak taki trening faktycznie wygląda?

I później ktoś zadaje pytanie : co ma wspólnego etyka z walką na ulicy. Do tej pory myślałam że w SZTUKACH walki chodzi o to głównie, że walczymy ze sobą a nie z przeciwnikiem na ulicy.


Walczyć z sobą to można w każdej dziedzinie, niekoniecznie zajmując się sztuką walki. Natomiast gdy uczymy się sztuki walki, to wcale nie po to, żeby walczyć na ulicy (szukać okazji do walki), ale jednak bardzo głupio byłoby, gdyby nauka sztuki walki nie dawala minimum szansy na obronę, gdy zaistnieje taka konieczność. A nauka walki z pełnym wykorzystaniem możliwości własnego ciała w praktyce daje dopiero właśnie takie minimum szans.

Maksymą mojego Nauczyciela jest UNIKAJ KONFLIKTÓW.


No to akurat nie jest zbyt oryginalny, bo jak znam sporo osób tutaj piszących, to raczej mało komu zależy na szukaniu konfliktów. Natomiast bywają takie sytuacje, że uniknięcie konfliktu może oznaczać wystąpienie przeciwko innym ważnym wartościom.
  • 0

budo_angmoh
  • Użytkownik
  • PipPipPip
  • 247 postów
  • Pomógł: 0
0
Neutralna
  • Lokalizacja:z Antypodów

Napisano Ponad rok temu

Re: Etyka a chińskie sztuki walki

Ależ ja nie napisałem, że tego w sztuce walki nie ma. Ale to nie wynika z nazwy wushu, ani bu-jitsu, ani nawet z nazwy gongfu. Natomiast przekłamaniem jest twierdzenie, że jest coś więcej, bo jest tak w nazwie, podczas gdy sama nazwa akurat mówi o czymś innym.

Dzięki za wytłumaczenie, moja wina że nie doczytałem uważnie. :oops:

Pytanie: czy do podobnego nieporozumienia doszło w przypadku angielskieto tytułu traktatu "The Art of War" Sun Tzu (czy dobrze napisałem???) Czy w chińskim oryginale też tu chodzi po prostu o umiejętność a nie sztukę?
  • 0

budo_angmoh
  • Użytkownik
  • PipPipPip
  • 247 postów
  • Pomógł: 0
0
Neutralna
  • Lokalizacja:z Antypodów

Napisano Ponad rok temu

Re: Etyka a chińskie sztuki walki

Do tej pory myślałam że w SZTUKACH walki chodzi o to głównie, że walczymy ze sobą a nie z przeciwnikiem na ulicy. Maksymą mojego Nauczyciela jest UNIKAJ KONFLIKTÓW. I to by było na tyle.

Oczywiście masz prawo do własnego zdania ale powinnaś wiedzieć że pierwotną przyczyną powstania sztuk walki była potrzeba walki z przeciwnikami a nie z samym sobą. Piszę walki a nie samoobrony bo realnie patrząc użycie ich w celach ofensywnych było z pewnością bardzo częste. Pogląd który Ty reprezentujesz powstał dużo później i najprawdopodobniej w celu zaprezentowania sztuk walki w sposób politycznie poprawny (panie władzo my tylko trenujemy siłę woli a nie jak nakopać tym innym :) ), a czasami aby ukryć brak praktycznych umiejętnośći jakiegoś "miszcza" :)

Unikanie konfliktów jest dobrym pomysłem ale nie za wszelką cenę i nie zawsze jest to możliwe. Poza tym takie podejście zupełnie nie wyklucza dążenia do rozwoju własnych umiejętności walki tak aby były jak najbardzie skuteczne. Mój nauczyciel wyznaje zasadę że jeśli ktoś nas atakuje to należy mu wpierw dać szansę wycofania się (np. przez lekkie oklepanie przeciwnika aby mógł się zastanowić nad swoim postępowaniem) a dopiero jak to nie poskutkuje to można skasować klienta. To tak a propos etyki w sztuce walki (osobiście uważam że dziadek jest zbyt idealistyczny :) Przy tym swoim tak etycznym podejściu jednocześnie uważa że głównym i podstawowym celem trening jest rozwój praktycznej umiejętnośći walki. Widziałem parę miesięcy temu jak przyjechała w odwiedziny para z Niemiec trenująca u jego byłego ucznia i jak ich strasznie jebał. Nie za porażki w sparringach ale za to że sposób w jaki walczyli pokazywał że nie mają najmniejszego pojęcia co robią. Mowa o ludziach trenujących ponad 10 lat - nauczyciel czuł się ich poziomem osobiście obrażony ponieważ szkoła w której trenują powołuje się na niego i uważał że to co robią po prostu go ośmiesza :)

Trochę potrułem ale chodzi mi po prostu o to, że po pierwsze etyka to pojęcie które odnosi się do ludzi (nauczycieli i trenujących) a nie ich umiejętnośći (sztuka walki) i wobec tego pytanie o etykę w sztukach walki nie ma większego sensu. Po drugie, i to wynika z pierwszego punktu, dążenie do ulepszenia umiejętności walki nie mówi nic o etyce danej osoby.

I na koniec, czy kopanie kogoś kolanem w głowę jest etyczne? Być może :) to wszystko zależy od sytuacji, ja potrafię z łatwością wyobrazić sobie takie gdzie takie zachowanie nie tylko jest etyczne ale nawet jak najbardziej pożądane i wskazane :)
  • 0

budo_mick soft
  • Użytkownik
  • Pip
  • 15 postów
  • Pomógł: 0
0
Neutralna

Napisano Ponad rok temu

Re: Etyka a chińskie sztuki walki

Nadal chciałbym się dowiedzieć, co ma wg Ciebie etyka do walki?


akurat ja ci na to nie odpowiem.


Są Szkoły, które uczą konkretów i są szkoły, które uczą kosmicznych bzdur i to właśnie odróżnia Akademię Yiquan od "Akademii Jedai".


od Akademii Jedai to sie pan odpierdol, zrozumiałeś?

pozdrawiam
  • 0

budo_maciej t
  • Użytkownik
  • PipPipPip
  • 336 postów
  • Pomógł: 0
0
Neutralna
  • Lokalizacja:Poznań

Napisano Ponad rok temu

Re: Etyka a chińskie sztuki walki

PS do Tsailifo. Chińskie sztuki walki składają się z DWÓCH słów: sztuki i walki. Wiemy co to jest walka a czy zadawałeś sobie sprawę co to jest SZTUKA ?????????


Jeżeli juz to nie można tych dwóch pojęc traktować osobno!!
  • 0

budo_lebowski
  • Użytkownik
  • Pip
  • 10 postów
  • Pomógł: 0
0
Neutralna
  • Lokalizacja:Warszawa

Napisano Ponad rok temu

Re: Etyka a chińskie sztuki walki
Miałabym parę odpowiedzi na uwagi dachenga, ale jakby schodzimy z tematu głównego. Widzę że tamat nie jest jasny dla wszyskich. CHIŃSKIE SZTUKI WALKI mają swoje korzenie w Chinach starożytnych. Zostały wprowadzone przez mnichów taoistycznych i buddyjskich. Mnisi mieli już głęboko zakorzenione wartości moralne i etyczne, więc można ich było uczyć DODATKOWO sztuki walki. Tak w ogólnym skrócie. Sztuka ta rozwijała się głównie w klasztorach. Do tego trzeba dodać konfucjanizm oraz taoizm filozoficzny. Zainteresowanym polecam Historię Chin. Chińskie Sztuki Walki to też filozofia, medycyna oraz chińskie społeczeństwo które dużą uwagę przywiązywało do właściwego trybu życia adepta i trzymania się przez niego wskazówek etycznych. W dniu dzisiejszym powstają liczne "szkoły" czy "akademie" zarówno w Polsce jak i na Zachodzie które mają charakter komercyjny lub sekciarski, obcy duchowi oryginalnej Chińskiej Sztuce Walki. Rozdaje się dyplomy, robi egzaminy, rankingi , zawody, prowadzi przyspieszone kursy dla nieczerpliwych nowych adeptów. Uczy się wyrwanych z całego kontekstu ( moralnego, psychicznego) ćwiczeń, które oderwane od całości mogą dać wręcz odwrotny skutek. Jeżeli uważamy że CHSW powstały głównie w XVIII i XIX wieku, to zgadzam się z uwagami dachenga. Ale powoływanie się na współczesne Chiny uważam za duże nieporozumienie. To tak jakby uczyć się posługiwania szlachecką szablą w PRL-u. Kto jest w stanie odróżnić prawdę od fałszu w dziedzinie chińskich sztuk walki jeżeli sami Chińczycy tego nie potrafią. A tak na marginesie czy słowo WU -SZU nie powstało w latach 50tych XX wieku w Chinach Ludowych ? . I to by było tyle moich wypowiedzi na tym vortalu. I tak za dużo czasu straciłam przy komputerze kosztem moich ćwiczeń Chińskich Sztuk Walki. Pozdrawiam wszystkich miłośników takowych i buziaczki dla Dachenga.
  • 0

budo_dacheng
  • Użytkownik
  • PipPipPipPip
  • 1401 postów
  • Pomógł: 0
0
Neutralna

Napisano Ponad rok temu

Re: Etyka a chińskie sztuki walki

Pytanie: czy do podobnego nieporozumienia doszło w przypadku angielskieto tytułu traktatu "The Art of War" Sun Tzu (czy dobrze napisałem???) Czy w chińskim oryginale też tu chodzi po prostu o umiejętność a nie sztukę?


Rzecz przede wszystkim w tym, że i angielskie art i polskie sztuka mogą mieć różne znaczenia, i nie zawsze musi chodzić o artyzm i tzw. wysoką sztukę, ale właśnie o umiejętności, czy np. o coś trudnego. Na przykład "trafić w cel z 1000 metrów, to jest sztuka".

W przypadku dzieła Sunzi, którego tytuł tłumaczy się zwykle jako "Sztuka wojny", dosłowne tłumaczenie, nie wywołujące tak błędnych skojarzeń, brzmiałoby raczej: "Metody armii".
  • 0

budo_pioetrek
  • Użytkownik
  • PipPipPip
  • 174 postów
  • Pomógł: 0
0
Neutralna

Napisano Ponad rok temu

Re: Etyka a chińskie sztuki walki

CHIŃSKIE SZTUKI WALKI mają swoje korzenie w Chinach starożytnych. Zostały wprowadzone przez mnichów taoistycznych i buddyjskich. Mnisi mieli już głęboko zakorzenione wartości moralne i etyczne, więc można ich było uczyć DODATKOWO sztuki walki.


Nie wierzę, żeby mnisi uczyli się sztuk walki po to, żeby bić się między sobą. Poza tym klasztory zajmowały się głównie działalnością religijną/kontemplacyjną (?) a sztuki walki były jednak na dalszym planie, więc dziwne byloby jakby od tego zaczynalo się życie w takim miejscu. Czy w technikach nauczanych przez Twojego Nauczyciela nie znajdujesz takich, które mogą wyrządzić brutalną krzywdę napastnikowi? Czy może takie techniki są ale Nauczyciel o tym nie mówi dopóki nie zorientuje się co z Was za ziółka?

Pozdrawiam

Piotrek
  • 0

budo_dacheng
  • Użytkownik
  • PipPipPipPip
  • 1401 postów
  • Pomógł: 0
0
Neutralna

Napisano Ponad rok temu

Re: Etyka a chińskie sztuki walki

Miałabym parę odpowiedzi na uwagi dachenga, ale jakby schodzimy z tematu głównego. Widzę że tamat nie jest jasny dla wszyskich. CHIŃSKIE SZTUKI WALKI mają swoje korzenie w Chinach starożytnych. Zostały wprowadzone przez mnichów taoistycznych i buddyjskich. Mnisi mieli już głęboko zakorzenione wartości moralne i etyczne, więc można ich było uczyć DODATKOWO sztuki walki. Tak w ogólnym skrócie. Sztuka ta rozwijała się głównie w klasztorach.


Szkodliwy mit. Dlaczego szkodliwy? Komu może szkodzić powoływanie się na mnichów i wywodzenie stąd zasad moralnych? Otóż problem w tym, że jest to u podstaw oparte na kłamstwie. Kłamstwo może przez pewien czas funkcjonować, i nawet wywierać pozytywne efekty wychowawcze. Jednak nie da się zawsze ukrywać faktów, a gdy te stają się znane, następuje rozczarowanie, i upadek całej takiej konstrukcji, opartej na kłamstwie i samooszukiwaniu.

Walczono od najdawniejszych czasów, od najdawniejszych czasów uczono się walczyć, trenowano walkę. Funkcjonowały różne nurty rozwoju sztuk/systemów walki. Nurt wojskowy - szkolenie w armii, szkolenie "pospolitego ruszenia" (żołnierze osiedlani na gospodarstwach, poddawani regularnym szkoleniom wojskowym, i utrzymujący się z uprawiania roli), nurt ludowy - zwykli ludzie uczący się walczyć, by móc się bronić przed bandytami. Tajne sprzysiężenia powstańcze. Środowiska bandyckie, czasem w literaturze przedstawiane w lepszym świetle, jako janosiki i inne robin hoody. "Agencje ochroniarskie" biaoju (tu ciekawostka, że np. wielu przedstawicieli rodu Chen, tego od stylu Chen taijiquan, pracowało w takich agencjach, zajmując się głównie konwojowaniem transportów handlowych). Byli uliczni kuglarze, zarabiający na życie dawaniem pokazów, nauczając, lub częściej po prostu wciskając naiwnym ściemę. I byli także w pewnym stopniu mnisi. Z tym, że często polegało to na tym, że nie byli to pełnoprawni mnisi, a buntownicy i powstańcy, którzy po przegranej byli ukrywani w klasztorach, w zamian broniąc je np. przed bandytami i ucząc tego mnichów. Więc rozwinął się także nurt reprezentowany przez mnichów, buddyjskich i taoistycznych. Ale to był tylko jeden z nurtów, a nie główne źródło sztuki walki. Wielu mnichów prezentowało wysokie umiejętności, więc podziwiano ich i postrzegano jako należących do grona najlepszych fajterów. Stąd tendencja wielu innych nurtów do powoływania się na klasztory, przy czym tylko w części przypadków było to uzasadnione powoływanie, a w dużej części wynikało tylko z chęci dodania sobie prestiżu, bez jakichkolwiek innych realnych związków.

Więc moralność, etyka, owszem bardzo ważne rzeczy (wude sie to nazywa w chińskich sztukach walki), ale dlaczego opierać moralność i etykę na fałszywych przesłankach? Jak można zbudować porządną etykę na "faktach" nieprawdziwych? Wystarczy, że ktoś lepiej znający zagadnienie będzie miał czas, żeby napisać rzetelną książkę o historii chińskich sztuk walki, i podstawy w taki sposób budowanej etyki legną w gruzach.

Innymi słowy, jak temat może być jasny, gdy swój wywód opierasz cały czas na błędnych przesłankach.

Do tego trzeba dodać konfucjanizm oraz taoizm filozoficzny. Zainteresowanym polecam Historię Chin.


Cool. Ale to niewiele wnosi do wiedzy o sztukach walki. To trzeba badać, zapoznać się z rozmaitymi dostępnymi źródłami, porównywać je. Tak skrótowo, jako wstępne wprowadzenie w temat poleciłbym "Zhongguo Wushu Shi" (Historia chińskiego wushu), Pekin 1997, 462 strony. Oczywiście nie jako wyrocznię, ale pierwszy punkt odniesienia, dla głębszych studiów, opartych na własnej analizie materiałów źródłówych. Bo takich prac na Zachodzie nie ma. Na Zachodzie jest powtarzanie mitów, powstałych głównie już tutaj, chociaż opartych w pewnym stopniu na niektórych mitach wytworzonych w Chinach na przełomie XIX i XX wieku.

Chińskie Sztuki Walki to też filozofia, medycyna oraz chińskie społeczeństwo które dużą uwagę przywiązywało do właściwego trybu życia adepta i trzymania się przez niego wskazówek etycznych.


Chińskie społeczeństwo. Polskie społeczeństwo. W każdym funkcjonują pewne normy. Chcesz powiedzieć, że chińskie społeczeństwo było takie super fajne, w odróznieniu od naszego? Fantastko! Prezentujesz dokładnie taką postawę, jak pewni południowi Koreańczycy, których spotkałem w Chinach, a którzy żałowali, że nie żyją w Europie. Cały czas opowiadali, jak to w odróżnieniu od Azji, gdzie ludzie są przyziemni, materialistyczni, nikczemni, w Europie jest zupełnie inaczej: ludzie nie kradną tyle, nie zabijają się, bo opierają się na 10 przykazaniach. Tak, tak mówili na poważnie, tak myśleli, byli o tym w pełni przekonani. Tutaj prezentujesz dokładnie taki sam mit, tyle tylko że odwrócony.

W dniu dzisiejszym powstają liczne "szkoły" czy "akademie" zarówno w Polsce jak i na Zachodzie które mają charakter komercyjny lub sekciarski, obcy duchowi oryginalnej Chińskiej Sztuce Walki.


Po pierwsze, istnieje wiele negatywnych zjawisk z całą pewnością, i należy o tym mówić.
Ale dobrze byłoby odnieść swój wywód do czegoś sensownego, zamiast tworzyć takie przeciwstawienia, gdzie strona pozytywna jest fantazją, a nie ma oparcia w faktach. To nie służy skuteczności wywodu. Nic dziwnego, że rozmówcy zaczynają się koncentrować nie na istocie, ale na użytych argumentach, bo te argumenty cały czas są fałszywe.

Nie lepiej byłoby się odwołać się w dyskusji po prostu do norm istniejących w naszym społeczeństwie, zamiast bazować na fantazjach na temat Chin?

Ponadto wybranie "Akademii Yiquan" jako przykładu było niefortunne, bo w ten sposób przypisujesz działalności Akademii szkodliwe efekty, których nie ma. Poza tym nie wiesz nawet za bardzo jak ta działalność Akademii wygląda. Więc jeszcze raz przypomnę, że już wspominałem, że radziłbym najpierw przekonać się jak to naprawdę w naszej Akademii jest, zamiast fantazjować na forum.

Rozdaje się dyplomy, robi egzaminy, rankingi , zawody, prowadzi przyspieszone kursy dla nieczerpliwych nowych adeptów. Uczy się wyrwanych z całego kontekstu ( moralnego, psychicznego) ćwiczeń, które oderwane od całości mogą dać wręcz odwrotny skutek.


No, no, to brzmi nieźle. Ale niestety tonie w otoczce fałszywych założen. Trudno się dziwić, że rozmówcy nie podążają za tematem, gdy widzą przede wszystkim wywód oparty na fałszywych podstawach.

A tak na marginesie czy słowo WU -SZU nie powstało w latach 50tych XX wieku w Chinach Ludowych?


Nie. Najwcześniejsze źródło w którym występuje słowo wushu pochodzi z okresu tzw. dynastii południowych (V-VI wiek naszej ery), i przewija się wielokrotnie przez wieki, chociaż nie był to główny termin, którym określano sztuki walki. Natomiast gdy na początku XX wieku pomyślano o jednolitej terminologii, to wushu zaczęło się pojawiać częściej. Przyjęcie w latach XX, terminu guoshu (kuo shu) przez środowisko związane z partią nacjonalistyczną (Guomindang) poprzedzała dyskusja: guoshu, czy wushu. Zwyciężyło guoshu (sztuka narodowa, sztuka państwowa). W latach 50. komuniści odrzucili nazwę przyjętą przez ich przeciwników, i wybrali wushu. Natomiast nie stworzyli tej nazwy. Gdyby dopiero komuniści stworzyli słowo wushu, to Japończycy nie mieliby szansy zapozyczyć je od Chińczyków wieki wcześniej. A zapozyczyli dawno temu to słowo, i tak samo je piszą, tylko czytają bu-jitsu.

I to by było tyle moich wypowiedzi na tym vortalu. I tak za dużo czasu straciłam przy komputerze kosztem moich ćwiczeń Chińskich Sztuk Walki. Pozdrawiam wszystkich miłośników takowych i buziaczki dla Dachenga.


Naprawdę chciałbym mieć nadzieję, że nie ćwiczysz jakiejś ściemy.
  • 0

budo_lebowski
  • Użytkownik
  • Pip
  • 10 postów
  • Pomógł: 0
0
Neutralna
  • Lokalizacja:Warszawa

Napisano Ponad rok temu

Re: Etyka a chińskie sztuki walki
CYTAT ! "że radziłbym najpierw przekonać się jak to naprawdę w naszej Akademii jest, zamiast fantazjować na forum" Skąd wiesz czy nie jestem aktulnym lub obecnym "słuchaczem" twojej akademii ????. Czy słyszałeś coś o Lao zi czy o Zhang Sanfengau ? A może początki chińskich sztuk walki ??? Czy naprawdę myślisz że masz patent na prawdę ? CYTAT " Szkodliwy mit. Dlaczego szkodliwy? " Że Chińskie Sztuki Walki powstały w klasztorach. Przepraszam ale musiałbyś zmienić całą historię chińskich sztuk walki. Miałam się nie odzywać, ale już poznałam "Jedyną Prawdę" mieszkając tyle lat w Polsce i Chinach. Problem wszystkich mieszkających w Chinach jak również starających się o wizy chińskie polega na tym żeby nie drażnić tygrysa. Ale jest to wasz problem ludzi z Pekinu i Szanghaiu. Dacheng, CYTAT : Naprawdę chciałbym mieć nadzieję, że nie ćwiczysz jakiejś ściemy" chyba nie jest poważny. To jest vortal na którym dyskutujemy i wyjaśniamy sobie to i owo. Wiele uczę się z Twoich tekstów , ale nie biorę tego za JEDYNĄ OCZYWISTĄ PRAWDĘ!!!!Jak mawiała moja mama, prawda jest jak DUPA każdy ma swoją. I obiecuję że więcej nie dam się sprowokować i idę ćwiczyć. Dacheng pijesz piwo? Może kiedyś się spotkamy, bo autentycznie Cię podziwiam chociaż nie zawsze zgadzam się z tym co piszesz.
  • 0

budo_dacheng
  • Użytkownik
  • PipPipPipPip
  • 1401 postów
  • Pomógł: 0
0
Neutralna

Napisano Ponad rok temu

Re: Etyka a chińskie sztuki walki
Przede wszytkim nie, nie słyszalem ani o Laozi, ani o Zhang Sanfengu :) :) :) O niczym nie słyszałem, głupoty tylko plotę i o niczym nie mam pojęcia :) :) :)
  • 0

budo_tsailifo
  • Użytkownik
  • PipPipPipPip
  • 2580 postów
  • Pomógł: 0
0
Neutralna
  • Lokalizacja:Szczecin

Napisano Ponad rok temu

Re: Etyka a chińskie sztuki walki
dacheng - nie ma sensu tłumaczyć...
  • 0

budo_czarny rafał
  • Użytkownik
  • PipPipPip
  • 104 postów
  • Pomógł: 0
0
Neutralna
  • Lokalizacja:Bydgoszcz

Napisano Ponad rok temu

Re: Etyka a chińskie sztuki walki
Cze
Ja tylko jedno zdanie do lebowski. Tu nie chodzi o jedną jedyną prawdę, ale o fakty. Dacheng podaje Ci konkretne fakty i wyjaśnienia, a jest to człowiek który naprawde zna się na rzeczy. Ty ciągle o tych klasztorach i klasztorach a to nie jest niestety takie proste. Pytasz między innymi "dlaczego jest to szkodliwy mit" no właśnie dlatego, że wypacza fakty i prawdy historyczne. A o Zhang Sanfengu to lepiej nie pisz bo to jest legenda taka sama jak ta o smoku wawelskim. Radze dokładnie czytać i uczyć się bo mało jest w Polsce osób z taką wiedzą jak Dacheng. Pozdrawiam

PS i błagam Cię nie pisz takich rzeczy, że "jest to problem ludzi z Pekinu i Szanghaju" bo my właśnie dzięki takim ludziom nareszcie mozemy się dowiedzieć konkretnych i ciekawych rzeczy o kung fu i przedewszystkim PRAWDZIWYCH a nie mitów i legend.....
  • 0

budo_krzyst
  • Użytkownik
  • PipPipPipPip
  • 1354 postów
  • Pomógł: 0
0
Neutralna
  • Lokalizacja:Warszawa

Napisano Ponad rok temu

Re: Etyka a chińskie sztuki walki

Miałam się nie odzywać, ale już poznałam "Jedyną Prawdę" mieszkając tyle lat w Polsce i Chinach. Problem wszystkich mieszkających w Chinach jak również starających się o wizy chińskie polega na tym żeby nie drażnić tygrysa.


A ja jestem autentycznie ciekaw, gdzie siedziałaś w tych Chinach i co ćwiczyłaś - pochwalisz się lebowski? Bo z tego cytatu powyżej wynika, że spędziłaś tam trochę czasu...

Pozdrawiam,
K.
  • 0

budo_tsailifo
  • Użytkownik
  • PipPipPipPip
  • 2580 postów
  • Pomógł: 0
0
Neutralna
  • Lokalizacja:Szczecin

Napisano Ponad rok temu

Re: Etyka a chińskie sztuki walki
Dołączona grafika

Oto zdaje się lebowski
  • 0

budo_krzyst
  • Użytkownik
  • PipPipPipPip
  • 1354 postów
  • Pomógł: 0
0
Neutralna
  • Lokalizacja:Warszawa

Napisano Ponad rok temu

Re: Etyka a chińskie sztuki walki
?
To naprawdę Ty, lebowski? Jeśli tak, to mam dwa pytania jeszcze (po lekturze waszej strony)
1. Czemu stosujecie taką dziwną transkrypcję? Awersję do pinyinu jestem w stanie zrozumieć, ale wprowadzanie własnej mimo wszystko nieco mnie dziwi...
2. Jeśli wasz nauczyciel jest przedstawicielem rodziny Yang, to czemu pojechaliście na kurs do Bei Ti Da?

K.
  • 0

budo_jarozwierz
  • Użytkownik
  • PipPipPip
  • 341 postów
  • Pomógł: 0
0
Neutralna

Napisano Ponad rok temu

Re: Etyka a chińskie sztuki walki
Etyka w sztukach walki to bardzo ciekawe zagadnienie, jednakże sprawdzające się w filmidłach z Hong Kongu albo na zawodach sportowych. Ja nie wiem czego sie uczepili tego kung fu jacyś esteci, etycy, czarodzieje i wszelkiego rodzaju "inteligenci". Nie wiem dlaczego chcieliby zamienić systemy do walki w twory walki bez walki oraz magiczne receptury nowoczesnych koncepcji szczęśliwego bytu w tych ciężkich czasach. Ja rozumiem, że ten brutalny świat może skrzywdzić i być strasznie niedobry, ale skrajna ucieczka w wyidealizowany obraz i fałszywe wyobrażenia, to nie jest dobra metoda.
Dla mnie jest to całkiem normalne i naturalne, że na treningach Yi quan uczą wlaśnie tego kopania w głowę, ja bym jeszcze uczył nadepnięcia na głowę juz leżącego napastnika. Na etyczne rozważania i miłosierne traktowanie przeciwnika może sobie pozwolić ktoś na etapie zabawy z przeciwnikiem. Czyli wysokich lotów talent, poparty doświadczeniem. Doświadczeniem którego nie zdobywa się dumając nad poprawą kondycji etycznych wartości trenujących. Myslę, że spotkanie z dobrym mistrzem jakiegos tradycyjnego systemu byloby przykrym odarciem ze złudzeń. To nie byli i raczej nie są w większości lukrowani ludzie, rozmyslajacy wieczorami o niesieniu miłości do bliźniego. Choćby nieżyjący juz mistrz systemu Tang Lang - czlowiek o olbrzymim doświadczeniu i jasno wyrażający się o walce właśnie, zapewne w oczach zwoleników wali bez walki.....aż strach pomyśleć ! Te nieetyczne ciosy w gardło, oczy, krocze - kurza twarz! To kung fu z "klasztorów" to musi byc ściema bo uczy takich złych rzeczy.
Gdzie trzeba mieszkać by wyrobic sobie takie filozoficzno-kosmiczne podejście do rzeczywistości ?Z tego co się orientuję to oni w tych Chinach walczyli nieraz z powodu takich mało istotnych przyczyn....ale to pewnie byli oszuści nie trenujący chińskich Sztuk Walki.A tak na dzisiaj, bez historycznych naleciałości to proponuję spacer po warszawskich blokowiskach. Chciałbym zobaczyć tą etykę podczas sytuacji zagrożenia. To co zrobić gdy "dobrzy ludzie" chcą poskakać na naszej głowie ? Może spiorunować druzgocącym spojrzeniem ? Albo odwołać się do sumienia napastnika ? Hmmm...a co zrobić kiedy dostaje się bez ostrzeżenia w twarz od przechodzących chuliganów, pogratulować chłopcom krotochwili ? Dobrym wyjściem jest zaopatrzenie się w broń palną, ale to nie jest takie proste. Za użycie broni białej można sobie napytać biedy. Dlatego wydaje mi się, że dobrym ale nie najlepszym wyjsciem jest umiejetność samoobrony. A nie jest ona możliwa w sposób nie czyniący krzywdy, to się da tylko zrobić na treningu w zyciu zakończy sie po prostu szpitalem albo cmentarzem. Ale za to można umierać z czystym sumieniem i poczuciem spełnienia etycznego etosu rycerskich adeptów "SZTUK" walki.
Dla mnie to taka fałszywa nisza pseudo kultury kung fu. Ilu to ja juz spotkałem osobników kręcących nosem na te brutalne, nieładne kopanie kogoś kolanem w głowę, na to agresywne zachowanie wobec przeciwnika, który gdzieś ma nasze życie i zdrowie. A ten gentelmański i eurpejski boks to uczy pielenia ogródka ?
W tych "cudownie etycznych" Chinach animozje między stylami kończyły sie tragicznie - tacy właśnie ludzie stali na czele systemów Chińskich Sztuk Walki.
Ten świat to nie kolorowa kreskóweczka w stylu anime lub serial "Kung Fu" z D. Carradinem. Tutaj wystarczą dwa celne ciosy bez ostrzezenia i wnikania w naszą bogatą duchowość, by znaleźć się po butami osobników, którzy tej duchowości nie posiadają.
Oczywiście potępiam sztuczne nakręcanie spirali agresji na treningach oraz naukę marginesu społecznego lub ludzi niezrównoważonych. Jednakże nie da się uczyć sztuki walki bez tych elementów, które stanowią ich esencję a nie dodatek do filozoficznych nadbudowań, często dodawanych na siłę.


"Do tej pory myślałam że w SZTUKACH walki chodzi o to głównie, że walczymy ze sobą a nie z przeciwnikiem na ulicy. Maksymą mojego Nauczyciela jest UNIKAJ KONFLIKTÓW. I to by było na tyle."

A pewiem mistrz mówił coś całkiem co innego, czy mam zatem uważać, że to co robił to nie było tradycyjne kung fu tylko jakieś brednie chińskich łobuzów ? Walczyć ze sobą ? Polecam, jest to prosty przepis na zmarnowanie czasu. Chyba, że z góry uczynimy sobie założenie o bierności wobez sytuacji zagrożenia. To takie przyjmowanie postawy ofiary zanim się coś jeszcze wydarzy, a właśnie takich ludzi wybierają na ofiary napastnicy.
  • 0

budo_tomasz
  • Użytkownik
  • PipPipPipPip
  • 2420 postów
  • Pomógł: 0
0
Neutralna
  • Lokalizacja:Pekin

Napisano Ponad rok temu

Re: Etyka a chińskie sztuki walki

O ile pamiętam w Chinach ( oczywiście dawnych ) trzeba było podstawowe formy ćwiczyć parę lat. Później przechodziło się do ćwiczeń z przeciwnikiem.


przepraszam ze zadam to pytanie ale nie moge sie powstrzymac: byles w dawnych chinach :lol: :?: :!:
  • 0

budo_krzyst
  • Użytkownik
  • PipPipPipPip
  • 1354 postów
  • Pomógł: 0
0
Neutralna
  • Lokalizacja:Warszawa

Napisano Ponad rok temu

Re: Etyka a chińskie sztuki walki

ja bym jeszcze uczył nadepnięcia na głowę juz leżącego napastnika.


Jarek, to robimy bez przypominania :)
  • 0

budo_qixing
  • Użytkownik
  • PipPipPipPip
  • 504 postów
  • Pomógł: 0
0
Neutralna
  • Lokalizacja:W-wa/Yantai

Napisano Ponad rok temu

Re: Etyka a chińskie sztuki walki

Choćby nieżyjący juz mistrz systemu Tang Lang - czlowiek o olbrzymim doświadczeniu i jasno wyrażający się o walce właśnie, zapewne w oczach zwoleników wali bez walki.....aż strach pomyśleć ! Te nieetyczne ciosy w gardło, oczy, krocze - kurza twarz! To kung fu z "klasztorów" to musi byc ściema bo uczy takich złych rzeczy.


Tak nie do końca masz rację. Mistrz Yu pod wpływem swoich doświadczeń wyniesionych z walk wiele pozmieniał w systemie którego nas nauczał mamy na na to dowody od zeszłego roku. Kiedyś powiedział że ciężko zranił wielu ludzi i tego teraz bardzo żałuje. W efekcie kładł nacisk na techniki proste i skuteczne ale które nie powinny zranić mocno przeciwnika. A co do kopnięcia kolanem w twarz które wywołało tę całą burzę to nikt nie napisał że taka technika wygląda efektownie a to dla wielu szukających swojej drogi w SW może mieć znaczenie. My w modliszce też kopiemy kolanem w twarz. :twisted:

MW
  • 0


Użytkownicy przeglądający ten temat: 0

0 użytkowników, 0 gości, 0 anonimowych

Ikona FaceBook

10 następnych tematów

Plany treningowe i dietetyczne
 

Forum: 2002 : 2003 : 2004 : 2005 : 2006 : 2007 : 2008 : 2009 : 2010 : 2011 : 2012 : 2013 : 2014 : 2015 : 2016 : 2017 : 2018 : 2019 : 2020 : 2021 : 2022 : 2023 : 2024