Poczekajcie aż się rozpowszechni bardziej BJJ (trener molestujący ucznnice gimnazjum + zdjęcia kiedy trener jest trzymany przez nią w gardzie)
E tam w gardzie, w dosiadzie chyba by wyglądało bardziej "efektownie"
A tak na poważnie, uważam, podobnie jak Perminator wyżej, że instruktor pod żadnym pozorem nie powinien umawiać się ze swoimi podopiecznymi. Tzn. co innego, jeśli to miałaby być jakaś dłuższa bliższa znajomość, wtedy OK, nie widzę przeciwskazań - ale na pewno nie powinien iść z nimi do łóżka np. na obozie. Bo wtedy _zawsze_ są podejrzenia o nadużywanie pozycji jako instruktora, zwłaszcza, jeśli facet ma np. 25 lat a panienka 15... niby z prawnego punktu widzenia wszystko jest w porządku, ale dla mnie to jednak wygląda nieco podejrzanie.
Co do kontaktu cielesnego, niestety, problem jest taki że ciężko jest odróżnić kontakt fizyczny w celach seksualnych od kontaktu fizycznego występującego podczas treningów, bo cała różnica występuje tak naprawdę w psychice osób zaangażowanych w ten kontakt. Poza tym tutaj niestety pojawia się spory problem związany z kulturowymi uwarunkowaniami - facet sparujący z dziewczyną prawie zawsze będzie miał pod uwagę płeć swojego przeciwnika przy kontakcie cielesnym, mniejszym problemem jest, jeśli to będzie dla niego jakaś bariera (najwyżej będzie dostawał łomot), większym, jeśli uzna to za okazję do "dyskretnych" działań o podłożu seksualnym. Można powiedziec, że podczas walki na takie rzeczy nie zwraca się uwagi, ale to nie jest do końca prawda - koncentracja wymagana podczas walki na pewno bardzo mocno blokuje tego typu impulsy, ale ich całkowicie nie likwiduje - dobrze, jeśli usuwa je do tego stopnia, że w widoczny sposób nie wpływają one na przebieg treningu, wystarczy jednak, że w 1% tego typu przypadków blokada ta nie jest tak silna i już mamy problem. A swoją drogą naprawdę nie jestem w stanie wyobrazić sobie kobiety sparującej z facetem w parterze np. BJJ...
Tutaj niestety ważną rolę do odegrania ma właśnie instruktor - jeśli widzi, że para "mieszana" która trenuje pod jego okiem ma z tym jakieś problemy, powinien zainterweniować, np. zmienić parę. Problem jest taki, że większość instruktorów nie ma nawet podstawowego przeszkolenia psychologicznego, może po prostu nie orientować się, że coś tu "nie gra". No a najgorzej jest, jeśli to sam instruktor ma tego typu problemy - bo w jego przypadku dochodzi jeszcze "pozycja siły", która powoduje, że ewentualna osoba pokrzywdzona ma jeszcze większe opory przed ujawnianiem swoich problemów, zwłaszcza, że niejednoznaczność, o której pisałem wyżej, często skłania do refleksji natury "a może mi się tylko coś wydawało, może jestem przewrażliwiona". Problem niestety nie jest łatwy a sytuacja, która wytworzyła się np. w USA nie wzięła się "z sufitu" - po prostu każdy gdzie indziej stawia granicę swojej intymności i to, co dla niektórych jest całkowicie naturalnym zachowaniem, dla innych może być już rażącym pogwałceniem własnej intymności. A wykrycie w sądzie, czy dana osoba autentycznie poczuła się molestowana, czy też po prostu wyczuła pismo nosem i chce zdobyć porządne odszkodowanie, to naprawdę nie jest łatwa sprawa, jak wszędzie, gdzie bada się ludzkie odczucia i emocje.
Niestety, do tego dochodzi coraz częstsze przedmiotowe traktowanie partnerów płci przeciwnej (albo tej samej, żeby nie było, że jestem nietolerancyjny). Jakiś czas temu głośna była historia o harcmistrzu bodajże, którego zwyczajem stało się pozbawianie dziewictwa swoich nastoletnich podopiecznych i który uważał to za coś najzupełniej normalnego, coś, czym można chwalić się przed znajomymi, no bo przecież "same mu do łóżka właziły". W takiej sytuacji granica między dobrowolnym współżyciem a molestowaniem czy nawet gwałtem staje się bardzo, bardzo płynna, może nawet zależeć od percepcji danej osoby w różnych okresach czasu.