Sztuka walki bez walki to jest dopiero
to tak jakby sie ktos uczyl strzelac bez amunicji...
He...
W każdej sztuce/sporcie walki, każdą niemal technikę walki/samoobrony, najpierw ćwiczy się 'na sucho', a nie od razu w sparingach. Czyli ćwiczy się ja 'bez walki'.
Doszlifowuje się mechanikę ruchu (bloku, ciosu, dźwigni, duszenia, rzutu itp.) - z biernym partnerem, z zachwującym się schematycznie partnerem, lub niekiedy nawet bez partnera.
(Potem dopiero, zazwyczaj jest worek, tarcza, makiwara, partner oporujący w nieznacznym tylko stopniu, lub reagujący w mniej więcej określony z góry sposów.)
Dopiero gdy daną technikę już w ten 'suchy' sposób opanujesz - stosujesz ją w wolnej walce/sparingu.
Czy nigdy Wam się nie udało (po tej pierwszej,
bezsparingowej fazie poznawania danej techniki) zastosować tejże techniki w walce efektywnie??? 8O
Bo mi się wiele razy to udawało, (zazwyczaj na początku moich treningów paru kolejnych sw).
Np.: Kiedy wreszcie zacząłem się kulać, to balachy uczyłem się najpierw na sucho (jak i dojścia do niej) - potem (na dosłownie następnym treningu) podczas sparingu udało mi się obalić kolesia i ją wyciągnąć (z braku doświadczenia trochę za mocno niestety).
Jak kiedyś poznawałem bokserskie sierpy, to też ćwiczyło się je najpierw na sucho. A potem, w walce, udało mi się gościowi sierpem zafundować nockdown.
Analogicznie (przed laty, ale dobrze to pamiętam) na początku mojego karate, po wielu godzinach ćwiczenia hiza geri w powietrze i w worek, na moim pierwszym pamiętnym "sparingu", skasowałem gościa hiza geri w splot słoneczny (nie był w stanie kontynuować walki).
Każdy trenujący, jak sądzę ma podobne doświadczenia.
Zatem każdą technikę,
ćwiczy się najpierw nie w sparingach, tylko na sucho. A potem w walce często nam ona wychodzi, bo wcześniej wyćwiczyliśmy ją odpowiednio.
Na tym właśnie, między innymi, bazują niktóre tzw. 'bezkontaktowe tradycyjne sztuki walki' (oraz kilka 'combatów'). Czyli właśnie sztuki walki, w których się nie walczy.
I często spotykane wśród 'sparingowców', arbitralne twierdzenie, że ich adept nie ma żadnych szans na stosowanie w walce swoich wyćwiczonych 'na sucho' technik, to bzdura, hipokryzja i zwykły marketning owych 'sparingowców'.
Szanse te są naturalnie zdecydowanie mniejsze, niż gdyby ów adept przetestował wyćwiczone techniki w sparingach, ale (jeśli trenuje solidnie i fachowo) szanse te są jednak całkiem spore. Zwłaszcza jeśli dochodzi do tego jakieś tam doświadczenie w tzw. walce ulicznej. (Choćby i wyniesione z czasów młodości. :wink: )
Ja sam, jak już pisałem, lubię sobie powalczyć, ale bzdurne twierdzenia w stylu, że 'tradycyjne sztuki walki bez walki nie nadają się do samoobrony', 'że to nie są wcale sztuki walki' itp. już mi się cokolwiek przejadły.
Są one zwyczajnie obliczone na zdeprecjonowanie kilku mniej popularnych systemów, a do tego są zazwyczaj nieprawdziwe.
Lubię walczyć, ale jestem zdania, że zarówno ja, jak i wielu forumowcyh 'sparingowców' mogłoby zebrać solidne baty od niektórych mistrzów sztuk walk trenujących bez sparingów.
A taka metoda trenowania może mieć swoje uzasadnienie nie w starchu przed walką, a w pewnych ideałach lub w dbałości o zdrowie trenujących.
Co by nie mówić - walki, a nawet sparingi, często bywają dość urazowe...
Sugeruję trochę więcej
tolerancji, no i realnego spojrzenia na siebie, zamiast czczych przechwałek i dowartościowywania się poprzez krytykowanie ludzi mających inne podejście do sztuk walki.
Oczywiście Ty, Lukew - nie bierz tego wszystkiego do Siebie. Zainspirowałeś mnie tylko troszkę... :wink:
No i zastanawiam się, czy nie wypowie się tu w końcu żaden tradycjonalista nie uznający sparingów, lub uznający je za niezgodne z ideałami karate?
Nie ma już takich? Nie uznają internetu? Czy może się wstydzą?
Nie ma czego... :wink: