Tradycjonaliści, lubicie walczyć? A jak tak, to czy to źle?
Napisano Ponad rok temu
Z jednej strony przemawia do mnie idea wyniesiona z tradycyjnego, niesportowego karate, mówiąca, że walka to ostateczność, że powinno się jej unikać za wszelką cenę itp.
Z drugiej strony - lubię sobie powalczyć. :twisted: Zawsze lubiłem i jakoś mi nie przeszło. A to zamiłowanie wyraźnie kłoci się z powyższą szlachetną ideą.
Macie podobne dylematy?
Jak sobie z nimi radzicie?
Ja na przykład staram się bezwarunkowo unikać jakichkolwiek tzw. 'starć ulicznych'. (Co czasem wcale łatwe nie jest. Zwłaszcza jak człowiek zdenerwowany, a tu mu ktoś... Ech, szkoda gadać. Grunt, że się udaje opanować. ) A potrzebę walki realizuję sobie na treningach w sekcji lub (rzadziej ostatnio), na treningach z kolegami (sparingi tajbokserskie itp., kulanie , walka wolna na bokkeny itp., itd.)
Do końca nie mam jednak przekonania, czy te walki nie pozostają, w sumie, w opozycji do idei walczenia tylko w samoobronie. :? Znam tradycjonalistów, którzy tak właśnie uważają.
A ja co? Odstępca i agresywny maniak przy nich jestem...
Oczywiście osobiście sądzę, że takie walki są bardzo pożytecznym elementem treningów, niezbędnym dla współczesnego karateki, który ma (na szczęście ) stosunkowo małe szanse testować swoje karate w realnych warunkach (jak to na Okinaiwe ponoć często bywało ). Nie robię tego jednak tylko dlatego, że to dobry trening. Robię to, bo mnie to bawi i to lubię. :twisted: A to już z ideałami karate w zgodzie nie pzostaje... :?
Co Wy na to?
Zwracam się głównie do nielicznych 'karateków tradycjonalistów', bo zapewne 'karatecy sportowcy' siłą rzeczy takich dylematów wcale nie mają.
Pozdrawiam
Napisano Ponad rok temu
Dobra zartuje. Jestem dokladnie tego samego zdania co Ty. Uwazam ze walka na treningach czy sparingi z kolegami sa super i nie moge bez nich zyc. Slowem - gdybym nie bil sie na treningach czy z ludzmi, ktorzy tego chca to pewnie robilbym to na ulicy... A na ulicy staram sie unikac jakichkolwiek starc, bo nigdy nie wiadomo co sie moze zdarzyc.
Moj znajomy kiedys powiedzial: kocham treningi - ja walne kolege po mordzie, kolega mi odda i wszyscy sa szczesliwi... I o to chyba chodzi :wink:
Napisano Ponad rok temu
Napisano Ponad rok temu
...walka TAK ale nie w full-kontakcie (kontuzje), preferuję light-kontakt (walka ciągła), trochę grapling (w którym mam jeszcze małe doświadczenie), no jeszcze knock-down - ale niby głowa bezpieczna, ale te kontuzje...
...czasem jest tak, ze po jakiejś cieżkiej walce (np. zawody, kontuzje) mam dość konfrontacji na parę tygodni...
...a walka realna, na ulicy - to jest jak burza, jak wypadek, jak katastrofa - przydarza sie nagle, najczęściej jak zupełnie się tego nie spodziewasz i np. kiepsko się czujesz czy coś (może w takim momencie jestes "wyczuwany" jako ofiara) bo jak czuję sie "mocny" to wszyscy jakoś chodzą z drogi...
Napisano Ponad rok temu
Napisano Ponad rok temu
Gdyby walka klocila sie z idea Karate-Do to Gichin Funakoshi nie wprowadzał by jiyu kumite.
Funakoshi i jiyu kumite? To chyba jakiś absurd... On bredzi czy to ja majacze?
Napisano Ponad rok temu
A to że niby tradycjonaliści mówią że na okinawie nie walczono to żart chyba jakiś.
Napisano Ponad rok temu
A walka w treningu karate to, moim zdaniem, jedna z podstaw, w końcu to Sztuka Walki. Więc walka jest tu podstawą...
Napisano Ponad rok temu
A to że niby tradycjonaliści mówią że na okinawie nie walczono to żart chyba jakiś.
Może po prostu sie boją znam z widzenia takiego z czarnym pasem co tylko kata robi :wink: .
Napisano Ponad rok temu
Napisano Ponad rok temu
Nawet zawodowcy nie walczą na treningach cały czas na ful. Takie walki są potrzebne także, ale masz absolutną rację, że ze względu na ich kontuzjogenność warto trenować sobie sparingi wszelkiego rodzaju na pewnym, hm... luzie. :wink: Zwłaszcza w tzw. pełnej formule. Można wtedy powalczyć sobie często, wyrabiać odpowiednie nawyki i nie leczyć kontuzji miesiącami....walka TAK ale nie w full-kontakcie (kontuzje), preferuję light-kontakt (walka ciągła), trochę grapling (w którym mam jeszcze małe doświadczenie), no jeszcze knock-down - ale niby głowa bezpieczna, ale te kontuzje...
Aktualnie od dawna nikt mnie nie zaczepia , ale kiedyś też miałem podobne refleksje. Jak już ktoś się przyczepił to nigdy nie wtedy, kiedy byłem 'gotowy do potencjalnego boju' , a wtedy kiedy miałem kontuzję, albo kiedy niosłem za pazuchę cztery cenne butelki wina, albo szedłem cały w aniłkach, pięknie przyodziany i rozmarzony do mej ukochanej, albo przynajmniej kiedy chciało mi się kupę. I jak tu walczyć w takich momentach? Nawet gdyby nie opory etyczne, byłoby to hm... trudne. Pozostawały dyplomacja, odwrót, lub nawet zebranie po gębie....a walka realna, na ulicy - to jest jak burza, jak wypadek, jak katastrofa - przydarza sie nagle, najczęściej jak zupełnie się tego nie spodziewasz i np. kiepsko się czujesz czy coś (może w takim momencie jestes "wyczuwany" jako ofiara) bo jak czuję sie "mocny" to wszyscy jakoś chodzą z drogi...
Napisano Ponad rok temu
Ujmę to tak: Ty nie majaczysz. :wink:Funakoshi i jiyu kumite? To chyba jakiś absurd... On bredzi czy to ja majacze?
Napisano Ponad rok temu
Owszem, bywało podobno, że nauczyciel w celu zademonstrowania skuteczności i zastosowania niektórych technik zlał ucznia boleśnie.Wolna walka była cześcią karate zawsze !!!! Uczniowie Funakoshiego wprowadzili tylko sportową walke na zasadach semi kontaktu.
A to że niby tradycjonaliści mówią że na okinawie nie walczono to żart chyba jakiś.
Walk między uczniami nie było na treningach, bo nie było grupowych treningów.
A jeśli walczono w innych sytuacjach to już na ostro.
Było nawet takie powiedzonko, o walce dwóch mistrzów: "Gdy walczą dwa tygrysy to jeden ginie, a drugi jest przynajmniej ciężko ranny." :wink:
Napisano Ponad rok temu
Napisano Ponad rok temu
Dla niektórych podstawą może być 'sztka', a nie 'walka' sama w sobie. :wink:Ja się tam nie znam, powtarzam tylko co słyszałem...
A walka w treningu karate to, moim zdaniem, jedna z podstaw, w końcu to Sztuka Walki. Więc walka jest tu podstawą...
Osobiście bardzo szanuję także taką postawę.
Napisano Ponad rok temu
A może to kwestia zasad?Może po prostu sie boją znam z widzenia takiego z czarnym pasem co tylko kata robi :wink: .
Napisano Ponad rok temu
'Sińce' ok. :wink: Ale zwichnięcia i inne kontuzje wymagające zwieszenia treningów, to już inna sprawa... A w ostrej walce całkiem o nie łatwo. :?Trening bez sińców, to trening stracony.
Napisano Ponad rok temu
Ale zawszeć to miło, porównać "ordery" po treningu.
Napisano Ponad rok temu
Napisano Ponad rok temu
sorry za off`a
Użytkownicy przeglądający ten temat: 1
0 użytkowników, 1 gości, 0 anonimowych
10 następnych tematów
-
Te Kata sa nieziemko trudne...
- Ponad rok temu
-
Dojo Funakoshi
- Ponad rok temu
-
Kontuzja i co dalej?
- Ponad rok temu
-
Kata Shotokan
- Ponad rok temu
-
utwardzanie pięści
- Ponad rok temu
-
Przyczyny rezygnacji z poprzednio uprawianej sztuki walki
- Ponad rok temu
-
"Karate - budo"
- Ponad rok temu
-
DZIEWCZYNY NA TRENINGACH
- Ponad rok temu
-
Oyama Karate w byłym zielonogórskim
- Ponad rok temu
-
Zabić jednym ciosem!
- Ponad rok temu