Gosciu, dyskusja o miejscu kobiet w aikido jest w oddzielnym topiku. :twisted:
szczep, a jak rozwalisz sobie ten lokiec na amen, to co zrobisz? tak sie zastanawiam, co robia poaikidowi kalecy, dla ktorych dojo bylo calym zyciem...
Och, moje lokcie wlasnie powoli dochodza do siebie -- 3 lata spokojnego cwiczenia mnie to kosztowalo. Dzieki temu zostalem swiatowym specjalista od kontuzji wlasnych lokci :wink:
Juz nie pozwole sobie drugi raz rozwalic lokci, mam takie sposoby, mowie ci. Wiedza o wlasnym ciele, kontrola wlasnego ciala jest kluczem do kontroli ciala atakujacego. Moge sobie dowolnie dawkowac obciazenia na lokcie i inne stawy, wiedzac ile one zniosa.
Wczoraj akurat cwiczylem z kolega 3 danem, ale bardzo elastycznym, 30 kg ciezszym ode mnie, inteligetnym, silnym jak tur. Szczescie ze ma mniej doswiadczenia ode mnie, no i ma dobrze poukladane w glowie. Bardzo zadki przypadek. Problem w tym, ze takie cwiczenie wymaga od obu z nas bardzo duzego wysilku pod kazdym wzgledem, nie tylko fizycznym. Po prostu jedziesz na granicy wlasnych mozliwosci.
Jak sie nam zdarzy cwiczyc razem to nastepnego dnia jestem jak z krzyza zdjety --- a nie zapomnij ze ja cwicze codziennie po 2-3 treningi.
Ale i tak wczoraj obaj sie rogrzalismy stopniowo, zaczelo sie w suwari waza, atak ryotedori(za oba nadgarstki z przodu), obie dlonie na zewnatrz na raz, potem dookola nadgarstka atakujacego zeby zrobic nikkyo, tez na obu nadgarstkach na raz, dalej z tego ikkyo juz klasycznie. Widzialem jak on przedtem atakowal innego kolege (150 kg) w tachi waza przy innej technice....
Wiec zeby zapobiec zepchnieciu moich dloni w dol, zastosowalem smiertelne meguri i hooop, jego oba lokcie znalazly sie w gorze. Dopiero z tej pozycji moglem probowac obejsc jego nadgarstki. Ale najciekawsze bylo potem, jak mialem przygwozdzic jego bark do tatami, no nie moglem tego zrobic, mimo ze mialem dzwignie na jego lokiec (jego nadgarstek na moim udzie) i pchalem calym cialem....innemu bym zlamal lokiec a ten skubany tylko sie usmiechal pod nosem....Oczywiscie jak wszedlem pare razy na hijiime osae i to dziala, ale potem szukalem uparcie jakby zrobic wykonczenie ikkyo mimo wszystko....Potem on robil na mnie, czesto wchodzil na hijiime osae mimo ze mu specjalnie nie oporowalem chroniac wlasne lokcie....no i to dzisiaj czuje....
Potem za jakis czas cwiczylem z nim i z jeszcze innym kolesiem jiu waza przez 15 minut,
a na dodatek jeszcze na koniec w kokyu ho z nim to juz mi rece mdlaly, musialem robic prawdziwa magie zeby nie przyjmowac jego ataku....
Masz racje Tatsu z ta tasma, ale stosuje ja tylko w powaznych kontuzjach. I faktem jest, ze samymi rekami z takim atakujacym za dlugo nie pociagniesz.....