No teraz to sie usmialem. Nie chodzi o to co dacheng napisal ale o tajiquan jesli to prawda to metodyka tajiquanu (formy) ... Ciezko to metodyka nazwac.
Pozycja bardziej kompaktowa? Tzn. taka jaka sie stosuje w walce mam rozumiec? Bo wyzej dacheng napisal "w praktyce nie robi się tego tak nisko", czyli mam prawo przypuszczac ze w praktyce on robi ten rzut wyzej na nogach w walce?
To teraz mam ubaw. Gosc cwiczy forme nisko zeby USWIADOMIC SOBIE ODCZUCIE KIERUNKU DZIALANIA SILY! a w walce nie stosuje takiej niskiej pozycji! Debilizm do potegi n-tej! Jak walczy w wyzszej pozycji to sie w wyzszej pozycji cwiczy forme bo sily inaczej dzialaja i inaczej sie czuje kierunki dzialania sily. Inaczej to strata czasu taka forma.
Nie zrozumiałeś.
W podobnej akcji zakres ruchu może być różny w różnych sytuacjach. Obejrzyj sobie trochę różnych zawodów od judo do mma i zobaczysz, że ta sama technika jest w każdym wypadku nieco inna. Zdanie sobie sprawę z tego faktu znajduje odbicie w metodyce treningu.
W taijiquan to jest praca w dużej mierze z sytuacjami odnoszącymi się do rzutów, wpływaniem na równowagę, gdy w trakcie akcji sytuacja się zmienia i odpowiednio trzeba dostowować własne działanie, np. reagując na zmiany kierunku i rozmiaru siły przeciwnika. Może to oznaczać przejście do innej akcji lub dostosowanie rozpoczętej akcji - zmianę zakresu lub toru łuku, i odpowiednio sposobu działania siły.
To co jest do opanowania, to istota danej akcji/metody. Nie ścisle określona forma, ale to co jest zachowane niezależnie od tego jak zmienia się zakres łuku.
Wysoki poziom umijętności związany jest z praktyką gaopan - wysokiego wariantu formy, z bardzo krótkimi, subtelnymi ruchami.
W przypadku krótkich, subtelnych ruchów, wyjątkowo trudno zdać sobie sprawę jak działają sily i w jakich kierunkach i jak to się zmienia w każdym kolejnym momencie ruchu. Gdyby początkujący tak próbował ćwiczyć, byłaby to strata czasu. Nawet nie załapałby o co chodzi i nie zdawał sobie sprawy z najbardziej podstawowych rzeczy. To dopiero byłaby idiotyczna metodyka.
Naturalnym środkiem jest więc rozciągnięcie ruchu, dzięki czemu początkującemu łatwiej sobie poradzić ze zdaniem sobie sprawy m.in. z kierunków działania siły i ich nieustannych zmian. W wyniku rozciągnięcia kręgów te zmiany są bowiem mniejsze i wolniejsze. Dzięki niskiej, rozciągniętej pozycji, łatwiej sobie uświadomić kierunki ruchu, kierunki sil, sposób przeniesienia siły z nóg na ciało. Jednocześnie jest to rozciąganie i wzmacnianie nóg, które stanowią podstawę dla generowania siły.
Gdy w sutuacji z tego punktu widzenia stosunkowo prostej opanowane zostaną podstawy, można ruch stopniowo skrócić - przechodzi się do zhongpan - wariantu, który najczęściej się widuje.
Kolejny, trudniejszy etap, to gaopan - maksymalne skrócenie ruchów (kręgów).
Biorąc pod uwagę, co jest ćwiczone, jest to najbardziej oczywista metodyka - od łatwego, do trudnego (wymagającego największego wyczucia).
Jednocześnie jest to praca z różnymi zakresami tych samych akcji, by móc je dostosować do zmiennych sytuacji. Chodzi o zdawanie sobie sprawy, co się zmienia i w jaki sposób, a co pozostaje wspólne dla róznych wariantów. Dzięki temu możliwa jest adaptowalność.
Weźmy na przykład umijętność wbijania gwoździa przy pomocy młotka. Można zaproponować określony rodzaj gwoździa, określony rodzaj podłoża, okreslone rozmiary i masę młotka. Ktoś wielokrotnie będzie ćwiczył wbijanie takiego gwoździa, w takie podłoże takim młotkiem. Zostanie w tym mistrzem. Cud mu to będzie wychodziło, pięknie, zgrabnie, bez wysiłku, nawet z zamkniętymi oczyma.
Ale niech się zmieni jeden z elementów i nic z tego. A jednak są tacy spece, co rzucą okiem na podłoże, popatrzą na gwóźdź, wezmą do ręki pożyczony młotek i ... cud. Zdziwko jak oni tak potrafią.
Kwestia polega na pracy z różnymi wariantami. Dużo różnych powierzchni, gwoździ, młotków. Za każdym razem inne siły. Nie jakaś jedna modelowa sytuacja. A jednak jest coś wspólnego dla tych różnych sytuacji. Ktoś kto ma w tej pracy doświadczenie, potrafi to praktycznie interpolować, czy ekstrapolować - dostanie do ręki młotek o takiej masie i rozmiarach, jakiego do tej pory nie miał w ręku, i też sobie zgrabnie poradzi.
O tym tutaj mowa w odniesieniu do taijiquan.
W praktyce Chenu obecnie wygląda to jednak nieco inaczej, ponieważ taka metodyka, zgodnie z tym co twierdzą przedstawiciele xinjia stylu Chen została stworzona dla wykorzystania w rodzinie Chen, gdy rozpoczynano ćwiczyć w dzieciństwie. Dziecko miało uzyskać bardzo dobre podstawy dla dalszej nauki, ale niekoniecznie od razu rozwinąć praktyczne umiejętności.
Obecnie duża część rozpoczynających naukę jest w średnim wieku. Dla wielu z nich sposób ćwiczenia dipan jest praktycznie nie do wykonania. Dlatego zaczyna się zwykle od zhongpan, w którym wprawdzie trudniej zdać sobie sprawę z sił i ich ciągłych zmian, ale nie stanowi dla ćwiczącego takiego obciązenia. Część ćwiczących po pewnym czasie, może uzupełniać ćwiczenia o dipan, by wzmocnić nogi, w łatwiejszej z innego punktu widzenia sytuacji pracować na tym, co zaczęli w zhongpan. I fakty są takie, że zaczynają sobie wtedy zdawać sprawę z pewnych rzeczy, bezpośrednio czuć to, z czego sobie nie potrafili zdać sprawy ćwicząc zhongpan.
Potem czas na gaopan.
Z tym, że np. na zawodach raczej prezentuje się dipan, bo po prostu robi większe wrażenie na widzach i sędziach.
Chińczycy używają tu analogii do kaligrafii. Mistrz kaligrafii zawiera w tym co maluje bardzo subtelne elementy. Ale czy uczeń rozpoczyna od takich bardzo krótkich pociągnięć pędzla? Nie, bo nic by mu z tego nie wyszło.
On ćwiczy te elementy, ale w wersji zamaszystej, gdy dobrze opanuje tory pędzla, siłę nacisku pędzla na papier w każdym momencie ruchu i zmiany ustawienia włosia, wtedy może ten ruch skrócić, aż osiągnie poziom mistrzowski.
Z pewnego punktu widzenia można powiedzieć, że yiquan prowadzi do podobnego celu. Tyle tylko, że my nie zaczynamy od złożonej formy ze skomplikowanymi ruchami. Zamiast rozciągnięcia skomplikowanego ruchu, by przez to uzyskać łatwiejszą sytuację, my po prostu zaczynamy od maksymalnie prostych ruchów, stopniowo przechodząc do trudniejszych, stopniowo je łącząc i stopniowo wykraczając poza schemat.
Nie odszedłbym od Chen taijiquan do yiquanu, gdybym nie miał przekonania, że yiquan jest lepszy.
Jednak, to jest śmieszne, gdy ktoś nie mający pojęcia o taijiquan wypowiada się na ten temat i krytykuje, i to akurat krytykuje zuepelnie bez sensu, ni przypiął, ni przyłatał.
Nie ma sensu pracować w formie z odczuciem sił "w sytuacji takiej jak w walce", bo:
1. Samo zdanie sobie spraw z kierunków i sposobów działania sił jest trudnym zadaniem. Niezbędne jest uproszczenie sytuacji, by można zrobić w tym zakresie postępy. Gdy postępy są widoczne, ma sens utrudnianie sytuacji.
2. Sytuacja taka jak w walce może oznaczać różne sytuacje. Taka sama akcja - np. rzut może za każdym razem wyglądać nieco inaczej - inny nieco tor, inna długość ruchu, inny promień łuku itp. A np. stosunek wzrostu przeciwników wpłynie na wysokość pozycji. Znaczenie ma też masa obydwu przeciwników i jej różnica, to wszystko ma duże znaczenie przy dostosowaniu działania do stuacji. Zatem "sytuacja taka jak w walce" to spektrum podobnych sytuacji. Rozsądniejsze jest więc gdy metodyka uwzględnia istnienie "spektrum", a nie tylko "sytuację idealną".
A że taijiquanowcy, nawet najlepsi nie mają z reguły za bardzo pojęcia o walce, to inna kwestia.
Ale bez sensu jest krytykowanie akurat tych elementów, które wypracowane zostały akurat przez tych, którzy o walce mieli pojęcie.