Ja na przykład mam bardzo widoczne uderzenie koniuszkowe. Jak się zmęczę, to widzę jak mi skóra drga w rytm uderzeń serca (po lewej stronie na dole). Często jest tak, że jak się zmęczę, wstrzymam oddech i otworzę usta, to słyszę cichutkie pompowanie powietrza przez przełyk spowodowane mocnym biciem serca. Moja dziewczyna mówi, że czasem jak leżymy to słyszy bicie mojego serca albo widzi drganie tętnicy szyjnej. Potem idę do lekarza i lekarz mówi mi, że mam nawet za niskie ciśnienie. Nie wiem o co tu chodzi. Wiem, że przy długotrwałym (ok 2 lata) i regularnym treningu serce się rozrasta i zdarzają się różne zjawiska i anomalie. W ogóle lekarz w przychodni sportowej zachęcał mnie do poczytania sobie o sercu sportowca, ale jakoś się jeszcze do tego nie zabrałem. Podobno ciekawy temat. Wiele jest głupich lekarzy, ale wcale nie trudno znaleźć mądrego. Wystarczy zagadać na jakikolwiek temat i zobaczyć czy zwyczajnie wie o czym mówi. Ja lubię rozmawiać z lekarzami w przychodni sportowej i zadawać im pytania. Ale co do serca i nadciśnienia to musze powiedzieć, że niestety jest tez smutna część tego tematu. Ludzie giną. Niestety. Młodzi (dwadzieścia kilka lat) piłkarze umierają na zawały. Niedawno przecież głośno było o nigeryjczyku, który umarł podczas meczu! To nie jest normalne. W Polsce niedawno zmarł na zawał 17-o latek i 14-o latka! Dzieci nie powinny umiecać na zawał. Nie należy bagatelizować tej sprawy. Moja dziewczyna studiuje medycnę. Opowiadała mi historię jej kolegi, który ok. rok temu umarł w wieku 19 lat. Miał nadciśnienie. Poszedł z tym do lekarza. Okazało się, że ma zwężenie tętnicy nerkowej. Już nie pamiętam jak to dokładnie było, ale chyba jego rodzice nie zgodzili się na operację czy coś takiego. Niestety zmarł. Ale to było pewne - 75% ludzi ze zwężeniem tętnicy nerkowej nie przeżywa roku. Trochę to smutne, bo można go było uratować. To leczy się operacyjnie i może nie jest o tym głośno, ale sporo ludzi ginie na takie choroby. Nadwaga albo brak kondycji nic tu nie ma do rzeczy. Zrzucając tłuszcz nie rozszerzy się trętnicy. Jest jeden sposób uniknąć śmierci na sali treningowej - znaleźć dobrego lekarza, uczepić się go i nie puszczać. W mojej przychodni sportowej lekarze są przygnębieni, bo nudz im się. Jeden czy dwóch pacjentów na dzień to dość mało. Jak raz czekałem od gabinetem, to przyszła lekarka, weszła do gabinetu, ja za nią, a ona zrobiła takie wielkie oczy i pyta: "Pan tu na badania?. Zdziwiła się, że pacjent się pojawił. Chyba byłem pierwszym od paru tygodni
Naprawdę lekarze są od tego, aby nas leczyć. Za to dostają pieniądze i po to właśnie nie śpią po nocach przed egzaminem z anatomii na 1. roku studiów. I po to tam są, aby sportowcy tam przychodzili i zawracali głowę prostymi pytaniami. Można też samemu zorientować się w niektóryh tematach. Księgarnie są pełne książek - wystarczy poszukać. Do tego książki kosztują teraz mało. Moja dziewczyna uczy się medycyny prawie tylko z internetu (google). Warto samemu dbać o zdrowie i interesować się. A lekarz odpowie na wszystkie pytania, aby mieć już tylko święty spokój - warto pytać i robić sobie różne badania. Bo jak się jest obojętnym to potem w akcie zgonu lekarz pisze "ukryta arytmia serca". To nie przelewki. Ludzie wokół nas umierają. Żyjemy w spalinach i jemy niezdrowe jedzenie. Choroby cywilizacyjne mogą nas dopaść. Warto, naprawdę warto dbać o swoje zdrowie samemu i walczyć o badanie jakieś, o jakieś słowo z ust lekarza, o cokolwiek. Nie dajcie się zaskoczyć chorobie. Powodzenia.