W użyciu Chi?
Nie wiem ,moze dlatego pochodna Xing Yi Quan, "Yi Quan", jest tez nazywana bodajze "Piescia Wielkiego Sukcesu" podobno wlasnie ze wzgledu na bardzo szybkie postepy.
Jak wygląda taki postęp w Chi?
Bo, żeby uprzedzić nieuniknione sprostowanie, nie słyszał żem o ich sukcesach w znanych wszystkim zawodach. Tuszę więc, że nie o postępy w umiejętnościach walki tu chodzi.
O, o nas tu piszą
Jeśli chodzi o nasz związek z 'chi' (qi), to jest z grubsza, tak: "nie samochód, a rower, nie wygrał, a mu ukradli".
Yiquan ("pięść umysłu", "boks mentalny"), czy inaczej dachengquan ("pięść wielkiego sukcesu"), nie odwołuje się w ogóle do tego pojęcia. Wprawdzie było ono wykorzystywane w początkowym okresie rozwoju systemu, gdy dopiero zaczął on się wyodrębniać jako odmiana xingyiquan, ale w latach 40. XX wieku był to już zupełnie odrębne system, także jeśli chodzi o koncepcje teoretyczne.
Istotą zmiany było wyrażenie mechanizmów wcześniej opisywanych przy pomocy qi, w sposób spójny ze współczesną nauką, jednocześnie tak, by nie utracić nic z praktycznych walorów (albo je podnieść), które praktycznie prezentowali mistrzowie tradycyjnego xingyiquan.
W skrócie, myśl przewodnia to: wykorzystać pracę mentalną dla zwiększenia świadomości ciała, tego jak posługujemy się siłą, energią (w znaczeniu np. zdawania sobie sprawy z tego jaki w każdym momencie jest kierunek działania siły). Świadomość, układ nerwowy, układ ruchu, to jest to z czym pracujemy. Nie mówimy o qi (chi, ki). Ale oczywiście to co robimy, można łatwo odnieść do zagadnień w przypadku których dawniej posługiwano się pojęciem qi.
Dla przykładu: stoimy w jakiejś dość wysokiej pozycji, i bez jej wyraźnego fizycznego obniżania mamy za zadanie "zwiększyć stabilność", "ukorzenić się". Mówimy: "wyobraż sobie, jakbyś przysiadał na krawędzi stołu". Ciało jest wyprostowane (jednocześnie odczucie "jakby głowa podpierała sufit), a dzięki odczucia "przysiadania", "opadania bioder", mamy poczucie stabilności. Inaczej pracuje nasza świadomość, uwaga, inaczej zaangażowane są mięśnie. Gdy to samo nastawienie, odczucie przeniesiemy do ruchu, w praktyce zwiększy się zdolność utrzymania równowagi, trudniej będzie przeciwnikowi nas "wykorzenić" - już choćby dzięki temu, że przy tym nastawieniu, utrzymaniu tego odczucia, szybciej zdamy sobie sprawę i zareagujemy, gdy taka próba ze strony przeciwnika zostanie rozpoczęta. No i sprawa jest prosta. Przychodzi początkujący, kwestia minuty, i sprawa załapana. Oczywiście potem jest kwestia ciągłej praktyki, by to się utrwaliło i nie znikało.
Klasyczni mistrzowie tak zwanych systemów wewnętrznych mówiliby tutaj o zasadzie "qi opada do dantian". Niektórzy potrafiliby odnieść to do tak prostych kwestii jak my to robimy. Ale w większości wypadków dziś trafiają tam niestety nawiedzeńcy zafascynowani "chi", zostaja instruktorami i nauczają pierdół. Zamiast uczyć istoty, zaczyna się rozmywanie, lata rozwijania energii qi w dantian, "kosmiczne orbity", "taoistyczna alchemia". Niektórzy po 20 latach, okrężną drogą dochodzą do tego, co u nas jest do załapania na pierwszym treningu. Ale to tylko niektórzy, większość po tych 20 latach "treningu qi" w dalszym ciągu tego nie osiąga
W trakcie ćwiczeń oczywiście pojawiają się oczywiście rozmaite odczucia, sensacje, które tradycyjnie określano jako "przejawy qi". Wystarczy uwagę skupić na dłoniach, by poczuć w nich mrowienie. Wystarczy pomyśleć o trzymaniu solidneog przedmioutu między dlońmi, lub "pola siłowego" między nimi, a już przeciwstawne mięśnie reagują poziomem napięcia takim, że pojawia się wrażenie realności tego solidnego przedmiotu czy pola energetycznego. W yiquan mówimy tu po prostu o wrażeniach sensomotorycznych. Qigongowcy z kolei nazywają to "dowodami na istnienie qi"
Dachengquan (pięść wielkiego sukcesu), to nazwa systemu yiquan, używana głównie w latach 40. XX wieku, chociaż i dzisiaj niektórzy ją stosują. Zostałą ona zaproponowana przez uczniów twórcy Yiquan (Wang Xiangzhai - 1885-1963), któzy byli tym systemem zachwyceni (sam Wang Xiangzhai był tej nazwie przeciwny, i zgodnie z jego wolą główni uczniowie powrócili do nazwy yiquan). Czym byli zachwyceni? Postępami w chi? Z pewnego punktu widzzenia tak
Bo chociaż nie posługujemy się taką koncepcją, to uważamy, że pracujemy z zagadnieniami, które wcześniej były wyjaśniane w oparciu o to pojęcie, ponieważ brakowalo innych pojęć, które mogłyby temu służyć. Dziś stan wiedzy jest na tyle rozwinięty, że możemy posługiwać się koncepcjami bardziej spójnymi z ogólnym stanem wiedzy. Odpowiednio do tego dostosowane zostały metody. Choćby przykład z "ukorzenieniem", ktory podałem wyżej. Jeden trening, i zasada jest zrozumiana i odczuwana, i można stopniowo to wdrażać do treningu z partnerem. Podczas gdy jeśli posługiwać się pojęciem chi, to gdzieś ponad 90% uczących się (a potem nauczających innych) będzie przez parenaście lat "ćwiczyć chi", by drogą okrężną dojść do tego samego, a w wielu wypadkach, by nigdy tam nie dojść.
Tak więc w yiquan nie ma ćwiczeń z qi/chi/ki jako takich, bo nie ma pojęcia qi/chi/ki.
Z drugiej strony yiquan nie polega na ćwiczeniu technik przez wiele lat, by dopiero wtedy poczuć tę harmonię, efektywność, "jedność umysłu i ciała".
Yiquan nie odwołuje się do qi (chi, ki), ale od samego początku pracuje się przede wszystkim nad odczuciem ciała, odczuciem siły, energii (nie jakiejś tajemniczej, ale chodzi po prostu o takie kwestie jak energia kinetyczna, pęd, moment pędu itp.), by ciałem, siłą, energią efektywniej się posługiwać. Jest to więc cały czas praca z koordynając umysłu i ciała, czy z "jednością umysłu i ciała". Nie przez kilkanaście lat powtarzania technik, ale poprzez zupełnie swoisty system metod treningowych, od rzeczy prostych do trudnych. Łatwiej jest czuć dobrze to co robimy, gdy wykonujemy prostszy ruch, niż gdy wykonujemy bardziej złożony. Łatwiej jest gdy robimy to powoli, niż gdy robimy to szybko. Stąd zaczynamy od sytuacji maksymalnie uproszczonej - niemal statycznej.
Te "dziwaczne" ćwiczenia pozycyjne od których zaczynamy, to nie jakieś cuda, magie, "praca z kosmicznymi energiami", ale po prostu bardzo prosty, bardzo krótki (niemal niewidoczny z zewnątrz) i w dodatku bardzo wolny ruch. Dzięki temu mamy czas by popracować nad bardzo prostą sytuacją, dobrze wyczuć co się w takiej sytuacji dzieje, dokładniej skoordynować umysł i ciało, uwagą objąć całość, wszystkie mięśnie wprowadzić w stan lekkiego pobudzenia, bez sztywności, bez spięcia, ale bez nadmiernego luzu - stan "wrażliwości języczka spustowego" - tak by w każdej chwili być gotowym do rozpoczęcia akcji w dowolnym kierunku przy pomocy dowolnej części ciała. Nie tajemnicze energie, nie schematyczne techniki, ale taka czujność umysłu i ciała, gotowośc na wszystko, zdolność do szybkiego podjęcią dowolnej akcji jako podstawa.
Gdy wykonujemy dłuższy ruch, nawet gdy wykonujemy go powoli (jak tai chi), trudno jest zachować tę koordynację umysł-ciało w każdym punkcie ruchu. Już samo skontrolowanie czy wszystkie części ciała w każdym momencie znajdują się w stanie tego minimalnego elastycznego napięcia (jak powierzchnia balonika), ale bez usztywnienia, a nie są zupełnie rozluźnione (bezwładne) jest trudne. Umyka nam coś w danym punkcie ruchu, ale nie mamy czasu (chociaż niby robimy to powoli), żeby to skorygować, bo już jesteśmy w kolejnym punkcie. Stąd ćwiczenie względnie statycznie, w którym jakby pracujemy z jednym krótkim odcinkiem, wręcz punktem ruchu, i mamy więcej czasu, żeby wszystko skontrolować i skoordynować, żeby powtarzać ten sam ruch wielokrotnie "w jednym punkcie". Stąd taka forma praktyki jako podstawa, na to kładzie się na początku największy nacisk. Nie ma to nic wspólnego z magią i cudami.
Ćwiczenia w ruchu (powolnym) to rozwinięcie tego pierwszego etapu. Stan koordynacji umysłu i ciała i odpowiedniego zachowania mięśni w jednym punkcie przenosimy do 'ciągu punktów' (tak można zinterpretować ruch). Łatwiej jest to osiągnąć w ruchu prostym. Dlatego w yiquan, nie zaczynamy od nauki złóżonej formy (jak w tai chi), ale od wielokrotnego powtarzania bardzo prostych ruchów. Jest to mniej atrakcyjne dla laika, któy nie wie o co chodzi, a tylko fascynuje go estetyka zewnętrzej formy, ale jest znacznie bardziej skuteczne, bo od początku pracujemy z istotą tego co kryje się w systemach wewnętrznych, a nie rozpraszamy się na pozory, by po kilkunastu latach odkryć, że to nie o to chodziło. Od prostych ruchów do bardziej złożonych. Potem następuje łączenie tych ruchów, w rodzaj improwizowanej formy. Wygląda to nieco podobnie do tai chi, tyle że kolejność ruchów przy każdym wykonaniu może być zupełnie inna. Później następuje "wykroczenie poza formę". Nie jest to już łączenie podstawowych ruchów, ale jeszcze większa improwizacja, z ruchami, których nie uczyliśmy się w podstawowych ćwiczeniach, ale cały czas zachowane są podstawowe zasady, które podczas nauki ćwiczeń podstawowych poznaliśmy, cały czas jest zachowany ten stan głębokiej koordynacji - "jedności". Ten stan czujności obejmującej całość i gotowość do wykonania dowolnej akcji o którym mówiłem przy okazji podstawowych ćwiczeń "statycznych" przeniesiony zostaje do każdego punku ruchu. W ćwiczeniach "statycznych" szybkość ćwiczenia się zwiększa Następują szybkie oscylacje, pulsowanie, tętnienie we wszystkich częściach ciał - wszystkie mięśnie z dużą częstotliwością oscylują między delikatnym napięciaem, a rozluźnieniem - stan podobny nieco do tego w którym znajdują się sprinterzy na starcie - oni nie są nieruchomi, oni już "niemal startują", ale ponieważ jeszcze nie ma sygnału, więc nie mogą się ruszyć - efektem jest ta pulsacja. Z tym, że u nich jest to związane ze stanem gotowości do rozpoczęcia biegu w określonym kierunu, a u nas ze stanem totalnej czujności i gotowości do rozpoczęcia dowolnej akcji przy pomocy dowolnej części ciała.
Po ćwiczeniach w powolnym ruchu należy poświęcić więcej uwagi ćwiczeniom dynamicznym, później nastepuje łączenie wolnego z szybkim, zmiany tempa, zmiarny rytmu, eksplorowanie wszelkich możliwości. Tyle, że nie jest to taki "spontaniczny ruch (bezładny)", jaki każdy mógłby wykonać, a ruch harmonijny, zgodny z zasadami poznanymi poprzez trening podstawowy i praktykę z partnerem (tui shou i san shou), w którym ciągle zachowana jest ta głęboka koordynacja między umysłem i ciałm. Ta koordynacja nie była by możliwa w takiej złozonej sytuacji, gdybyśmy od tego próbowali zacząć. Stąd zaczynamy od systuacji najprostszych i stopniowo zwiększamy poziom trudności.
Pytanie brzmialo o jakie postępy chodzi? Postępy w qi? Można powiedzieć, że szybsze postępy w tym, co dawniej opisywano przy pomocy qi - szybszy rozwój tej koordynacji umysł-ciało, która jest w systemach wewnętrznych podstawą dla rozwijania umiejętności walki.
Postępy w walce? Tak, jak najbardziej. Istotnym elementem yiquan i powodem nadania mu także nazwy dachengquan było to, że wykazana została skuteczność tego systemu jeśli chodzi o szybkie rozwijanie umiejętności walki. Były sukcesy w 'znanych wszystkim zawodach' i w nieoficjalnych pojedynkach.
W latach 30. XX wieku przedstawiciele yiquan wygrywali w Chinach w zawodach chińskich sztuk walki, w zawodach chińskich zapasów shuai jiao i w zawodach w zachodnim boksie.
Jeśli chodzi o zawody współczesne to:
- jeśli chodzi o chińskich zawodników, to można podać wiele przykładów zwycięstw w turniejach sanda, a trzeba wziąść pod uwagę, że przedstawiciele yiquan ćwiczą w zupełnie inny sposób, nie pod regulamin zawodów, a ich przeciwnikami są ludzie trenujący dokładnie pod kątem tego regulaminu, "rozpracowujący" na treningach możliwości tkwiące w ograniczeniach regulaminowych. Trzeba też wziąc pod uwagę też to, że przedstawiciele yiquan trenują z reguły amatorsko, z trudem łącząc trening z innymi obowiązkami, sami opłacając naukę (koszty porównywalne z czesnym za studia u nas), podczas gdy naprzeciwko stają ludzie, którzy dostają państwowe stypendia, mogą spokojnie skoncentrować się na treningu, bez problemów typu: co włożę do garnka, skoro już jestem w długach, bo musiałem skołować kasę na naukę yiquan.
Stają naprzeciwko ludzi, którzy zostali wyselekcjonowani jako najlepsi z najlepszych, posiadających największe predyzpozycje, podczas dy przedstawiciel yiquanu, to częściej ten, który nie dysponował na tyle dobrymi warunkami, żeby się zakwalifikować do treningu sanda i otrzymania wsparcia finansowego od państwa. Bo ci, którzy nawet woleliby yiquan, ale mają warunki i predyspozycje, wybiorą raczej państwowe stypendium, bezpłatny internat i wyżywienie i perspektywę sukcesu w czymś popieranym przez państwo, niż naukę czegoś czego nawet woleliby się uczyć, ale co nie jest finansowo wspierane, a w ogóle to jest co najwyżej tolerowane, gdzie zamiast stypendiów i bonusów czeka ich płacenie za naukę, za zakwaterowanie, za jedzenie, trudności z połączeniem pracy z nauką itp. A mimo tego wszystkiego, można podać przykłady yiquanowców wygrywających w zawodach sanda.
Że nie wygrywają na znanych zawodach poza Chinami? A jakim cudem mogliby sobie choćby pozwolić na wyjazd na takie zawody? Jakim cudem mogliby sobie pozwolić na trening full time, tak jak najlepsi startujący na takich światowych zawodach?
Tak więc proszę nie mieszać do sprawy postępów w walce kwestii sukcesów na znanych zawodach, w sytuacji, gdy sam start i powodzenie przedstawicieli yiquan w takich zawodach uzależniony jest od wielu kwestii zupełnie niezależnych od skuteczności yiquan jako systemu treningowego.
- jeśli chodzi o zawodników yiquan poza Chinami, to jeszcze trudno mówić o takich. Yiquan w Chinach był przez wiele lat tępiony. Fakt, że tak samo jak inne sztuki walki. Ale inne sztuki walki miały też pewną liczbę przedstawicieli w Hongkongu, na Tajwanie itp. Pewna liczba ekspertów uciekła tam głównie z południowych i południowo-wschodnich rejonów Chin. A w przypadku yiquan tak się złożyło, że głównym ośrodkiem dojrzałej wersji systemu, tuż przed powstaniem ChRL był Pekin, co znacznie ograniczało możliwość wyjazdu na Taiwan, do Hongkongu, czy gdzie indziej. Dlatego do niedawna praktycznie nie było yiquan w jego dojrzałej postaci poza Chinami. Paru ludzi, którzy nauczali yiquan w Hongkongu, czy w USA, to byli ludzie, którzy uczyli się tylko wcześniejszej wersji systemu we wcześniejszym okresie, gdy Wang Xiangzhai nauczał w Szanghaju. Wang przeniósł się do Pekinu, a oni nie kontynuowali nauki. Nie mieli okazji poznać dojrzałego yiquan (dachengquan), ale ponieważ mieszkali na południu, łatwiej im było przenieść się do Hongkongu. No ale ich yiquan, a nasz yiquan to zupełnie różne rzeczy.
Zainteresowanie yiquan na Zachodzie rozpoczęło się zaledwie kilka lat temu. Gdy ja zaczynałem nauczać, to podejrzewano mnie, że sam to wymyśliłem, "bo przecież nikt nie słyszał o czymś takim" W ostatnich latach pojawiło się wiele szkół, czy grup yiquan przy różnych szkołach tai chi, czy kung-fu. Ale niestety w dużej masie przypadków to są ludzie, którzy z książki spróbowali się nauczyć paru pobieżnie opisanych ćwiczeń i próbują tego nauczać jako yiquan. Nieliczni zaczynają uczyć się na poważnie. Jak więc mówić w ogóle o zawodnikach, a co dopiero o zawodnikach wygrywających na znanych zawodach? To nie mówi nic o skuteczności yiquan, tylko o tym, że jeszcze niemal nigdzie, z nielicznymi tylko wyjątkami, nie ma yiquan na poziomie choćby średniozaawansowanym. Większość tego co jest nauczane jako yiquan na świecie, to tylko podstawowe elementy (często w dodaktu źle zrozumiane), które u nas poznaje się w pierwszych miesiacach nauki
- jeśli chodzi o zawodników yiquan w Polsce, to kwestia wygląda tak - jesteśmy jedną z 2-3 szkół poza Chinami, gdzie naucza się faktycznie yiquan, a nie tylko jego elementów. Mamy już trochę ludzi, którzy z grubsza poznali system. Część z nich wcześniej nic nie ćwiczyła, mamy więc obraz jaka jest efektywność nauki od zera. Część ćwiczyła wcześniej sztuki i sporty walki (lub ćwiczy je równolegle do yiquan), możemy więc ocenić efektywność yiquan w stosunku do innych systemów i to jak wykorzystanie metod yiquan wpływa na postępy w innej sztuce/sporcie walki. Kontakty treningowe z przedstawicielami innych systemów (np. ludzie z najwyższymi stopniami w polskim kyokushinie, wicemistrz Węgier w Muay Thai), pozwalają nam ocenić jak to się ma do tego co robią inni.
Jeśli chodzi o wykazanie naszych przewag na zawodach w różnych formułach to zmierzam do tego. Jednak istnieje pewien problem, który trudno pokonać. Żeby wyszkolić dobrych zawodników nie wystarczy skuteczny system treningowy. Potrzebny jest odpowiedni materiał do selekcji, bo tak to się odbywa. Na wejściu odpowiednia liczba ludzi młodych, sprawnych, fajtersko usposobionych. Część odpada sama z siebie, część okazuje się mniej zdolnych (mogą ćwiczyć dla siebie, ale niezależnie od skuteczności systemu, okazują się nie być predysponowani do sukcesów sportowych), część okazuje się rokować nadzieje na sukcesy w turniejach. Ci ostatni, jeśli nie odpadną na etapie treningu podstawowego, mogą być później ukierunkowani na wyczyn. Im więcej tych na wejściu, tym większe szanse na sukcesy tych, którzy przejdą dalej. To oczywiste chyba. Tak samo jest w dowolnym sporcie. To, że ktoś biega, ale nie zostaje mistrzem olimpijskim w biegach, nie świadczy, że "bieganie nie jest skuteczne". Bo przecież oczywiste jest, że sukces na olimpiadzie to trening od dzieciństwa i ciągła selekcja najlepszych na coraz wyższym poziomie. I odpowiednie metody trningowe i odpowiedni "materiał".
Także w yiquan, by wykazać wartość tego co robimy na "znanych zawodach" musiałby zostać spełniony podobny warunek. Może nie aż tak, jak w przypadku sportów olimpijskich, ale musiałaby być na wejściu pewna liczba ludzi młodych, sprawnych i o predyspozycjach psychicznych, takich jakie potrzebne są np. do boksu, czy muay thai. Problem w tym, że oni wybiorą raczej boks lub muay thai, bo w yiquan napotykają na barierę naszego treningu podstawowego - tych ćwiczeń statycznych, w powolnym ruchu, czegoś "dziwacznego", czego zrozumienie przekracza czasem ich możliwości intelektualne, a czasami próba zrozumienia wymagałaby cierpliwości na którą akurat ten typ osobowości nie bardzo stać. Więc ci, którzy spełniają pewne podstawowe warunki, by możliwa była kariera wyczynowa, po prostu nie podejmują treningu yiquan.
Na trening yiquan decydują się raczej "intelektualiści", którzy są w stanie dostrzec sens tych metod trenigowych, ale nie są typem fajterów, z których możnaby zrobić zawodników. Typowy początkujący adept rozpoczynający u nas naukę yiquan jest zwykle po 30. W wielu wypadkach nie był nigdy zbyt sprawny fizycznie. W wielu był, ale kontuzje np. w innych sztukach walki ograniczyły jego możliwości. W wielu wypadkach ma za sobą sukcesy na zawodach sportów walki, i jest jeśłi chodzi o karierę zawodniczą "na emeryturze". Z żadnego z nich nie zrobimy zawodnika, który wykaże wartość yiquan na "znanych zawodach".
W takiej sytuacji trudno brak wyników na zawodać traktować jako jakiś argument.
Mogę tylko podsumować, że mimo braku sukcesów na zawodach, a nawet startów w zawodach, mamy dość przesłanek (choćby sparingi treningowe z przedstawicielami różnych systemów) by mieć zaufanie do walorów yiquan.
I jeszcze raz podkreślam, że cały czas płanuję otwarcie grupy wyczynowej i udział naszych zawodników w turniejach w różnych formułach. Ale wciąż pozostaje to niestety w sferze mglistych planów, ponieważ trudno o kandydatów, którzy byliby jednocześnie młodzi, sprawni, nastawieni na kontaktowe sparingi, a przy tym nie odrzucałaby ich "dziwaczność" naszych podstawowych metod treningowych.
Pilnie poszukujemy młodych, sprawnych kandydatów o typie psychicznym intelektualnie rozwiniętego fajtera!