Napisano Ponad rok temu
Re: Listy radlińskiego.
Witam,
Sytuacja, o którą się rozchodzi była wtedy i jest nadal wyjątkowa, stąd i reakcje moje na zachowania i posunięcia Blicharskiego były tak wyraziste. Nikt nie kieruje takich pism bezpodstawnie i jeżeli podpisałem się pod takim pismem swoim nazwiskiem to znaczy, że były do tego bardzo poważne powody oraz że brałem i biorę pełną odpowiedzialność za to, co zostało tam napisane. Żeby móc skomentować całą tą sytuację właściwie, trzeba by mieć całą wiedzę o tej sprawie, więc bardzo dziwią mnie szybkie reakcje w postaci powyższych komentarzy. Tym bardziej zwalanie wszystkiego na moją rzekomą walkę z konkurencją – w sytuacji wywołania tego tematu przez nijakiego Marcina Blicharskiego akurat w tym właśnie momencie wskazuje na dokładnie odwrotną sytuację. Ale nie chciałbym odnosić się do Waszych komentarzy, a tylko przedstawić problem od początku jego powstania (widziany oczywiście moim okiem). Chciałem uniknąć dyskusji na ten temat na forum publicznym – dla dobra polskiego ruchu MMA właśnie, by nikt postronny nie pomyślał sobie, że rozwojem tego ruchu zajmują się kłótliwe oszołomy. Taka postawa wydawała mi się prawidłowa, jednak okazuje się, że bezczelność typów pokroju Marcina Blicharskiego może być na tyle duża, żeby odwrócić całą sytuację na swoją korzyść. To już poniekąd sprawa jego sumienia ale, jak widać, takie osoby sumienia nie mają. Myślę, że nikt, kto ma na celu rzeczywiste propagowanie MMA w Polsce (a nie tylko dbanie o własne interesy) nie poruszałby takiego tematu na forum publicznym. Inna jest bowiem ocena takich sytuacji przez działaczy, a zupełnie inna przez fanów czy osoby, które w strukturach sportowych nie wiedzą wiele. W dodatku całą wiedzę w tym temacie i tak posiada bardzo wąskie grono osób. Każde tego typu dyskusje szkodzą przede wszystkim rozwojowi dyscypliny – a w tym momencie jej istnienia w Polsce jest to działanie podwójnie niszczące.
Jednak w takim przypadku zmuszony już jestem wyjaśnić powody takiej a nie innej reakcji na poczynania tejże osoby – bowiem pismo, które tu wklejono napisałem pierwszy (i mam nadzieję ostatni) raz w życiu, a z pozostałymi osobami, które organizują w Polsce imprezy o charakterze MMA nie walczę, nie życzę im źle, nie wysyłam do nikogo żadnych negatywnych opinii na ich temat. Co więcej, utrzymuję kontakty z wymienionymi tu Mirkiem Oknińskim (składałem mu i składam propozycję udziału jego zawodników w międzynarodowych imprezach MMA) czy Temilem Teresiewiczem i zawsze jestem gotów do pomocy wszystkim osobom, które są w stanie przyczynić się do rozwoju dyscypliny MMA w Polsce. Na zagraniczne wyjazdy biorę wszystkie chętne osoby z różnych organizacji i każdy kto śledzi relacje z naszych występów międzynarodowych wie, że startują tam osoby ćwiczące w różnych klubach i w różnych organizacjach. Nie raz taką otwartość podkreślałem również na forum Budo.
Dlaczego więc z Marcinem Blicharskim zacząłem postępować zupełnie odwrotnie?
Żeby to wyjaśnić cofnę się do momentu pierwszego spotkania z tą osobą.
Na początku tego roku podczas rozmowy telefonicznej Marcin Dudek z Krakowa powiedział mi, że jego znajomy/zawodnik chce zorganizować gale MMA. Jako że Marcin Dudek konsultował się ze mną nie raz w sprawach prawa sportowego odnośnie rejestracji stowarzyszeń, legalizacji BJJ itp. to i wtedy chciał się skonsultować w aspekcie formalnym organizacji takich imprez, a ja zaproponowałem, że może w tej kwestii podejmiemy współpracę. Doszło do spotkania, na którym byłem ja, mój znajomy, Marcin Dudek, Marcin Blicharski i znajomy Blicharskiego. Blicharski sprawiał wrażenie osoby wiarygodnej, polecanej przez Marcina Dudka, więc przekazałem mu wiele informacji niezbędnych, aby zorganizować oficjalną i legalną imprezę (o które pytali), zaproponowałem objęcie patronatem Federacji Bushido tej imprezy oraz wyraziłem zgodę na sędziowanie gali (o co wcześniej prosił mnie Marcin Dudek). Udzieliłem więc tym osobom całej mojej możliwej pomocy, aby ta impreza się odbyła. Nie robiłem tego z powodu jakichkolwiek korzyści finansowych, bo za nic (w tym za sędziowanie), co związane było z galami Colosseum nie wziąłem żadnych pieniędzy.
Idąc dalej uzyskałem zgodę od przedstawicieli japońskiej federacji Shooto na uczynienie z Colosseum oficjalnej gali Shooto. Impreza się odbyła, udała i wszystko było OK. Poza małymi szczegółami – mimo ciągłego przypominania Blicharskiemu nie mogłem się doczekać od niego zdjęć i wideo z gali, przez co relacja z Colosseum 1 nie trafiła do japońskich czasopism , a polskie MMA wiele straciło (ale to tak na marginesie). Później okazało się, że Blicharski chciałby zorganizować następną imprezę w Chorzowie, a jako że ja również planowałem już ruszyć własny cykl imprez, postanowiliśmy połączyć siły i zrobić galę wspólnie. Ja i osoby ze mną związane zaangażowaliśmy się mocno w tą imprezę, załatwiając udział zawodników zagranicznych, hotel dla zawodników polskich, hotel dla zawodników zagranicznych, wyżywienie zawodników, bankiet po imprezie, osobę prowadzącą imprezę, obsługę medyczną. Współorganizowałem więc tą imprezę i dołożyłem wszelkich starań aby impreza odbyła się na wysokim poziomie. Co prawda z powodu wymysłu Blicharskiego żeby był to turniej rozgrywany systemem pucharowym, impreza nie mogła już być imprezą Shooto (według przepisów Shooto zawodnik nie może wziąć udziału w więcej niż jednej walce w ciągu wieczora), ale jakoś tą sytuację próbowałem rozwiązać, chociaż inne wymogi stawiane przez federację Shooto też nie zostały spełnione. Mimo wyraźnych poleceń Blicharski nie usunął jednak znaków Shooto z tablic z numerami rund i z bandera reklamowego, przez co kolejna promocja międzynarodowa imprezy została zawalona. Po turnieju okazało się, że Blicharski kilka razy mnie okłamał, a rozliczenie zakresu jego obowiązków i imprezy jest niemożliwe. Z perspektywy czasu wiem już dlaczego nie chciał być przedstawiony podczas rozpoczęcia jako organizator tylko wyręczył się mną, dlaczego po imprezie zmył się szybko do Krakowa nie zostając nawet na bankiecie, i parę innych rzeczy, które dopiero po czasie poświadczyły jego intencje rozmowach zamiary. Po rozmowach telefonicznych z nim stwierdziłem, że nasze drogi nie mogą przebiegać razem i postanowiłem zamknąć temat osoby Blicharskiego w swoim życiorysie. I byłby on zupełnie zamknięty gdyby nie fakt, że po dwóch, trzech miesiącach zaczął pisać na Budo, że rzekomo ja nie miałem nic wspólnego z imprezami Colosseum, zaczął opowiadać brednie na mój temat, zaczął podburzać przeciwko mnie zawodników, z którymi współpracowałem (w sumie udało się mu to jedynie z Grzegorzem Jakubowskim, którego wplątał w swoją intrygę), co więcej – zaczął za moimi plecami zapraszać zawodników, których ja ściągnąłem do Polski i korzystać z moich kontaktów międzynarodowych. O tym dowiedziałem się jednak dopiero po jakimś czasie. Poza przedstawieniem moim zawodnikom sytuacji, która wynikła z mojej współpracy z tą osobom, nie podejmowałem żadnych kroków mających na celu przeszkodzenie czy jakiekolwiek inne zablokowanie organizacji przez Blicharskiego imprez Colosseum (konkretnie mowa o Bielsku). Z własnej inicjatywy nie miałem zamiaru upubliczniać żadnych brudów, tak aby nie psuć wizerunku polskiego MMA. Dla fanów bowiem liczy się przede wszystkim zobaczenie dobrego widowiska i jako działacz sportowy zdaję sobie z tego doskonale sprawę. Dlatego też nigdy nie poruszam (poza tym szczególnym wyjątkiem) tego typu tematów publicznie.
Okazało się jednak, że Blicharski wykonuje ruchy zmierzające do zorganizowania imprezy międzynarodowej. Co więcej, próbuje za moimi plecami korzystać z moich kontaktów międzynarodowych, zapraszając przedstawicieli oficjalnych federacji MMA. Ze strony Prezydenta Litewskiej Federacji Bushido, który jest przedstawicielem na nasz region japońskich organizacji MMA takich jak Shooto, ZST i Pride dostał telefoniczne upomnienie za używanie nazwy Shooto, do czego nie ma prawa (napisał bowiem do niego z adresu mailowego @shooto.pl) oraz krótką informację mailową, że jeżeli chce mieć u siebie w Polsce zawodników z naszych organizacji musi się kontaktować z przedstawicielem tych federacji na Polskę, czyli załatwiać tą sprawę ze mną. Przyznaję szczerze, że w sytuacji, która była nie wiem, czy byłbym tym zainteresowany, i tak jednak problem ten się nie pojawił, bo od 17 maja Blicharski nie kontaktował się ze mną w żadnej sprawie, tym bardziej w tej.
We wrześniu przy okazji załatwiania hali na imprezę, którą organizuję (odbędzie się na początku przyszłego roku), Dyrektor CSiR w Dąbrowie Górniczej Ireneusz Maksymowicz poinformował o fakcie wpłynięcia przez firmę w Gdyni pisma o wynajęcie hali na imprezę, której jednym z elementów mają być walki MMA. W rozmowie okazało się, że sprawę tą załatwia również Marcin Blicharski. Okazało się również, że w piśmie do Pana Dyrektora wśród startujących zostali wymienieni m.in. zawodnicy litewscy (teraz myślę, że nawet oni sami o tym nie wiedzieli) z Litewskiej Federacji Bushido – o czym ani władze na Litwie, ani ja nie wiedziałem. W związku z tym Dyrektor hali został poinformowany przez mnie, że z tą imprezą Federacja nie ma nic wspólnego i Marcin Blicharski nie ma mojej zgody na zorganizowanie oficjalnej międzynarodowej imprezy z udziałem zawodników federacji Shooto, ZST czy też Bushido. Pan Dyrektor poprosił mnie o pisemne zaopiniowanie oferty złożonej przez firmę, która chciała zorganizować imprezę (ciekawa dlaczego po raz kolejny Blicharski nie podpisał się pod „swoją” imprezą własnym nazwiskiem tylko osób z Trójmiasta). Uprzedziłem go, że opinia ta z pewnością będzie negatywna, podkreśliłem jednak, że nie chcę blokować zorganizowania imprezy w ogóle (podkreślam po raz kolejny – nie zależy mi na blokowaniu rozwoju MMA w Polsce) jednak w sytuacji, gdy mam odnieść się do tego konkretnego przypadku muszę wyrazić prawdziwą opinię. Szczególnie jeżeli w grę wchodziło popsucie kontaktów międzynarodowych. Pan Maksymowicz poprosił o szczerą opinię z akcentem na opis zagrożeń i sytuacji w jakiej znajduję się polskie MMA jeżeli chodzi o oficjalne struktury. Uzgodniliśmy ponadto, że pismo to zostanie udostępnione organizatorom (więc nic nie działo się za ich plecami), tak aby mogli się do niego ustosunkować.
I tak oto powstało pismo, które teraz ma być niby głównym narzędziem do zaatakowania mojej osoby. Dla mnie jest to oczywista i sprytnie uknuta intryga mająca na celu zdyskredytowanie mnie w czasie, gdy osiągamy kolejne sukcesy międzynarodowe i cele będące na drodze do uprawomocnienia dyscypliny MMA w polskim prawie sportowym.
Znam się na tym prawie (choć widzę, że niektóre osoby chciałyby myśleć inaczej) bardzo dobrze i mogę zapewnić, że nasza Federacja została zarejestrowana jako ZWIĄZEK SPORTOWY, nie stowarzyszenie (ale też i nie polski związek sportowy), a ja bardzo ciężko pracuję nad wszelkimi formalnościami aby MMA stało się dyscypliną sportu w rozumieniu przepisów prawa sportowego i abyśmy w przyszłości zarejestrowali Polski Związek Sportowy MMA. Każdą osobę, z którą mam kontakt zachęcam do wspólnej pracy w tej dziedzinie – po to właśnie powstała Polska Federacja Mieszanych Sztuk Walki Bushido, po to współpracujemy z Polską Konfederacją Sportu i po to w ogólne poświęcam na to swój czas. Wobec wszystkich osób zawsze postępowałem i postępuję bardzo uczciwie ale proszę nie liczyć na to, że osoba postępująca tak jak Blicharski (swoją drogą dzisiejszego wieczora pozbyłem się wszelkich złudzeń i wątpliwości co do mojego traktowania tego człowieka) będzie mogła liczyć na moją przychylność.
Niezmiennie jestem otwarty na współpracę ze wszystkimi osobami, które mogą pomóc w uczynieniu z MMA sportu ale nie z osobami, które mają nieczyste intencje, a MMA traktują jedynie jako próbę zarobienia na tym pieniędzy, dla których zawodnicy są wyłącznie maszynkami spełniającymi ich egoistyczne cele, do których dąży się po trupach.
Wracając jednak do pisma i całej tej sytuacji: opisany w nim został stan faktyczny polskiej sceny MMA widziany m.in. oczami Polskiej Konfederacji Sportu. PKSport sprzyja działalności Federacji, którą reprezentuję i udziela nam pomocy, która ma umożliwić pełne zalegalizowanie dyscypliny MMA. To PKSport zarządza polskim sportem i z nią współpracując chcemy uczynić z MMA styl walki, który legalnie możnaby trenować, brać udział w zawodach, itp. Póki co, Szanowni Państwo, każda działalność poza tymi strukturami nie jest uznawana przez władze sportowe. Każdy, komu naprawdę zależy na rozwoju MMA w Polsce powinien mieć tego świadomość. Mam możliwości zrobienia wiele dobrego w tym kierunku, chcę to robić i to robię. Zachęcam stale wszystkie chętne osoby, aby przyłączały się do mnie. Nie walczyłem i nie walczę z żadną inną osobą, która organizuje lub próbuje organizować gale MMA w Polsce. Może mi się wiele rzeczy nie podobać ale wtedy bardziej staram się przestawić swoje zdanie niż z kimkolwiek walczyć. Nie widzę konkurencji w żadnej z takich osób - ja mam po prostu inne cele, które polegają na jednoczeniu, a nie na walce z nimi. To, że sam wkrótce organizował będę tego typu imprezy, nie wyklucza tego, co teraz piszę. Każda bowiem udana impreza w Polsce pomaga wszystkim działającym w tej branży, tak jak i każda nieudana wszystkim szkodzi. Według mnie najbardziej szkodliwa obecnie jest właśnie działalność Marcina Blicharskiego (nie dlatego, że organizuje imprezy tylko z powodu sposobu jego działania w tej kwestii).
Działalność związkowa polega również niestety m.in. na napisaniu czasem takiego właśnie pisma, które ma na celu wyjaśnienie pewnych spraw osobom zainteresowanym, jednak takie kroki podejmuje się w ostateczności, a ja osobiście formą takiego załatwiania spraw się brzydzę. Decyzję o napisaniu tego pisma podjąłem jednak z pełną świadomością i nie mam sobie w tej kwestii nic do zarzucenia – kto mnie zna ten wie, że jeżeli podjąłem się takiego kroku to musiało się to stać za sprawą bardzo ważnych okoliczności. Jeżeli ktokolwiek uważa tą decyzję za złą to trudno – starałem się jak najpełniej uargumentować tutaj moją decyzję i chciałbym podkreślić, że nie wątpiłem wtedy w jej słuszność, a tym bardziej teraz wiem, że postąpiłem słusznie.
Blicharski najpierw na plecach Marcina Dudka i moich zorganizował dwie imprezy, potem przerzucił się na plecy osób z Animal’s z Gdyni i kilku osób z ju-jitsu jujitsu wciąż chce się piąć do przodu stosując tą taktykę. A wszystko wyłącznie po to aby realizować swoje interesy, a rozwój ruchu MMA wcale go nie obchodzi.
Sytuacja umieszczenia tego pisma przez osobę Marcina Blicharskiego akurat w tym czasie (choć miał je już przed swoimi oczami we wrześniu) jest dla mnie bardzo czytelna i oznacza chęć perfidnej próby rzucenia cienia na moją osobę – w sytuacji gdy zawodnicy Federacji osiągają sukcesy na dużych imprezach, gdy trwają przygotowania do naszego wyjazdu do Japonii, gdy kończymy przygotowania do rozpoczęcia dużego cyklu międzynarodowych gal organizowanych w Polsce, gdy współpracujemy z Polską Konfederacją Sportu i wszystkimi liczącymi się federacjami MMA z Japonii, gdy tworzymy podwaliny pod uprawomocnienie ruchu MMA w Polsce. Za wszystkim tym kryje się m.in. moje nazwisko, co doprowadza na skraj zawiści i frustracji osoby, których zachowań nie akceptuje i się im sprzeciwiam
Smutne to jest bardzo i chciałbym w tym miejscu przeprosić wszystkie osoby, które czują się urażone faktem rozwinięcia takiego tematu na forum publicznym. Mój głos jednak w tym temacie wydawał mi się konieczny. Poświęciłem na to jeden wieczór, mam nadzieję, że ostatni. Wolę bowiem zająć się tym co pożyteczne, a nie marnowaniem energii na polemikę z kłamliwą i fałszywą osobą, której po prostu się brzydzę.
Mariusz Radliński.