Napisano Ponad rok temu
Re: chwytacze na ulicy
Panowie, chwytanie na ulicy - czy naprawdę tak trudno sobie wyobrazić, że już przeciwko 2 gostkom jest ciężko z rzutami, nie mówiąc już o duszeniach? Rzut zajmuje o wiele więcej czasu, niż uderzenie. Ponadto, trzeba poświęcić nieporównywalnie więcej czasu na naukę rzutów, i przetrenowanie ich w walce, niż na uderzanie (zakładamy, że ćwiczymy jedno i drugie na dobrej sekcji). Moim zdaniem, prawdopodobieństwo dobrze trafionego uderzenia jest większe, niż prawd. dobrze założonego rzutu. M.in. dlatego, że uderzając jednak trzymamy pewien dystans i nie ryzykujemy, czy preciwnik potrafi rzucać. Ja osobiście wolę zaryzykować, że potrafi uderzać, bo w tej sytuacji walka się szybciej skończy i jeżeli wygram, stracę mniej energii, niż na szarpaniu się. Weźcie jedno pod uwagę - uderzacze mogą się obejść bez rzutów, chwytacze bez uderzeń raczej nie. No a jak ktoś uważa, że radzi sobie bez uderzeń, to musi być naprawdę dobry. Co do ucieczki na ulicy - weźcie pod uwagę, że czasami nie powinno się uciekać - czasami to Ty jesteś agresorem - np. jak ktoś uderzy Twoją laskę - i co - założysz mu rzut i w nogi? Nawet jak będzie z kumplami, to ja bym walczył. I właśnie w sposób jaki nie raz tu prezentowałem. Kolejna rzecz. Jesteś chwytaczem i jest 2 napastników - jeden z przodu - drugi z tyłu. Sytuacja trudna - jak macie jakieś pomysły - dajcie znać, jak macie jakieś strategie, byle były sensowne. Chociaż nie o to mi właściwie chodzi - mianowice ja będąc w takiej sytuacji mam raczej spory repertuar technik - na tego z przodu nie muszę chyba pisać - na tego z tyłu - zaczynając od kopnięć jeżeli jest jeszcze daleko, choć np. ushiro geri można kopnąć na gostka stojącego metr za nami, a można kopnąć na kogoś stojącego pół metra, i jeżeli jest dobrze wykonane technicznie, to mało kto to wytrzyma - wiem z doświadczenia (kto dostał w wątrobę coś takiego ten wie - ja dostałem raz i to gorszy ból, niż dostać w jaja, miałem całe życie przed oczmi...). Z mniejszej odległości mamy łokcie, "baśkę", jak i uderzenia po obrocie. Następna sprawa - załóżmy, że jakiś rzut nie wyszedł - czy to przeciwnik się wyrwał, czy to umiał skontrować, czy akurat po danym rzucie da się wykonać pada, nie ważne - ile czasu zajmuje przeprowadzenie nowej akcji? Ja wiem, że jak ktoś jest dobrym chwytaczem, to w ułamku sekundy zmieni kierunek siły i jak facet blokuje się w jedną stronę, to pofrunie w drugą? Ale jak ktoś się wyrwie? Ja jak uderzę i trafię na gardę, to błyskawicznie idzie nastepne uderzenie, jakieś kopnięcie, łokieć - cokolwiek. a kto walczył na poważnie wie, że ciężko jest uciec, jak ktoś się rozkręci i atakuje "na chama", tzn. non stop, zarówno rękami i nogami, nisko i wysoko. Większość się "zacina", a już mało kto potrafi się opanować, żeby nie opuścić gardy, jak dostanie jakąś bolesną technike, która idzie na niski, bądź średni poziom. I tu właśnie leży duży plus uderzania - jedna technika wejdzie, nawet słabo - można błyskawicznie ciągnąć łańcuch prowadzący do KO. A rzut musi wyjść perfekcyjnie, nie można sobie pozwolić na to, żeby przeciwnik się wyrwał, albo zdążył Cię uderzyć, zanim rzucisz. Kolejna sprawa - wchodząc do zwarcia nigdy nie wiem, czy jak zacznie się siłowanie, to ten drugi nie wyciągnie noża i mnie nie skasuje. Chodzio to, że nigdy nie wiadomo co potrafi/co ma przy sobie przeciwnik. Ja w takiej sytuacji wole walczyć ostrożnie, dystans, uniki, kontra. Z tego miejsca upraszam wszystkich, o nie rzucanie tekstami pokroju "tego nie unikniesz, tamtego nie unikniesz" itd. Każdy atak niesie ze sobą ryzyko nie trafienia i wystawienia się na kontrę. Ale chyba po lewym prostym przyjętym na gardę jest sie bezpieczniejszym, niż po nieudanej próbie rzutu (inny dystans, nie opuszczona garda), nieprawdaż? A teraz, żeby nie było, że mam klapki na oczach. Sparowałem kiedyś z gostkiem, który ćwiczył u Nas, a wcześniej Ju Jitsu m.in. ćwiczył - parę razy było tak, że wyprowadziłem jakieś uderzenia, on przyjął na garde, błyskawicznie skrócił dystans i frunąłem. Za którymś razem miałem tak złożone ręcę, że jakby mną rzucił, to miałbym obie złamane w łokciu, ale jak się zadarłem "mate" to puścił :wink: Ale dostałem radę do trenera: "Co się tak do niego tulisz? Lubisz jak Cię ktoś rzuca?" No i jak uderzenia mi nie wchodziły, to od razu uskok na bok i nie mógł już rzucać, a jak już mnie złapał za łapę, to właśnie wtedy założyłem mu tą "koparę". Innym razem zatrzymałem mu łokieć przed twarzą. Po prostu jak ktoś myśli w walce, to z rzutami jest ciężko. Inna sprawa jak zaczął kopać. Gostek miał przewagę masy i bardzo szybkie kopnięcia. Więc jak tylko stanąłem na chwilę w miejscu, to obrywałem jakiegoś kopa, a zapewniam Was, że kopnięcia wykonywane na pewnym poziomie, są baaardzo trudne do zblokowania, nie mówiąc już o kontrze. Musiałem skakać wokół niego i "dziobać". Zdaję sobie sprawę, że na ulicy nie miał bym drugiej i kolejnych szans, jak na sparringu z kumplem, ale teraz wiem, że nie ryje się do zwarcia z kimś, kogo się nie zna... No i zgodnie z tym, co napisał Singlaub - zawodnik o tym samym poziomie umiejętności co Ty, a o wiekszej masie, będzie Cię składał. Ktoś inny napisał, że jakiś gostek o wadze 83 kg regularnie go składa. I tu kolejna wada chwytania - ktoś o lepszych warunkach fizyznych i technice będzie Cię niszczył w przeważającej ilości pojedynków. A uderzacz walcząc z kimś lepszym ma szanse na przeprowadzenie jednego dobrego ataku, dobrej kontry. Chodzi o to, że tu bardzo często zdecyduje różnica prędkości, ułożenie ciała, nawet przypadek, w zwarciu prawie zawsze zdecyduje technika i siła, co w konsekwencji prowadzi do minimalizacji szans w walce z kimś technicznie lepszym i/lub cięższym. Mam nadzieję, że rozumiecie o co mi chodzi.
A teraz jeszcze kwestia "BJJ is da best - udowodnione"... Po pierwsze nie powinno sie porównywać stylu, a ludzi. Po drugie udowodnione w turniejach pokroju UFC, bo na ulicy to trudno powiedzieć jaki styl dominuje. Kolejna rzecz. Może się uśmiejecie... Ale jest taki klasztor Shaolin (nie kojarzcie tego zbytnio z nazwą mojego stylu, bo nie o to chodzi). Są tam świry, które wstają o 5 rano i ćwiczą do nocy (mówię o samym klasztorze, nie o szkołach wokół niego). Goście potrafią kierować energią Chi, naprawdę kończą walkę jednym uderzeniem i ćwiczą style, które istnieją od naprawdę dawna i techniki w nich były udoskonalane przez setki mistrzów. Nie wydaje mi się, żeby np. Gracie stoczył zwycięsko realną walkę z jednym z takich mnichów...
A co do samego BJJ. To chyba jasnym jest, że powstało z innych styli, że nie jest żadną nowością? Że ma techniki łudząco podobne do tych, jakie były stosowane w JUDO, zanim to ostatnie stało się ze stylu walki realnej stylem sportowym? Panowie, stylem pochodzenia brazylisjkiego, jest Capoeira ( a i tu mamy domieszkę z Afryki). BJJ w ogóle nie powinno byc nazywane STYLEM WALKI, skoro powstało z technik zapożyczonych (nie mówiąc "skradzionych") z innych styli. Podobnie Krav Maga - SYSTEM WALKI, mający na celu w stosunkowo krótkim czasie nauczyć żołnierzy zabijać (wiem, że to uogólnienie, ale jednak trafne). Też przeciez posiada wybrane elementy innych styli. Zdaję sobie sprawę, że teraz poleci na mnie miecho od miłośników BJJ itd. Czekam tylko, aż się dowiem, że "Gracie sam wszystko wymyślił", albo że Ju Jitsu to słowa z języka portugalskiego...