Znaczy że co? Szanowny Mod inputuje, że te tysiące, które z większym bądź mniejszym zaangażowaniem kilka razy w tygodniu wylewają krew i pot (a czasami łzy) na matach całego starego kontynentu oraz obu Ameryk, Australii, Antarktyki i Antarktydy (właśnie - ciekawe czy eskimosi trenują aikido :-) ), robią to tylko po to, żeby wieczorkiem usiąść ze szklaneczkę Żywca czy innego Budweisera w mięciutkim foteliku i kontemplować rozwieszoną nd kominkiem hakamkę czy inny czarny pas? (Eewentualnie robią to w celu posięścia takowej hakamki co ozwoli im na....... jak wyżej).
Hmmmmm - ciekawa teoria.
Zacznę się teraz uwazniej przyglądać koleżankom i kolegom w sekcji. To jacyś kurde ich mac fetyszyści. Błeee...... :wink:
Sam też się przebadam tak na wszelki wypadek. :wink:
Poobserwuj, ale teraz juz trudniej jest zauwazyc pewne "odchyly":
Pamietam jak pare lat temu obserwowalem gosci w "wyscigu" po hakame.
Wtedy jak zamowiles hakame z Japoni to czekales tak przewaznie z pol roku tzn. az ktos pojedzie, albo ktos bedacy tam na miejscu wpadnie do domciu na swieta. A sytuacja byla nastepujaca: koles, po pierwsze na kazdy stopien oszukiwal z terminami, a po drugie dzien po zdaniu egzaminu na 2kyu nosil hakame z Japoni. (musiala lezec w szafce i czekac...) takich ludzi jest jakis odsetek w spoleczenstwie - zgodnie z krzywa Gausa, i ich prostszy system stopni wyeliminowal by z treningow. (brak celu treningu) To oczyscilo by atmosfere w dojo....
Uzdrawiam
Emerque