powiem tak....
[...}.. uke pada (właściwie nie pada bo u Sensei;a jeśli jako uke padniesz na kolana albo przykucniesz symertia twojej twarzy natychniast bedzie czasowo zmieniona) i nie ma żadnej szansy na podcięcie ani dłubanie przy nogach tori bo w tym przekazie skończy sie po prostu natychniastowym ciosem w tył głowy [...} bo w koncepcji Chiba Sensei uke musi utrzymać kontakt z tori do samego końca. w tej formie przy jakimkolwiek wyskoku (czy to po tissiejowemu czy śliczne kołyski ze szczecina) tori skręciłby uke kark.
Tak sobie czytam i zastanawiam się czy o to właśnie chodziło Dziadkowi, kiedy tworzył Aikido "Cios w tył głowy", "Zmieniona symetria twarzy", "skręcony kark".
Zgoda, technika powinna "działać", ale czy w Aikido powinna działać za wszelką cenę Właściwie wszystkie podstawowe techniki są dźwigniami, nawet irimi nage, można nazwać dźwignią na kręgi szyjne i można z nich zrobić dosyć przykry użytek, ale z drugiej strony to nie jest już aiki jitsu, czy "street fighting"..., jednocześnie zbyt wczesne koncentrowanie się na technikach typu kokyu, powoduje sytuację, że świdomość podstawowej właściwości techniki jest zatracana, czy takie "dokręcanie korby" dobrze służy Aikido , czy to nie jest takie złudne potwierdzanie skuteczności ?
A wracając do Iriminaszki, takie Tissierowskie wykonaie, to dla mnie są dwie techniki, nazwijmy to ushiro albo yoko kiri othoshi, a potem irimi nagę, myśle, że ćwiczone z takim nastawieniem jest naprawdę rozwojowe, ale przecież (górna) wersja powinna być podstawowa, to może być rozwinięcie,ale nie powinno się chyba tego robić przed przynajmniej jakim takim opanowaniem podstawowej wersji.
A może, prezes budowy coś wtrąci, co by podnieść temperaturkę dyskusji