Trening i zwyczaje mistrzów SW
Napisano Ponad rok temu
Kau See i styl pijanej małpy
Co myśli człowiek, który otrzymuje bilet do wojska? No cóż, nie zawsze ma ochotę na takie "wczasy". Tak i było w przypadku niejakiego Kau See, chińskiego eksperta sztuk walki, któremu zupełnie nie spodobał się taki pomysł. Gdy armia zgłosiła się po niego sama (opisana sytuacja miała mieć miejsce w 1824 lub 1842 roku - w jednej z tych dat popełniono czeski błąd, tyle, że nie wiem, w której :wink: ), Kau See zaprotestował i nieumyślnie zabił oficera wojskowego. Nękany wyrzutami sumienia, sam zgłosił się na policję. Ostatecznie dostał wyrok 10 lat odsiadki.
W więzieniu, w którym przebywał, do pilnowania skazańców zamiast psów trzymano małpy (swoim krzykiem alarmowały strażników). Nie mając nic innego do roboty, Kau See zaczął je z nudów obserwować, i tak jak to w przypadku wielu podobnych legend, na bazie zaobserwowanych ruchów zaczął opracowywać swój system walki. Największe jednak odkrycie pojawiło się całkiem przypadkiem...
Któregoś dnia obok ogrodzenia z małpami przechodził pijak. Był tak nieprzytomny, że niechcący wrzucił za ogrodzenie butelkę, z której pociągał. Jedna z małp natychmiast ją pochwyciła i opróżniła jej zawartość. Wkrótce była całkiem pijana, a inne małpy zaczęły ją szturchać. Mimo to małpa-pijaczka, zataczając się, świetnie dawała sobie radę, nieustannie zwodząc swoich prześladowców.
Kau See uznał, iż zwodnicza taktyka małpy, polegająca na usypianiu czujności napastników, a następnie przeprowadzaniu niespodziewanych ataków, może być wykorzystana dla niezwykle efektywnego, zaskakującego sposobu walki. I tak oto powstał styl Tsui Hou Kuen...
...a przynajmiej tako rzecze chińska legenda ;-) . Dobranoc!
Napisano Ponad rok temu
Buehehehe idz sie czlowieku pizdnij prawym prostym w lewy posladek ... Kurde niedowartosciowane dzieciaki szukaja miejsca gdzie moga pokazac jacy to oni sa extra i jaki ich styl super. Czlowieku umiesz czytac ? Jak tak to przeczytaj jeszcze raz jak sie nazywa temat ... A potem wyjdz bokserze na ulice zaczep najwiekszego i najbardziej naspidowanego kogsa w dzielnicy i pokaz mu co to znaczy boks i prawdziwa jedyna realna walka uliczna xxx (tu wstaw co cwiczysz).
Normalnie to forum schodzi na psy ... a raczej ludzie, ktorzy tu pisza ...
Ale wsumie dzieki bo rozsmieszyles mnie co jak co ale tematu skutecznosci sie nie spodziewalem w tym watku ... Jak widac wszedzie da sie go wtracic wystarczy jakis niepewny swego dzieciak i troche checi z jego strony ...
Pozdrawiam.
nie wydaje mi się żebym cię rozśmieszył raczej się zfrustrowałeś przykro mi nie chciaem nikogo obrażać
czy ćwiczysz aikido lub inną uduchowioną sztuke walki jeśli tak to gdzie twoja jedność z naturą opanowanie itp itd powinieneś puścić mój bezczelny komentarz mimo uszu jako niegodny odpowiedzi a ty wdajesz się w dyskusje z takim zakompleksionym szczylem jak ja
ps. może mistrz stojący godzinami pod wodospadem należał do klubu morsa
pozdrawiam
Napisano Ponad rok temu
A już na pewno nie o skuteczności - przynajmniej w tym jednym topicu.
M.
Napisano Ponad rok temu
Scorpio, kimkolwiek jesteś - błagam Cię poklon , piszmy tutaj o ciekawostkach, nietypowych metodach treningowych i zabawnych historyjkach only.
A już na pewno nie o skuteczności - przynajmniej w tym jednym topicu.
M.
ajm sorry
Napisano Ponad rok temu
pokora godna mistrza
Napisano Ponad rok temu
Historia z zycia, moj nauczyciel z dawnych czasow ving tsun na pytanie swojego 12 letniego syna "tato a ty kiedy bedziesz startowal w klatce?" odpowiedzial: "synu, chcesz zeby mnie zabili?!"
pokora godna mistrza
no niby godna, ale synowi to się pewnie świat na głowę zawalił, odszedł od SW i zaczął brać narkotyki..... :wink:
Napisano Ponad rok temu
No, a skoro ma być wesoło, to dziś będzie mocno alkoholowo . Mała opowiastka o tym, jak to drinkowanie zapisało się w historii sztuk walki. Ale po kolei...
Mędrcowie z Bambusowego Gaju
Można powiedzieć, iż kolebką chińskich sztuk walki, określanych wspólnym mianem kung-fu, jest buddyjski klasztor Shaolin. Znaczna większość tzw. stylów zewnętrznych (Wei Jia) własnie stamtąd, bezpośrednio lub pośrednio, wywodzi swoje pochodzenie.
Pewną "konkurencją" dla stylów zewnętrznych stały się z czasem style wewnętrzne (Nei Jia), powstałe w środowisku taoistów, rozwijające się w górach Wudang. Ta historyjka będzie właśnie o taoistach...
Taoizm zakładał "działanie przez niedziałanie" (wu wei). W dużym uproszczeniu chodziło o to, aby nie zakłócać naturalnej harmonii świata i zachodzących w nim przemian, tylko poddać się temu porządkowi. Poprzez pozostawanie neutralnym wobec otoczenia człowiek stawał się cząstką Tao - absolutu... Tak wyglądało podłoże filozoficzno-religijne wewnętrznych stylów kung-fu - to oczywiście w bardzo dużym skrócie, a zainteresowani bez trudu znajdą więcej.
No i przechodzę teraz do wątku głównego . W okresie dynastii Jin (265-420 r.n.e.) isniała grupa taoistów określana mianem "Mędrcowie z Bambusowego Gaju". Uważali oni, iż zachowaniem ludzkim zbyt często kierują rózne normy postępowania, obyczaje, wzorce czy inne uwarunkowania zewnętrzne, w efekcie czego człowiek zatraca swoją prawdziwą naturę. Ich zdaniem tylko upojony do nieprzytomności człowiek zachowywał się w pełni spontanicznie; utraciwszy nad sobą kontrolę postępował w pełni naturalnie...
Podobno "Mędrcowie..." możliwie jak najczęściej upijali się, pozostawając z dala od świata zewnętrznego. Ich wkład w sztuki walki jest trudny do ocenienia, tym niemniej to właśnie taoiści stworzyli kilka bardzo znanych systemów sztuki.
No to co, może po piwku? ;-) . Ale dwa, góra trzy ;-)
Może być nawet więcej jeśli będzie to piwo np. Yantai lub Tsingtao. W Chinach często trening zdaża się po alkoholu. Ale po takim słabym można.
Opowiastki o mistrzach. Jest jeden w Modliszce, (już nie naucza) nazywa się Yu Zhenhai. Dla swoich uczniów był tak surowy że najwięksi twardziele wytrzymywali tylko dwa lata.
Drugi Wang Jie (nie żyje od dawna) w ramach treningu w każdą rękę brał kotwicę (około 150 kg wagi) i robił z nimi około 10 kroków. W Strongmenach by nie powalczył ale mimo wszystko to krzepę miał.
Pozdrawiam
MW
Napisano Ponad rok temu
niektorzy nawet sie potem w jeziorach topili przez to...Podobno "Mędrcowie..." możliwie jak najczęściej upijali się, pozostawając z dala od świata zewnętrznego.
wiec nie polecam.
Z uzywek to jeszcze taka prawdziwa historia. Jak jeszcze byl tybet to do -karmapy- to taki Dalajlama jakby tylko w linii buddyzmu kagyu- przyszli hipisi i dali mu lsd w prezencie. Karmapa lyknal wszystko od razu po czym stwierdzil cos takiego "to jak lizanie lodow prze szybke" 8)
Napisano Ponad rok temu
No to ja dzisiaj o pewnym incydencie z warszawskiej Starówki, bohaterem jest postać nauczyciela ze środowiska sztuk walki w stolicy, personaliów jednak nie wymieniam.
Zaczepił go jakiś wielki i strasznie nachalny gość. Wszelkie próby załagodzenia sytuacji okazały się totalną porażką, konflikt był nieuchronny. No i agresor mówi, że zaraz go natłucze.
- Nie, kolego, w jednej kwestii się mylisz.
- W jakiej? - zainteresowało to napastnika.
- Bo my się nie będziemy bić.
- Będziemy, zaraz zobaczysz.
- Nie, nie bę-dzie-my. To [b]ja[/] ciebie będę bił.
No i w tym momencie poleciały dwa strzały, które rozwiązały sytuację.
Tak podobno było... A dziś - bardzo spokojny człowiek. Choć nadal z błyskiem w oczach ;-)
Pozdrawiam - już weekendowo
Napisano Ponad rok temu
Napisano Ponad rok temu
Ja też aikido nie kocham, ale postać jego twórcy - Ueshiby - jest na prawdę fascynująca.
Dorzucajta kawałki, bo ciekawostek jest masa.
A póki co, miłego weekendu. Mnie zaraz czeka seria poważnych walk... w piłkarzyki. Mam tego farta, że sprowadziłem sobie takie cudo do mieszkania
Pozdr., M.
Napisano Ponad rok temu
"W 1934 r. Chojun wyjechał na Hawaje, aby propagować swój styl. Po latach na obczyźnie powrócił na Okinawę i osiedlił się w Ichikawa. Żył w ciszy i odosobnieniu, nie znali go nawet najbliżsi sąsiedzi. Latem zatrudniał się do pracy przy żniwach. Jego kultura osobista, grzeczność brane były przez pracujących z nim mężczyzn za słabość. Kazali mu robić rzeczy, którymi normalnie zajmują się kobiety. Miyagi pokornie się zgadzał. Dopiero, gdy pewnego razu snopy okazały się znacznie cięższe niż normalnie i mężczyźni nie mogli im dać rady, Chojun sam się nimi zajął. Ten pokaz siły przyczynił się do rozpoznania w nim mistrza karate. "
I o jego treningu:
"Trening Miyagiego wyglądał mniej więcej tak: pobudka o 5 rano; godzina na ćwiczenie kata; 10-ciokilometrowy bieg w terenie; znów kata, ale dynamiczniej. Uzupełnieniem było huśtanie wielkiego młota , dźwiganie ciężarów i uderzenia w makiwarę."
Napisano Ponad rok temu
Mój dzień zaczynał się o czwartej rano. Gdy tylko się obudziłem, biegałem do najbliższego potoku, by się umyć w zimnej wodzie. Po śniadaniu, które składało się z porcji ryżu i ziarenek grochu, czytałem aż do południa. Trening rozpoczynałem po południu. Uderzałem w drzewa oplecione w winorośla technikami ręcznymi seiken, nukite, shuto oraz nożnymi. Przez cały ten osiemnastomiesięczny okres nie było dnia bym odpoczywał. Wieczorami siadałem przed ścianą mojego szałasu, na której narysowany był okrąg i wpatrywałem się w niego. To było moje ćwiczenie koncentracji i uwalnianie rozumu od myśli oraz z niczym nie związanych pomysłów. Z czasem zmieniłem jednak metodę ćwiczenia umysłu. Moim wyzwaniem stała się skała. Pozbierałem kamienie, które odpowiadały mi kształtem i wielkością. Następnie usiłowałem je przełamać na pół techniką shuto. Niestety, moje próby były bezskuteczne. Jednak nie poddawałem się. Przez kolejne dni nadal starałem się osiągnąć zamierzony cel. Nocami przesiadywałem w swoim szałasie ze wzrokiem utkwionym w kamień, który leżał przede mną. To była moja nowa metoda ćwiczenia koncentracji. Pewnego razu, gdy była pełnia księżyca, coś się we mnie poruszyło. Oto poczułem w sobie moc, która dała mi wiarę w rozbicie leżącego tuż obok głazu. Uklęknąłem i zastosowałem technikę shuto. Kamień rozpadł się na dwie równe części. Zrobiłem to! Od tamtej pory codziennie rozbijałem dłonią wiele kamieni. Gdy opuszczałem leśną pustelnię, wkoło szałasu było pełno porozbijanych głazów."
To jeszcze może o bykach: "Gdy wszedłem na arenę zwierzę było już w klatce. Dwaj mężczyźni stali na balustradzie trzymając linę, do której byk był przywiązany. Nagle szmery ucichły. Ktoś krzyknął: Zaczynamy!. Wtedy podniesiono drzwi klatki, a mężczyźni puścili linę. Jeden z nich uderzył byka końcem sznura. Nie byłem na to przygotowany. Jeśli odległość między mną i bykiem wynosiła więcej niż osiemnaście metrów, mógł się wystarczająco rozpędzić, aby mnie zabić. Dystans się zmniejszał. Nie zszedłem jednak zwierzęciu z drogi. Lewą ręką złapałem je za pysk, natomiast prawą uderzyłem niszczącą techniką shuto poniżej ucha. Byk upadł na ziemię. Ludzie wiwatowali. Zwierzę usiłowało się jeszcze podnieść, lecz ponownie je uderzyłem, tym razem w róg. Róg odpadł, a byk ucichł".
Swoje umiejętności Masutatsu doskonalił również u mistrza chińskiego boksu - China. Pierwsza konfrontacja w walce trzydziestokilkuletniego karateki i sześćdziesięcioletniego mistrza chińskiego boksu wypadła na korzyść tego... drugiego.
Napisano Ponad rok temu
Innym razem dorzucę jeszcze coś o Oyamie.
A kontynuując jeszcze temat kung-fu - pewna ciekawostka o jednym z bardziej znanych, niestety nieżyjących już, mistrzów, a zarazem dobra wiadomość dla fanów telewizji ;-)
Yip Man
(1893-1972; mistrz Wing Chun kung-fu - proszę, bez komentarzy dot. pisowni tego stylu ;-) ; nauczał przez pewien czas Bruce'a Lee)
Yip Man był niezwykle zasadniczy, podobno nie godził się z żadnymi formami naruszania chińskiej tradycji. Nauczał kung-fu tylko Chińczyków, nigdy nie nosił zachodzniego ubrania i unikał pozowania do zdjęć publicznych (choć na kilku fotografiach został uwieczniony). Mimo to uczynił pewne odstępstwa i zaakceptował kilka wynalazków z zachodniego świata...
I tak odbiornik telewizyjny znalazł na stałe miejsce w jego domostwie.
A swoją drogą ciekawe, co mistrz najbardziej lubił oglądać.
Napisano Ponad rok temu
Historia która skłoniła go do kontynuowania drogi sztuk walki: jeszcze przed wyjazdem do Japonii (1937)Choi uwikłał się w spór z zawodowym zapaśnikiem znacznych rozmiarów. Ten widocznie nie potrafił wybaczać i obiecał rozerwać na strzępy biednego chłopaka. Choi się przejął i gdy spotkał w Kyoto młodego Koreańczyka nauczającego nowej wtedy, japońskiej stuki walki - karate, postanowił wykorzystać sytuację. Po dwóch latach nauki miał już stopień I DAN.
Wybuch drugiej wojny światowej dla Choi oznaczał wcielenie do armii Japońskiej. Stacjonując w Pyongyang zorganizował Studencki Ruch Niepodległościowy, znany też jako Żołnierski Ruch Studentów Pyongyang. Organizacja była skierowana przeciw Japonii. W efekcie sąd wojskowy skazuje go na 7 lat więzienia. Jak wiadomo więzienie nie należy do centrów rozrywki, nie wiem jak teraz, ale wtedy jeszcze tak było. Choi z nudów ćwiczył sobie w swojej celi. Po krótkim czasie dołączają towarzysze niedoli, a nawet strażnik więzienny.
Napisano Ponad rok temu
Tym razem- kariera w zawodzie nie majacym nic wspólnego z SW :
Zainteresowanie matematyką skierowało go do Instytutu Rachunkowości Yoshida. Szybko zdobył dyplom i rozpoczął pracę w lokalnym Biurze Podatkowym. Również dość szybko skończyła się jego kariera w nowym zawodzie. Początkowo zajmował się wyznaczaniem powierzchni gruntów. Później do jego obowiązków dodano ściąganie podatków, jednak widząc nędzę tych, od których miał brać pieniądze jak i niesprawiedliwość prawa przyłączył się do walki wyżej wspomnianych ludzi z podatkami. Zdecydował się poszukać szczęścia w Tokio. Był rok 1902. Właściwie "zdecydował się" to nie do końca odpowiednie słowo. Bojkotując decyzje władz o podatkach naraził się na represję. Ojciec chcąc go od nich uratować dał mu trochę kasy i wysłał do Tokio. Liczył na to, że synek znajdzie szczęście w zawodzie kupca. Trzeba przyznać, że Morihei otworzył własny sklepik, jednak interes splajtował po paru miesiącach.
Ueshiba w wojsku:
Perspektywa wojny japoński-rosyjskiej skłoniła młodego chłopaka do ochotniczego zgłoszenia się do armii. Niestety był za niski i został odrzucony. Dało mu to bodziec do ciężkich, samotnych treningów w górach. Chcąc osiągnąć wymagane pięć stóp wzrostu zwisał godzinami z gałęzi żeby się wyciągnąć i... przyjęto go wreszcie do zasadniczej służby wojskowej. Wybuch wojny nie przyniósł mu od razu walk na froncie. Początkowo jego zadaniem było kształcenie młodych żołnierzy. Jednak w końcu trafił tam gdzie chciał. Służąc w wojsku nie zapominał o treningu sztuk walki.
Po powrocie z wojska :
tak w 1907 powrócił do domu pełen wątpliwości co do przyszłości. Targały nim różne emocje. Potrafił wybiegać z domu w środku nocy lub znikać w górach na kilka dni nie mówiąc nic nikomu. Albo znowu zamykał się w pokoju by się modlić. Ojciec bojąc się o stan psychiki swojego syna przebudował szopę na dojo. Wkrótce zaprosił znanego nauczyciela jujitsu Kiyoichi Takagiego. Ciężkie treningi pomogły rozładować napięcie w domu.
Śmierć ojca:
W listopadzie 1913 roku jego ojciec ciężko zachorował. Morihei mieszkał wtedy juzod jakiegośczasu na Hokkaido, mimo to nie zastanawiając się wiele wyruszył w drogę powrotną do Tanabe(wyspa Honsiu). Morihei nie zdążył wrócić do domu przed śmiercią ojca. Informację tą przyjął jak na jego charakter przystało dość impulsywnie. Pobiegł w góry wymachując w powietrzu mieczem.
Napisano Ponad rok temu
Choi Hong Hi
Historia która skłoniła go do kontynuowania drogi sztuk walki: jeszcze przed wyjazdem do Japonii (1937)Choi uwikłał się w spór z zawodowym zapaśnikiem znacznych rozmiarów. Ten widocznie nie potrafił wybaczać i obiecał rozerwać na strzępy biednego chłopaka. Choi się przejął i gdy spotkał w Kyoto młodego Koreańczyka nauczającego nowej wtedy, japońskiej stuki walki - karate, postanowił wykorzystać sytuację. Po dwóch latach nauki miał już stopień I DAN.
Wybuch drugiej wojny światowej dla Choi oznaczał wcielenie do armii Japońskiej. Stacjonując w Pyongyang zorganizował Studencki Ruch Niepodległościowy, znany też jako Żołnierski Ruch Studentów Pyongyang. Organizacja była skierowana przeciw Japonii. W efekcie sąd wojskowy skazuje go na 7 lat więzienia. Jak wiadomo więzienie nie należy do centrów rozrywki, nie wiem jak teraz, ale wtedy jeszcze tak było. Choi z nudów ćwiczył sobie w swojej celi. Po krótkim czasie dołączają towarzysze niedoli, a nawet strażnik więzienny.
To jest dobre.
Znakomity material na scenariusz filmowy
Napisano Ponad rok temu
jak to sie mowi - slowko mniej glowka cala-
Napisano Ponad rok temu
Inna opowieść o tym mistrzu to gdy podczas rewolucji kulturalnej był zesłany do obozu reedukacyjnego to nie był gnębiony przez strażników rewolucji gdyż uczniowie mistrza będący na wolności zagrozili im że jeśli coś ich mistzrowi się stanie to ich wszystkich pozabijają. :twisted:
Niestety mistrz o którym piszę już nie żyje. Zmarł ponad rok temu.
MW[/list]
Napisano Ponad rok temu
[link widoczny dla zalogowanych Użytkowników]
Użytkownicy przeglądający ten temat: 0
0 użytkowników, 0 gości, 0 anonimowych
10 następnych tematów
-
miejscowka na letni oboz jj i bjj poszukiwana
- Ponad rok temu
-
plakat WT! Strzeżcie się!
- Ponad rok temu
-
Treningi przed poludniem
- Ponad rok temu
-
turniej walki w parterze
- Ponad rok temu
-
Panic Mode
- Ponad rok temu
-
Sparingi
- Ponad rok temu
-
Ciężarki
- Ponad rok temu
-
Co i gdzie warto trenować w LUBLINIE ?
- Ponad rok temu
-
Sport czy sztuka?
- Ponad rok temu
-
Jak namowic dziewczyne na SW?
- Ponad rok temu