Re: ostrzałeczka ... ;)
Specjalnej techniki to może nie, ale ponieważ mam warsztacik (a wg. mojej pani "p...loną budę, w której chleję z kumplami

)to:
- dorobiłem do Lansky'ego stacjonarny uchwyt (kawał pręta na którym można zamocować imadełko) - komfort ostrzenia wzrósł 10 krotnie!
- spyderco tri-angla również mocuję do stołu na czas ostrzenia (ma nawet specjalne dziurki pod wkręty) - wygodniej o wiele, a przede wszystkim BEZPIECZNIEJ - kumpel o mało nie pozbył się palców 8O No i najważniejsze - można ostrzyć nóż popijając browca
Generalnie - w tej chwili Lansky służy głównie do zmiany profilu i rekonstrukcji ostrza, muszę jeszcze kupić diamentowy kamień, bo czasem zdarza się, że ktoś podrzuci tak zajechany kozik, że aż serce boli (albo - jak mawiała moja babcia - gówno się w dupie gotuje - jak można tak zrypać nóż)
Tri-angle - wiadomo - poza tym wszystkie noże kuchenne, bo na Lanskym za ch... nie naostrzysz czegoś dłuższego, typu nóż do wędlin
Mam jeszcze parę kamyków do hmmm... piesczot ostrza, ale ostatnio przeszło mi ostzenie "na brzytwę" (no - może oprócz Benchmite)
Generalnie - cały czas się uczę. Ideałem jest dla mnie przyjaciel - rzeźbiarz. Od zawsze ostrzył moje noże (kiedy jeszcze nie umiałem).
Qrna - nie wiem do dziś jak on to robi, ale WSZYSTKIE jego dłuta (chizel grubości 10 mm) golą włosy nie dotykając skóry....
Wszystko jesze przede mną
pzdr.
-wój-