Co do siły ciosu: Jasne, że porządne, silne uderzenia wymagają pracy bioder. Jednak to, że uderzenia wyprowadzane bez ich udziału są bardzo lekkie (w domyśle- nieszkodliwe i nie trzeba się nimi w ogóle przejmować), to stary aikidocki mit... Zaletą udzerzeń prowadzonych z łokcia jest ich większa szybkość. A jak pamiętamy z fizyki siła = masa * prędkość. Ja też na pierwszym treningu wspomnianego Wing Tsun miałem obiekcje, co do tego sposobu uderzania. Rozwiały się one całkowicie, gdy wyladowalem na ścianie po uderzeniu instruktora
w ochraniacz, który miałem na klatce piersiowej. Wazę jakieś 85 kilu, także na muchę nie wyglądam... A nieprzekonanych zapraszam do najbliżej sekcji WC, niech wytłumaczą ćwiczacym jakie badziewie odstawiają podstawiając twarz małą seryjkę
Dalej... Jeśli dystans jest niedostateczny to oczywiscie, konieczne jest
przemieszczenie. Ale na Boga, nie rozpoczyna się wyprowadzać ciosu na poczatku tegoż przemieszczenia (jak na treningach Aikido), ale na końcu..
Z tego też względu karateckie choćby dojście do uderzenia (gdzie samo "wypuszczenie" ręki i "podparcie jej" biodrami to ułamek sekundy kończący samą akcje) jest diametralnie różne od aikidockiego irimi, które jest znacznie wolniejszą "jedością czasu miejca i akcji"
Ergo...
Co do praktyk, typu "wycofanie celem zwiększenia dystansu, albo bezposrednie wejscie (wtedy tori zmienia się w uke
" to działają one jedynie na trenigach aikido. W realu w krótkim dystansie przed "wycofaniem", lub wykonaniem irimi nage zdążyłbyś otrzymać od 2 do 4 ciosów w twarz. Czemu? Bo jak już wcześniej pisałem, najszybsze biodra i nogi nigdy nie będą szybsze od nawolniejszej ręki... I o żadnym Zanshin, majstesztykach w stylu "pozorowania ataku łokciem" nie ma mowy, bo najzwyczajniej na świecie nie ma na to czasu.
Poruszasz jeszcze jeden mit, który można streścić słowami "w realu to się zrobi atemi i po krzyku". Jest to jedna z puli standardowych aikidocki odpowiedzi na trudne pytania. Atemi również niczego nie rozwiązuje, ale to temat na inny temat:)
Ps: Gorąco zachęcam wszystkich Aikidoków do udziału w treningu jakiegokolwiek uderzanego stylu. Ja po 5ciu latach ostrego trenigu aikido wziąłem udział w trenigu karate... Na sam końiec był sparring, podczas którego niestety bardziej przydały mi się umiejętności, które posiadłem przez 40 minut trenigu technicznego Karate, niż 5 lat aikido. Sad, bat true...
PPs: Uprzedzając teksty w stylu "A coż to jest 5 lat, pogadamy za 20- ćwicz pokornie!"
napisze, że widziałem na trenigach judo i karate Aikidoków z 2 i # danem (po 15 i 20 lat) praktyki, którymi wycierali matę posiadacze żółtych pasów w wyżej wymienionych sztukach... Wierzcie mi, przy żałości tej sceny milkną roważania o "kontroli dystansu, wyczuciu, timeingu, zajmowania psychiki partnera czyms nieoczekiwanym"
Teoria teorią, a życie życiem...
PPs: Wierzcie lub nie, mimo wszystko bardzo lubie cwiczyc Aikido, ale z pytań o "skuteczność" wyleczyłem się bardzo dawno, bo jej tutaj po prostu nie ma... Co więcej jej brak wynika z całej konstrukcji systemu,
i nieadekwatności przywołanych przez mojego przedmówcę "ogólnych zasad" , nie ma więc mowy o żadnym "urealnianiu aikido", bo co to za aikido tez (zbyt wolnego) tenkanu i (tylko pozornie szybszego) irimi...