Można powiedzieć, że jestem paranoikiem, ale boję się kupić dobry nóż.
Ale od początku:
nigdy niemaieł noż drozszego niż 200 złociszy.
właściwie największym moim "tnącym" nabytkiem była jakaś syfiasta finka marki "no name" :wink:
a teraz chciałbym to nadrobić. Przymierzam się do kupna Microtech Amphibian, a wprzyszłości jakiegoś fightera.
i tu właśnie objawia się ta moja "przypadłość"

ujmując rzecz w skrócie: biję się, że mój nowy, wymarzony nóż złamie się na pierwszym biwaku, stęi się przy ostrzeniu patyka na ognisko, tudzież złoży się i obetnie mi palce

po prostu niemam zaufania do wytworów ręki ludzkiej
i tu moja wielka prosba do Was:
opiszcie proszę swoje najbardziej extremalne przygody z nożem
i jeśli mówię extremalne to mam na mysli coś w rodzaju wycinania dziury w ścianie niemieckiego bunkru, po tym jak wejście się zawaliło.
bo jak czytam texty o krojeniu omadła i przypominam sobie jak ta maja nieszczęsna noża :wink: wginała się przy struganiu desek to jestem "odrobinkę" sceptyczny :twisted: ok
dzięki za odpowiedź
pozdrawiam