
Po pierwsze primo- Pewnego razu zwizytowała mnie na Legii gdzie praktykowałam naukę jazdy konnej... Jako że wizytacja nie była przewidziana- akurat jeździłam na koniku hmm... nie przystosowanym dla macierzyńskich oczu :wink: Przerażona temperamentem zwierzątka mamunia postawiła mi ultimatum- dopóki nie nauczę się padać (a w tym wypadku- spadać :wink: ) mam zakaz wstępu do stadniny. Po wnikliwym obejrzeniu kilku filmów na discovery - jej wybór padł na aikido (który wdawał się być spokojnym sportem podczas którego dziecięciu większa krzywda nie ma prawa się wydarzyć


Drugi argument wiązał sięz porą roku podczas której podięta została ta decyzja- mianowicie podczas urlopu, w lecie moja mama jak najwięcej czasu stara sie spędzić w ogródku... a hmm... jak by to powiedzieć... czarne spódnice w które przyodziewają się adepci aikodo wydają się wprost wymarzone do tego rodzaju aktywności

Po kilku niespodziewanych wizytach na ostrym dyzurze pierwszy motyw odpadł... Aikdo wbrew pozorom nie składało się wyłącznie z unikania przeciwnika... :roll: Jednak wymówki w domu słyszę żadko... Został przecież drugi powód... Ponieważ powód aby kupić hakamę z powidu babrania się w rabatkach nie wydał się jej odpowiednio uzasadniony... Zdecydowała się poczekać aż przyniosę taką do domu i będzie ją mogła sobie "pożyczyć" :wink: Mam więc parę lat spokoju przed sobą

