Wioleta Niziołek, Angelika Swoboda: Nie wygląda Pan jak na plakatach.
Bogdan Szczotka: Zaczynam się zmieniać. Zawsze po zawodach robię się trochę pulchniejszy, zwłaszcza na twarzy. Po trzech, czterech miesiącach reżimu dietetycznego chciałoby się zjeść wszystko. Kiełbasę, lody, pieczywo. Muszę się cały czas hamować.
Na co ma Pan wtedy największą ochotę?
- Na lody, obojętnie jakie. I słodycze. Po zawodach w Moskwie rzuciłem się na batoniki energetyczne, które zabrałem ze sobą. Jednego zjadłem już przed ostatnim wyjściem na scenę, bo tych kilka minut przed występem nie ma znaczenia. Na bankiecie po mistrzostwach też sobie nie żałowałem. Lody, ciasto, dużo mięsa, wcale nie najchudszego i owoce.
I już Pan sobie niczego nie odmawia?
- Po Moskwie musiałem jeszcze wytrzymać tydzień do zawodów w Opawie. Teraz mam kilka dni luźniejszego jedzenia, bo jak presja mija, trudno się opanować. Powoli staram się wracać do codzienności, takiej jak przed zawodami. Mam doświadczenia z poprzednich lat, że gdy po zawodach robiłem sobie urlop, kończyło się to złapaniem paru kilogramów wody i czułem się ciężki, jak opuchnięty.
Codzienność? To znaczy?
- Jem posiłki jak na diecie. Siedem razy dziennie, co 2,5-3 godziny. Pierwszy posiłek o 7, ostatni o 21. Żadnych papierosów ani alkoholu. Ryż i filety z piersi kurczaka, z tym że teraz mogę dodać jakiś sosik, keczup, dolewam mleka do kawy, to już fanaberia. Nadal brakuje mi lodów i pieczywa. Na sześć tygodni przed zawodami nie jadam nawet ciemnego chleba. Oprócz ryża i kurczaka może być makaron, kasza gryczana. Na śniadanie najczęściej omlet z płatków owsianych i białek jajek. To mój ulubiony posiłek dnia. Czasem dodam do niego dżemik bezcukrowy, teraz nawet dorzucam orzechy, rodzynki, zdarza się jogurcik. Przed zawodami to wykluczone, bo produkty mleczne zawierają laktozę. Powoduje, że nie osiąga się cienkiej jak pergamin skórki.
?
- Im cieńsza skóra, tym lepiej widać wszystkie mięśnie, każdą tkankę. Od dziesięciu lat startuję, znam swój organizm bardzo dobrze, wiem, co mogę, a czego nie.
Podobno na sukces kulturysty składają się dieta, trening i odpoczynek.
- Śpię przynajmniej sześć, siedem godzin na dobę. Więcej się nie da. Muszę wstać za piętnaście szósta, żeby zrobić trening aerobowy. W domu mam rowerek. W sezonie trenuję 2,5 godziny dziennie pięć razy w tygodniu, po zawodach cztery razy po półtorej godziny.
Ćwiczy Pan pozy przed lustrem?
- Już nie muszę, nauczyłem się w poprzednich latach. Spoglądam w lustro, żeby kontrolować, jak mi się zmienia forma. W tym roku patrzyłem rzadko, bo byłem tak zmęczony treningami i dietą, że mi się nie chciało.
Jest Pan zadowolony z tego, co Pan widzi?
- Zawsze jeszcze można coś poprawić. Dotąd nie osiągnąłem formy, z której byłbym zadowolony. Każdy zawodnik może znaleźć u siebie jakąś partię gorzej rozwiniętych mięśni.
A Pan?
- Ja chciałbym mieć bardziej umięśnione łydki. Ciężko nad tym pracuję, ale one słabo reagują na trening, to już jest uwarunkowane genetycznie.
Co Panu się podoba?
- Nogi mam w miarę. Mięśnie czworogłowe ud - w nich nie ma nic do poprawienia.
Ma Pan sprawdzone triki, żeby dobrze wyglądać na zawodach?
- Bardzo ważne jest wrażenie estetyczne. Trzeba mieć odpowiedni kolor skóry. Są specjalne pasty, które mają ją przyciemnić i nabłyszczyć, zmywa się je zaraz po zawodach. Muszę uważać, żeby nie ubrudzić slipek, bo to bardzo źle wygląda, zwłaszcza na jasnych. Raz startowałem w czerwonych, nieźle się wtedy nagimnastykowałem. Teraz wolę czarne, są praktyczniejsze.
Kto Pana smaruje?
- Lubię to robić sam, potrzebuję tylko pomocy przy plecach. Najczęściej proszę któregoś z kolegów.
Nie żonę?
- Ona pomaga mi w domu. Gotuje, zwalnia z obowiązków, zajmuje się dzieckiem. Ja przed zawodami skupiam się na przygotowaniach. Nasza córka Dominika ma trzy latka. Też już rozumie, że tatuś jest na diecie i nie może jeść razem z nim posiłków.
Pana żona jest mistrzynią fitness. Zdarza się, że trenujecie do zawodów w tym samym czasie?
- Unikamy takiej opcji. W kulturystyce są dwa sezony startowe: jesienny, kiedy są mistrzostwa świata, i wiosenny z mistrzostwami Europy. Staramy się nie przygotowywać razem do jednego sezonu. Kiedy się ma dziecko, trzeba mu poświęcić czas. Żona traktuje sport rekreacyjnie, ja profesjonalnie. Gdyby któreś z nas miało zrezygnować z zawodów, to ona.
Uprawiacie podobne dyscypliny. To ułatwia czy utrudnia życie?
- Ułatwia. Na diecie jest się podenerwowanym, żyje się w swoim świecie. Są sytuacje, kiedy nie mam najlepszego nastroju i ona to rozumie. To dla mnie bardzo ważne.
Lubi Pan umięśnione kobiety?
- Lubię, gdy kobiety dbają o sobie, uprawiają sport. Ciało inaczej wygląda, jest bardziej jędrne. Kulturystki budzą czasem mieszane uczucia, bo niektóre przypominają mężczyzn. Na żywo wyglądają jednak zupełnie inaczej, normalnie.
Pan też wygląda normalnie. Nie jak Schwarzenegger. Ile Pan ma wzrostu?
- 172 cm.
Pozostałe wymiary?
- W sezonie waga 90 kg, po zawodach: 96-98. Talia - 78-80 cm, obwód ramienia 50 cm, uda - 72 cm.
Uniósłby Pan każdą z nas jedną ręką?
- Nie jestem ciężarowcem ani strongmanem. Od siedmiu lat nie dźwigam ciężarów z obawy przed kontuzjami. Kiedyś wyciskałem sztangę 170 kg przy wadze 80 kg. Teraz najwyżej 140 kg, ale za to dziesięć razy na jednym treningu.
Co wkłada Pan do torby na zawody?
- Podstawa to dwa komplety slipów, smarów i nagrania muzyki do układu dowolnego, z czego jeden zapasowy w bagażu podręcznym. Raz już się zdarzyło, że mój bagaż poleciał w inną stronę. Reszta jest mniej ważna. Zawsze jedzie ze mną cała dieta na trzy dni, kuchenka, patelnia, garnek. Mogę gotować, nie wychodząc z pokoju. Pakuję też jakieś smakołyki, na które mam największą ochotę. Staram się nie mieć za dużo, bo wiem, że zjadłbym wszystko. Biorę najwyżej pięć, sześć batoników.
Łatwo się uśmiechać, prężąc mięśnie?
- O tym się nie myśli. Staram się mieć dopracowane do perfekcji pozowanie. Robię to dla sędziów, nie dla publiczności. O niej myślę dopiero w trakcie układu dowolnego, który jest bardziej na luzie. Muzykę każdy wybiera sam, ja "Killera" George'a Michaela. Dobry rytm, żeby fajnie się sprzedać.
Ma to coś wspólnego z tańcem?
- Trzeba umieć ładnie się ruszać, niektóre elementy są podobne. Kiedy wiele lat temu zaczynałem trenować, pomagał mi nawet choreograf z Wiednia.
Tańczy Pan?
- Tańczę. Całkiem dobrze sobie radzę. Często kulturyści kojarzą się z mało ruchliwymi osobnikami. Tacy też bywają, ale ja jestem jednym z najbardziej gibkich zawodników (śmiech).
Jakie jeszcze stereotypy o kulturystach Pan słyszał?
- Nie wiem, może mi podpowiecie?
Solarium, złoty łańcuch, dres...
- Nie wszyscy, którzy przychodzą na siłownię i pakują, są kulturystami. Kulturysta to ktoś, kto bierze udział w rywalizacji sportowej, nie trenuje po to, żeby zrobić komuś krzywdę. Kulturystyka zaczyna się wtedy, gdy kończy się budowanie masy mięśniowej. Ja mam się za kulturystę, bo przestrzegam tygodniowej diety i systematycznie, od kilkunastu lat, pracuję nad ciałem. To są rzeczy, z którymi pakerzy z siłowni nie mogą sobie poradzić. Czasem chodzę do solarium, żeby dobrze wyglądać, dres zakładam tylko do pracy i na zawody.
A na co dzień?
- Najchętniej dżinsy i koszulka, kupuję ich więcej, niż potrzeba. Nie mam ulubionej firmy, najczęściej biorę spodnie, które pasują. Trudno znaleźć na mnie rozmiar, garnitur szyłem ma miarę.
Kto ma więcej ubrań - żona czy Pan?
- Chyba ja (śmiech). Muszę zrobić porządek w szafach. Czasami kupuję rzeczy, których nie noszę. Może je rozdam, bo nie mam sumienia wyrzucić.
Inni faceci chcą się z Panem mierzyć?
- Unikam takich sytuacji. Dawniej próbowałem się na rękę ze znajomymi, chcieli sprawdzić, jaki jestem silny. Ale skończyło się to dla mnie paroma kontuzjami i już tego nie robię. Trenuję kulturystykę, żeby budować mięśnie, a nie demonstrować siłę.
Kobiety pewnie wodzą za Panem wzrokiem.
- Nauczyłem się nie zwracać uwagi na ludzi, którzy mnie obserwują. Na plaży wzbudzam zainteresowanie połączone ze zdziwieniem. Niewielu widuje się kulturystów. Ćwiczę po to, żeby lepiej wyglądać, więc nie jest mi to obojętne.
A jak jesteście z żoną na tej plaży, to kto przyciąga więcej spojrzeń? Ona czy Pan?
- To zależy, w co jesteśmy ubrani (śmiech). Zdarza się też, że jedno moje spojrzenie wystarczy i mężczyzna przestaje patrzeć na żonę.
Kto robi zakupy?
- W supermarkecie robimy je razem, nasz ulubiony sektor to produkty dietetyczne. W hurtowni kupuję 15 kg piersi kurczaka i 120 jajek, tyle, ile się zmieści do lodówki. Starcza mi ich na cztery dni.
Je Pan same białka. Co z żółtkami?
- Wcześniej je wyrzucałem. Teraz przychodzi taka pani na diecie Kwaśniewskiego, poznaliśmy się w hurtowni jajek. Ona daje mi słoik białek, ja jej cztery żółtek.
Kulturystyka leczy z kompleksów?
- Jasne, że to dodaje pewności siebie, bo ma się więcej siły niż przeciętny człowiek, ale ja nigdy nie miałem kompleksów. Nawet gdy jako nastolatek ważyłem 56 kg i dopiero zaczynałem trenować. Jak skończę karierę i będę ważył 80 kg, też nie będę ich miał.
Myśli Pan już o końcu kariery?
- Teraz jestem w szczytowej formie, w swojej kategorii wagowej osiągnąłem już wszystko. Zamierzam przejść do wyższej i spróbować sił z cięższymi zawodnikami. Muszę zwiększyć masę o 5 kg, na razie planuję półroczny odpoczynek i lżejsze treningi. Mistrzostwo świata było moim marzeniem, które właśnie się spełniło, i dopiero zaczyna to do mnie docierać. W Moskwie ciążyła na mnie wielka presja, żeby nie wypaść gorzej niż rok temu, kiedy zdobyłem srebro.
Rodzina odetchnęła?
- Wszyscy odetchnęliśmy. Córka też, bo może się z tatą pobawić i zjeść śniadanie.
Bogdan Szczotka ma 30 lat. Trener kadry narodowej w kulturystyce, wielokrotny mistrz Polski, Europy, wicemistrz i mistrz świata. Z przyszłą żoną, Anną Szolc, mistrzynią Polski fitness, poznali się pięć lat temu na obozie szkoleniowym kadry narodowej w kulturystyce i fitness. Wychowują razem trzyletnią córkę Dominikę.
zródło: Gazeta.pl
Rozmowa z Bogdanem Szczotką, mistrzem świata w kulturystyce
Rozpoczęty przez Taifun15, Ponad rok temu
Brak odpowiedzi do tego tematu
Podobne tematy
Temat | Forum | Autor | Podsumowanie | Ostatni post | |
---|---|---|---|---|---|
Mistrzostwa Świata Muay Thai WMF - pełna relacja |
MUAY THAI, BOKS, KICKBOXING, K-1 |
|
|
||
Mistrzostwa Świata Quebec 2007 |
TAEKWONDO |
|
|
||
Seminarium Qigong z Mistrzem Shi De Hong z Klasztoru Shaolin |
KUNG-FU/WUSHU |
|
|
||
Mariusz Linke - Mistrzem SWIATA!!!!!!!!!!!!!!!!! |
BJJ, LUTA LIVRE, SAMBO |
|
|
||
Mistrzostwa swiata SKIF 2006 |
KARATE |
|
|
Użytkownicy przeglądający ten temat: 1
0 użytkowników, 1 gości, 0 anonimowych
10 następnych tematów
-
Suplementy wspierające wątrobę
- Ponad rok temu
-
KEFIR - na zdrowie!
EXPERTO - Ponad rok temu
-
Leucyna - Superman wśród aminokwasów
EXPERTO - Ponad rok temu
-
Moc tkwiąca w białku
EXPERTO - Ponad rok temu
-
Piramida suplementacji kulturystycznej
EXPERTO - Ponad rok temu
-
Co nauka mówi o HMB?
EXPERTO - Ponad rok temu
-
Powrót do podstaw - najskuteczniejsze suplementy
EXPERTO - Ponad rok temu
-
BCAA - Leucyna, a redukowanie apetytu
EXPERTO - Ponad rok temu
-
Tlenek azotu, czyli wszystko o tym, jak dostarczyć więcej tlenu i składników
EXPERTO - Ponad rok temu
-
Strategia ładowania kreatyną
EXPERTO - Ponad rok temu