mysle ze ludzie nie jezdza na policje gdyz nie sa przekonani o jej skutecznosci. i chyba kazdy z nas zna historie ktore te teze potwierdzaja. takze np jak przedwczoraj zobaczylem w swoim aucie rozwalony zamek i upewnilem sie ze nic nie zginelo po prostu stwierdzilem ze za duza blahostka a szans na wykrycie nie ma. inna sprawa ze jak jakis tydzien temu przy mnie pieciu typkow ukradlo (wyrwali mu i dluga) chlopakowi komorke i mi gnoje zwialy to od razu zadzwonilem na policje gdyz ocenilem ze jest szansa zeby ich gdzies szybko znalezc. niestety nie udalo sie

. natomiast sa sytuacje ktorych nie rozumiem... u mnie w pracy na przyklad z zamknietego pomieszczenia w nocy (tak twierdzi gosc ktory zamykal je i pozniej rano otwieral) ktos wyniosl komputer. klucze mialy trzy osoby (ja - mialem alibi

, wlasciciel firmy-brak motywu, i ten gosc) a sladow wlamania nie bylo (a trzeba byloby sforsowac kraty w oknie lub 3 pary drzwi w tym jedne stalowe ze sztabami i gerda). wszystko oczywiscie poszlo na policje i co? nie bylo nawet sledztwa! mnie nikt nie przesluchal, szefa tez nie, ten chlopak poszedl na komisariat opowiedzial swoja nie trzymajaca sie kupy historie i sprawa czeka w aktach przepisowe bodajrze pol roku na umorzenie. zero zbierania sladow, krzyzowego ognia pytan, sprawdzania zeznan... nic! i to akurat wedlug mnie to byl skandal. znam jeszcze kilka podobnych historyjek, z wlasnego zycia, nie chce mi sie pisac ale tez zle swiadcza o podejsciu policji. ja co prawda ciagle wierze ze sie to zmieni, policje popieram i jak moge pomagam ale nie dziwie sie ludziom ktorzy klada na stracone bombki lache.