czy jesteś gotowy na śmierć?
Napisano Ponad rok temu
Uwazam ze smierc,jej pragnienie,oczekiwanie a nawet oszukiwanie nie ma sensu. Ona nas w koncu dopadnie a umzec mozna w kazdej chwili na miliony roznych dziwnych, wrecz nieprawdopodobnych sposobow.
To chyba wszystko co teraz o tym sadze...moze to sie zmieni, nie wiem...
Napisano Ponad rok temu
Kiedys poznalem Japonczyka. No pomyslalem sobie: teraz pogadamy o buddyzmie, Zen itd. - Buddyzm? Zen? - zapytal. - Cos tam slyszalem - dodal. Tak padl moj mit o skosnookich.
Teraz wiem - umysl i jego stan nie znaja koloru skory, czy rasy. Zatem opowiesc o Chinczyku smierdzi mi "Karate Kid nr n-ty". Przepraszam.
K_P
Akurat jak dobrze zuwazyles kolor skory, czy ksztalt oczu nie maja nic do rzeczy. Nie chodzilo mi o to, zeby pokazac jacy to skosnoocy sa swietni, tylko o tresc. Akurat tamten gosc jest wogole wyjatkowym gosciem. Ciekawie sie z nim rozmawia, bo ma w sobie cos fascynujacego.
Ale wielu zdrowo myslacych ludzi i do tego nieskosnookich wykazuja podobne podejscie do zycia i zasad. Ja sobie akurat zapamietalem tamta rozmowe, bo jak mowilem ten gosc kiedy cos mowil, to potrafie teraz przypomniec kazde slowo. Podobne silne wrazenie zrobil na moich kolegach (i nie dlatego ze byl skosnooki).
A ze Tobie sie takie "frajerskie" gadanie kojarzy z Karate Kidem, to juz inna inszość.
Napisano Ponad rok temu
Już nie żyjemy w średniowieczu, kiedy śpiewało się ballady o rycerzach poległych w walce w obronie:
a.króla
b.dobrego imienia białogłowy
c.....
Obecnie osoba narażająca się świadomie na tego typu niebezpieczeństwo budzi uśmiech politowania.
Czasami w zacietrzewieniu jestem w stanie postawić na szali swoje zdrowie, żeby wygrać. Ale to pod wpływem adrenaliny.
Napisano Ponad rok temu
Pytanie :"Czy jestem gotowy na śmierć" powinno być postawione w innym miejscu i czasie.
Już nie żyjemy w średniowieczu, kiedy śpiewało się ballady o rycerzach poległych w walce w obronie:
a.króla
b.dobrego imienia białogłowy
c.....
Obecnie osoba narażająca się świadomie na tego typu niebezpieczeństwo budzi uśmiech politowania.
Czasami w zacietrzewieniu jestem w stanie postawić na szali swoje zdrowie, żeby wygrać. Ale to pod wpływem adrenaliny.
Dokladnie mysle tak samo i jeszcze dodam, ze w obronie kogos, na kim mi zalezy - chociaz lepiej byloby dla tego kogos przezyc, bo co im pozniej po martwym "bohaterze"?.
Dzieki,
pasjonat
Napisano Ponad rok temu
Napisano Ponad rok temu
Wystarczy już chyba na tym forum:Pogromców, Tygrysów itp...)Buc, skąd u Ciebie taka niska samoocena ? (Mam na mysli ta ksywe..)
Napisano Ponad rok temu
Pasjonat nie uwazam, ze to "frajerskie" gadanie... Albo moze inaczej jest to frajerskie gadanie-pytanie, ktore musi zadac sobie, choc raz w zyciu, nawet niefrajer.
Ale... powtorzmy jeszcze raz za Castaneda parafrazujac "smierc to jedyny nauczyciel, ktorego nauki warto przyjac". Kto tego nie zrozumie nie rozumie wartosci zycia. A czas dany nam jest krotki.
Marta-Ika napisalas: Czy jestem gotowa umrzec tak w kazdej chwili wiem, ze pozostawilabym za soba wiele niedokonczonych spraw, ale tak to juz jest. Wiem tylko ze nie chcialabym zginac na marne. Wiecie uwazam, ze nawet dla obcej osoby moglabym poswiecic swoje zycie, jezeli to mogloby pomoc.Jeszcze do niedawna sadzilam, ze wlasciwie to nie mam co tu robic wiec jaka roznica czy jestem czy nie, tylko przeszkadzam niektorym ludziom".
To piekny tekst. Wart odpowiedzi. Zapis "malego przebudzenia". Choc... zapewniam Cie, manifestowanie wartosci, czesto bywa sprzeczne z czynami. Czesto myslalem o tym np. w kontekscie wojny na Balkanach. Tacy sympatyczni ludzie z ktorymi, nie raz mialem do czynienia. A jednak... Gdy nadszedl czas mordu, mordowali. Jedna i druga strona. Zadawalem sobie pytanie - czy ja bym tez tak mogl, takze ludzie z mojego otoczenia, ci mili mezowie, tatusiowie? Mysle.... ze nie roznimy sie od Serbow, Chorwatow. Zatem "proba pudingu" bedzie polegac tylko na jego zjedzeniu. Jedyne co teraz nam pozostaje, to tylko pielegnowac jakies wartosci, byc moze one powstrzymaja nieludzkie czyny. Choc watpie. Bowiem nasza cywilizacja "pokoju", w istocie oparta jest na przemocy i generuje przemoc i agresje.
Zatem czy zlo istnieje imamentnie? Gustaw Herling-Grudzinski twierdzil, ze tak. Ja mysle, ze zlo i dobro to tylko manifestacje ludzkiego umyslu. I nazbyt duze ogniskowanie uwagi na nich prowadzi na manowce i gwalt na... swoich wartosciach, jak zauwazyl zdaje sie Nhat.
"Uwazam ze smierc, jej pragnienie, oczekiwanie a nawet oszukiwanie nie ma sensu" - napisalas jeszcze. W gruncie rzeczy tak. Z takiej postawy nie plynie zadna "nauka". A to, co ujelas to nie jest pragnienie smierci, tylko manifestacja, pragnienie INNEGO, LEPSZEGO ZYCIA, haslo SMIERC jest tylko pretekstem.
Coz ja bede opowiadal. Czytajcie. M.in. polecam Eichelbergera. "I nie wierzcie nikomu na slowo".
K_P
Napisano Ponad rok temu
A w walce?, myslę że kiedy walczysz o zycie to myslenie o śmierci jest największym błedem jaki możesz popełnić. Dopuść ją do siebie a na pewno cię weźmie.
P.S. Aha i jeszcze jedno, w samej chwili zagrożenia poziom adrenaliny był u mnie tak wysoki, ze nawet przez sekundę nie pomyslałem że mogę umrzeć, działałem jak maszynka, ale potem 15, 20 minut po fakcie, jak wszystko puszcza.... makabra.... i wtedy przychodzi refleksja.
Napisano Ponad rok temu
Napisano Ponad rok temu
Oczywiście takie myśli brały się z zakorzenionego bardzo głęboko i zakamuflowanego strachu przed śmiercią.
Później obudziłem się w szpitalu. Po reanimacji. Po trzech dniach. Nie wiedziałem, co się stało. Gdy się dowiedziałem, byłem w szoku. Prawdziwy strach, że o mało co nie straciłem wszystkiego. Przez jakieś dwa tygodnie byłem bardzo odmieniony. Tryskałem energią, chęcią czerpania z życia, pragnąłem wszystkiego, czego jeszcze nie spróbowałem. A później moj charakter, prawdziwa natura zwyciężyła. Ponownie wróciłem do stareo modelu życia. Jestem bardziej otwarty i myślę optymistycznie, ale nie zachowuje się jak właśnie rozdziewiczony seksoholik. Żyję tak, jak lubię. Nie spieszę się, nie przywiązuję za bardzo, ale kocham najbliższych. Wciąż myśl o śmierci mnie nie odstępuje, ale przyjmuję ją ze spokojem, bez emocjonalnego uniesienia. Myślę, że nigdy nie mozna byc pewnym, czy się jest gotowym na śmierć. Chyba, że stanie sie przed nią twarzą w twarz i będzie się gotowym. W innym wypadku jest to teoretyzowanie, rozumowe (bezsensowne) rozstrząsanie. Strach przed śmiercią to emocje, a tych nigdy być pewni nie możemy. IMHO nie pomoże nawet najżarliwsza wiara religijna.
Do niedawna moja rodzina opiekoała się straszym człowiekiem. Zmarł mając 92 lata. U niego strach przed śmiercią przychodził i odchodził. Gdy z rok temu stał już niemal nad grobem osłabiony i przybity tak strasznie bał się śmierci, że niemal nie mógł spać i z utęsknieniem czekał, aż ktoś do niego przyjdzie i choć na chwilęprzerwie jego samotność. Tak się nieszczęśliwie złożyło, że jedna z jego nóg zaczęła się psuć - gangrena. Lekarze nic nie mogli z tym począć, ów mężczyzna był zbyt stary i słaby na operację. Tak więc patrzyliśmy na jego cierpienie i ból, na to jak coraz bardziej przypomina chodzącego trupa. To naprawdę bolało, mimo że nie byłem do niego zbyt mocno przywiązany. Wtedy ten starszy człowiek powiedział, że czeka już na śmierć. Kiedy go w końcu spotkała, było nam smutno, ale jednocześnie wszystkim ulżyło, że w końcu nadszedł kres jego cierpieniom.
Pozdrawiam
Użytkownicy przeglądający ten temat: 0
0 użytkowników, 0 gości, 0 anonimowych
10 następnych tematów
-
sekta, sekta...
- Ponad rok temu
-
religia vs filozofia sztuk walki
- Ponad rok temu
-
wehikuł czasu
- Ponad rok temu
-
Boks + ?
- Ponad rok temu
-
skuteczność stylu
- Ponad rok temu
-
parter czy stójka?
- Ponad rok temu
-
Trening w dziwnych miejscach
- Ponad rok temu
-
Co ćwiczycie w domu?
- Ponad rok temu
-
Chwytanie - odruchy czy nawyki?
- Ponad rok temu
-
wyobrażenia na temat SW z lat dziecinnych
- Ponad rok temu