bo ja tak sobie myślę że to nie chodzi o to jak się do mnie zwraca uczeń na ulicy wszystko mi jedno "sensei", czy "ty" (na maże 15 latek lepiej żeby mi na ty nie mówił :wink: ) problem w tym czy ten trener / sensei / shi fu / itd. wymaga uwielbienia, absolutnego, ślepego posłuszeństwa zabiera uczniowi prywatny czas organizując mu różne prace społeczne na rzecz sekcji (nie wliczam klejenia plakatów, dekoracji sali i takich tam)
No nie, to co piszesz to juz zwykla oszolomka. Lekka ingerencje trenera w zycie prywatne popieram, jesli intencje sa dobre - np. chce wyciagnac kogos z doliny. Tu nie mozna jednak generalizowac. Tak moze sie wtracic kazdy, ale trener ma tez w pewnym sensie misje wychowawcza wiec i wiekszy autorytet przeklada sie na dzialanie.
Ale kiedy ktos przedstawia sie jestem "sensei Kowalski", no wybucham smiechem. Nigdy sie z tym nie spotkalem, ale "jestem magister Kowalski" to i owszem i wtedy tez jest smiesznie Albo ktos na wizytowce na drzwiach maluje sobie "mgr inz. Kowalski"