Badania na myszach pokazały, że dodatki do żywności (zagęszczacze i stabilizatory) mogą zaburzać mikroflorę jelit, prowadząc do stanu zapalnego, zespołu metabolicznego i tycia. Jak również ustalili naukowcy z Uniwersytetu Stanowego Georgii, związki te sprzyjają wzrostowi bakterii, które uszkadzają ochronną warstwę śluzu w przewodzie pokarmowym.
Zespół Benoit Chassainga podawał zdrowym myszom karmę z 1% jednego z dwóch emulgatorów: karboksymetylocelulozy (E466) albo monooleinianu polioksyetylenosorbitolu (E433). Okazało się, że w porównaniu do grupy kontrolnej, zwierzęta szybko zaczęły jeść więcej, przytyły i miały problem z kontrolą poziomu cukru. Ponieważ u ludzi zjawiska te są symptomami zespołu metabolicznego, akademicy postanowili obejrzeć po mikroskopem tkankę jelit. Stwierdzili wtedy stan zapalny o lekkim natężeniu.
Kiedy podczas eksperymentów emulgatory podawano myszom genetycznie predysponowanym do wystąpienia różnych chorób, np. nieswoistego zapalenia jelit czy zapalenia okrężnicy, wydawało się, że E466 i E433 pogarszały ich stan.
Chcąc sprawdzić, skąd bierze się stan zapalny, Amerykanie analizowali ochronną warstwę śluzu z przewodu pokarmowego. Stwierdzili, że karboksymetyloceluloza i monooleinian polioksyetylenosorbitolu sprzyjały wzrostowi bakterii, które żyją w głębszych warstwach śluzu, bliżej nabłonka jelita. Dodatkowo napędzały one wzrost mikroorganizmów trawiących śluz.
Komentatorzy doniesień z Nature podkreślają, że dieta myszy bardzo różni się od ludzkiej, dlatego dobrze by było przeprowadzić badania np. na świniach, które jedzą podobnie do nas. Idealnie byłoby zaś porównać ludzi spożywających pokarmy z i bez emulgatorów/zagęszczaczy.
Jak podkreśla Chassaing, studia na ludziach właśnie się rozpoczynają. Naukowcy mają się przyglądać również temu, czy spożycie naturalnych emulgatorów, takich jak lecytyna sojowa czy guma guar, ma podobny wpływ.
Źródło: LiveScience.com