Zbierałem się do napisania czegoś, ale musiałem zawodowo podgonić tematy, bo trochę sobie ostatnio zaległości porobiłem
No więc najważniejsza informacja: ukończyłem Triathlon w Szczecinie, na dystansie 1/4 Iron Man
Minęło już parę dni, ale ja nadal jestem pod wrażeniem imprezy i pod wrażeniem tego, że udało mi się
Cel był jasno określony, ukończenie zawodów. Trochę już znam swoje możliwości sportowe, więc taktyka była następująca:
- pływanie - w wodzie czuję się najpewniej, ale pływałem najmniej przed zawodami. W ciągu 4 tygodni przed startem, zrobiłem tylko 4 treningi na basenie. Pływanie w Szczecinie, wyznaczone było w rzece więc spodziewałem się, że może być ciężko. Założyłem sobie 25 min na pływanie, zrobiłem 26 minut. I miałem rację, było trudno. Połowa trasy "z prądem" szło fajnie, ale nawrót na metę, "pod prąd" poczułem w rękach. Zaraz po wyjściu z wody, pierwsza myśl jaka mi przyszła do głowy "chyba przesadziłem"

Spokojnie podbiegłem do strefy zmian i zacząłem szykować się na rower.
- rower - jako, że miałem porządny sprzęt o trasę rowerową byłem spokojny

. Znając trasę, wiedziałem że do 10 km lecimy przez miasto i na 11km czeka mocny podjazd. Nie wiedziałem jak mi pójdzie, więc to było moje pierwsze wyzwanie. Założeniem na rower było utrzymać średnią 27-28km\h na całej trasie. Wiedziałem, że rower muszę przejechać spokojnie, żeby dać radę z bieganiem. Biegowo, jestem zdecydowanie najsłabszy. No więc wystartowaliśmy. Zaraz po wybiegnięciu ze strefy zmian musiałem sciągnąc buta- kamień w bucie. Po wskoczeniu na rower...spadł mi łańcuch. Nie wiem dlaczego, nigdy wcześniej mi się to nie stało na tym rowerze. Łańcuch spadł mi jeszcze dwa razy po drodze, aż w końcu wykminiłem, że coś się stało z przerzutkami i za każdym razem gdy przestaję pedałować, łańcuch się luzuje i spada. No więc decyzja prosta: nie przestawać pedałować

. Podjazd poszedł też nadzwyczaj dobrze, więc cała trasa rowerowa to była przyjemność. Raz tylko jeszcze pomyliłem trasę i musiałem nadrobić trochę minut. Generalnie z roweru jestem bardzo zadowolony, ale nie z czasu. Zrobiłem 1:50, zakładałem 1:40 lub mniej. Faktem jest, że trasa przez miasto była dość wymagająca. Przejazdy tramwajowe, kostka brukowa, zakręty. Ale zwalam to na problemy sprzetowe i nawigacyjne
- bieganie - to czego się bałem od pierwszego treningu "na zakładkę", który zrobiłem. Czyli zejście z roweru i bieg. Tak jak się spodziewałem, było ciężko. Pierwsze 2-3 km masakra! Dalej, jakoś się wbiłem w rytm. Ostatnie 2 km to już walka, żeby się nie zatrzymać. Trasa biegowa świetna. stare miasto, małe uliczki, bulwar nad rzeką. Minusem nawierzchnia w niektórych miejscach - kocie łby. Drugi minus, podbieg, który był na początku 5 km pętli. Dał się mocno we znaki. Czas, hmmm. Zakładałem że nie zejdę poniżej 1h. czas który zrobiłem 1:07. To jest częśc, nad którą muszę mocno popracować.
Warto jeszcze wspomnieć o kwestiach organizacyjnych.
Miejsce imprezy w samym centrum miasta i w bardzo fajnym miejscu. Pływanie w Odrze, wcale nie takie zła jak się spodziewałem. Catering na mecie- mega wypas. Wyobraźcie sobie, że po wbiegnięciu na metę przy 30 stopniowej temperaturze na dworzu, zawodnicy mieli do dysypozycji basen z wodą i z lodem, full owoców, napoje izotoniczne, energetyczne, haburgery, naleśniki, masaże i ... zimne piwo!!!
Generalnie mega impreza i na 100% będę jeszcze startował! Jestem człowiekiem z żelaza!