Chyba się trochę mijamy w zrozumieniu.
Pierw napisałeś:
ależ uwzględnia- przez szybką prace dystansem- kopnięcia są zbyt wolne
a potem twierdzisz
ataku nie musisz zauważać po prostu reagujesz automatycznie i standardowo na pierwszy bodziec.
W mojej sytuacji wyglądało to tak ,że zwróciłem uwagę facetowi ( wczesniej zachował się dość wulgarnie), ktory poruszał się w moim kierunku ( szedł nie do mnie tyko to była trasa jego przejścia, która mu zagrodziłem)
zupenie bez intencji bicia się. Miałem totalnie neutralną postawę i po prostu mówiem do niego - w nie prowokujący spokojny sposób, bez inwektyw.
Gość mijając mnie w odlegości poniżej jednego metra- praktycznie tuż przed potrąceniem mnie barkiem walnął mnie pięścią w twarz.
W tym dystansie żadna obrona przed pierwszym uderzeniem ( jakiekolwiek by było) nie miałaby sensu bez wczęsniejszego przygotowania.
Tak wiec oczywiście cios doszedł.
istotne jest, że trafienie wyzwoliło automatyczną reakcję w postaci odskoku ( w tym momencie poczułem, ze czubek buta gościa osunął sie po moim udzie) i side stepu z zamarkowaniem kontry- w tym momencie o biodro otarło mi się kolejne kopnięcie w krocze.
Tak więc dopiero po fakcie moge ocenić, że gośc bez żadnych wstepów idąc wciąż do przodu zaatakował od razu kombinacją uderzeń i kopnięć.
moja reakcja była kompletnie niezależna od rodzaju ataku. robiłem swoje
znaczy się, że Twoja reakcja na kopnięcia była automatyczna po ciosie z partyzanta czy też kopniecie są zbyt wolne i zdążasz zareagować szybką pracą dystansem - dla mnie to nie to samo w rzeczonej sytuacji. Fakt że odruchowo wyszedłeś poza zasięg ramion napastnika a dodatkowo uniemożliwiłeś mu celne kopnięcia (szacunek) nijak ma się do Twej tezy: kopnięcia są zbyt wolne. Nie ogarniam więc tej argumentacji. Pomijając fakt iż gdyby napastnik nie pojechał z kombinacją na pamięć (nie robił swego - parafrazując Twoje sformułowanie) miałby duże szanse na trafienie, gdyż w czasie gdy Ty pracowałeś dystansem on mógł zrobić to samo podążając za Tobą a skoro dystans kopnięć jest dłuższy miałby sporą przewagę zasięgu o ile nie mógłby poprawić z ręki - ale to tak na marginesie dobrze że dałeś radę .... Czy teraz dokładnie wyłuszczyłem o co mi chodziło ?
natomiast szybka i automatyczna zmiana dystansu przerwała atak i zmyliła napastnika- gość zatrzymał się nie mogąc się zlożyć do nastepnej akcji.
bo pewnie ćwiczył combaty albo tradycyjne SW - wybacz nie mogłem się powstrzymać ;-)
Na tym właśnie polega przeewaga boksu, zapasów czy judo nad wszelkimi tradycyjnymi SW i combatami, ze nie ćwiczysz obrony na dany atak tylko masz kilka rodzajów obron, których używasz na dany dystans ( ustawienie względem przeciwnika) a z obrony masz wyuczone przejścia do ataku czyi przejęcia incjatywy
Z tego co widze większość tradycyjnych SW za bardzo skupia się na samych technikach, ręcznych, nożnych a nie na wyczuciu dystansu, w którym możliwe jest zastosowanie techniki. Ćwiczący nie pracują w sposób celowy dystansem.
nie wiem jak i gdzie zetknąłeś się z tradycyjnymi SW, słowa więszkość się nie czepiam bo fakt bywa różnie, ale wierz mi na słowo - bywają instruktorzy tradycyjnych SW z właściwym podejściem do nauczania, jakie opisujesz gloryfikując sporty walki
na podbnej zasadzie uniki rotacyjne w boksie nie wykonujesz w odpowiedzi na lecący cios tylko zaczynasz unik gdy przeciwnik wejdzie w dystans, w którym może zadać cios a w razie trafienia również reagujesz automatycznie.
Znowu nie ogarniam.... innymi słowy uniki robię jak tylko jestem w dystansie (moim czy jego uderzeń - bo to bywa różnie), a jak mnie trafi reaguje automatycznie .. JAK ? kolejnym unikiem czy pracą w dystansie - i co z kopnięciami jeśli przeciwnik nie robi swoich kombinacji "na pałę". Przypominam, że obaj mogą się w walce przemieszczać a dodatkowo kopnięcie zwiększa skuteczny zasięg ;-)
Wiem ,że ciężko to sobie wyobrazić nie ćwicżąc regularnie boksu - pamiętam swoje zdziwieniek iedy po karate trafiłem na zajęcia boksu i nie byłem w stanie zadać sparingpartnerowi żadnego ciosu. Gdy uderzalem, jego juz tam nie było. Gdy próbowałem skrócić dystans dostawałem cios w twarz z zupelnie niepojętego dla mnie dystansu.
facet bawil się ze mną jak torreador z bykiem z opuszczonymi rękoma.
znów gloryfikujesz boks zamiast zrzymać się na trenera i jego metodykę nauczania karate ... Dzięki bogu o elementy boksu otarłem się dość szybko tak na zajęciach jaki na sparringach poza sekcją, więc wiem o czy mówisz - czasami ludzie byli ... przewidywalni, a jak miałeś szybką pracę nóg do tego wyszczucie dystansu .... to hehe czułeś się bosko
choć pierwsze lekcje były bolesne (też zaczynałem od karate :roll: )
Wybacz ale prosiłbym jeszcze o posta w temacie:
a zasady poruszania się bazowały na tych wypracowanych przez fechtunek
-a tego wszelkie wingchuny nie ogarniają.
Przepraszam ale z racji, iż długo ćwiczę wing chun chciałbym się dowiedzieć na bazie czego wyrobiłeś sobie takie zdanie - prosiłbym o rozwinięcie w miarę możliwości w tym temacie ;-)
Dzięki i pozdro
Pozdrawiam