1. Siadanie z tyłu. W pojazdach tego typu z tyłu siada zawsze najgorszy element i goście co mają się za twardzieli. Im bliżej kierowcy tym mniej takich akcji. Wsiadaj zawsze z przodu i zajmuj miejsce w pierwszej połowie.
2. Co do "zmrożenia". Człowiek odważny to nie jest ten, który nie czuje strachu, bo to jest idiota, nawalony albo psychol. Tylko kiedy się boisz możesz być prawdziwie odważny. Bardzo dobrze sobie z tą sytuacją poradziłeś. To nie jest film akcji, gdzie aktor ma kilka powtórzeń ujęć by płynnie rozbić przeciwników. To nie jest klatka MMA, gdzie się zawczasu przygotujesz mentalnie, fizycznie i taktycznie do walki z jednym przeciwnikiem. Z trzema na raz nie miałbyś żadnych szans, to fajnie że nie straciłeś panowania nad sobą i nie wdałeś się w głupią bójkę. Napastnicy mają teraz z tego figę z makiem, a my będziemy się z nich natrząsać.
3. Co do reakcji innych ludzi. Jako psycholog społeczny powiadam: mogliby Cię pobić, torturować, zgwałcić i zamordować w tym autobusie, a ludzie najprawdopodobniej nie ruszyliby palcem w bucie. Masz pewne szanse jedynie kiedy się zwrócisz bezpośrednio do jakiejś osoby i poprosisz ją indywidualnie o pomoc. W tym wypadku najlepiej do kierowcy autobusu, bo on się czuje najbardziej odpowiedzialny. Ja byłem świadkiem kilka razy kiedy kierowca autobusu interweniował na rzecz zagrożonego pasażera.
4. Co do policji - i mówię to z doświadczenia - dobrze zrobiłeś, że nie złożyłeś doniesienia. Po pierwsze - zanim w ogóle by przyjechali, autobus już dawno dojechałby do pętli. Po drugie - kiedy już by przyjechali, to by spisywali Cię przez pół godziny, a potem powiedzieli, cytuję: "nie odniósł Pan trwałego uszczerbku na zdrowiu (to samo by powiedzieli nawet gdybyś dostał łomot), a więc nie mamy obowiązku wszczynać dochodzenia, jeśli Pan znowu zobaczy sprawców, proszę wezwać patrol, to udzielimy pouczenia". Po trzecie - gdyby Ci się trafili nadgorliwcy i nieszczęśliwie złapali sprawców, to byś dopiero popadł w kłopoty. Dla kolesi skończyłoby się na pouczeniu, a Tobie by przypięto metkę "kapusty", "konfidenta" czyli donosiciela. Od tej pory przy każdym nieszczęśliwym spotkaniu (a jak mówisz, jest ono potencjalnie możliwe) byłbyś wskazywany kolejnym kolesiom pierwotnych sprawców, napadany, bity etc. może nawet ze skutkiem śmiertelnym. Ostatecznie, najgorsze co mogłoby Cię spotkać, to gdyby doszło do wniesienia sprawy, bo wtedy twoje dane osobowe by przeciekły do sprawców i ani Ty, ani Twoja rodzina nie bylibyście już nigdy bezpieczni.
Trzymaj się z daleka od policji, chyba że masz tam rodzinę albo bliskich przyjaciół, którzy Cię ochronią albo nie ma już żadnego innego wyjścia.
5. Co teraz? Zachowaj spokój, bądź ostrożny, trenuj z zacięciem, w razie czego tanio skóry nie sprzedasz. Z doświadczenia wiem, że pojedynczo tacy ludzie nie są bardzo groźni, będą wręcz przed Tobą uciekać. Wypatruj grup, nie daj się złapać. Po pewnym czasie, to mogą Cię nawet zacząć szanować.
Konkurs: Szanowni forumowicze, pragnę spytać kto w zaistniałej sytuacji zasługuje na większe obśmianie. Pierwszy kandydat, to zniewieściały pajac, który nadstawia swój cwelowski tyłek dwóm kolesiom, żeby go kryli na dziesionie, bo jest zbytnim tchórzem żeby przedsięwziąć cokolwiek samemu. Drugi kandydat, a raczej dwóch półkandydatów czyli półmężczyzn, wysyła łysego "twardziela" żeby robił czarną robotę, kryjąc się strachliwie za jego szerokimi plecami. Tfu! Moder może strzelić ankietę.
nie zgadzam się tylko co do punktu z policją. W latach 90- tych- Radom , w ktorym mieszkałem był jednym Z najbardziej bandyckich miast w Polsce. a część dizelnicy, w ktorej mieszkałem zwłaszcza ( niektórzy moi znajomi wprost mówili, ze nigdy tam nie wejdą)
Jeszcze jako nastolatek Jesli tylko znałem sprawców lub istniała możliwość, ze ich spotkam-
zawsze zawiadamiałem policję i nigdy nic mi sie nie stało.
przeciwnie- właśnie zawiadomienie policji gwarantowało mi praktyczną nietykalność. Później jako prawnik - obrońca w sprawach kanych wielokrotnie spotykałem się z sytuacjami tzw "dojechania". Sprawcy zwykle najpierw zaczynali zajście i sprawdzali jak zachowa sie ofiara- jesli nikogo nie zawiadamiała, schodziła im z drogi- ataki stawały się bardziej brutalne włacznie z tzw wjazdem na chatę, pobieraniem haraczu, wywózkami do lasów i żadaniami okupu.
Jesli ofiara od razu alarmowala wszystkich sprawcy wycofywali sie i szukali łatwiejszej zdobyczy.
zresztą przesłuchanie na policja zamieniało większoc sprawców w małe płaczące diziewczynki- wiem bo później takich jako obrońca wyciągałem z dołka.
goście, ktorzy zaczepiają kogoś w autobusie to żadni twardziele skoro podbudowują sobie ego takim "małpim tańcem"
co to w ógóle za gadka "konfident" ? jak koles ci wpierdolił z kumplami a nie jesteś członkiem jakiegoś gangu to zaden to dla ciebie kumpel. Nie jesteś mu winien żadnej lojalności.
Konfident to ktos kto donosi na sasiada do urzedu skarbowego ,a nie ktoś kto zgłaszan apaść na siebie.
Z własnej praktyki wiem, ze w takich autobusowych sytuacjach wystarczy najczęściej mówić zaczepiajacym zdecydowanie "nie" bez prowokowania ich i z reguły skończy się najwyzej na pyskówce.
kiedys 6-7 miu gości skopało gościa w autobusie- gośc był juz wdeptany w podłogę. byłem jedynymm, ktory interweniował- po prostu totalnie spokojnie ale twardo mówiłem do prowodyra z odlełości pół metra "zostaw go" nie zwracając uwagi na wrzaski jego i kolegów. żaden z nich mnie nie tknął a ofiare Zostawili po kilku sekundach.
podobnie kiedys okradziono mi samochód- dorwałem dwóch złodziei i wróciłem do domu z rowerem jednego z nich-oczywiście wezwałem policję. Za 10 minut miałem próbę wjazdu na chatę- kolesie byli bardzo pewni siebie do czasu kiedy usłyszeli , ze już wezwałem policję. Na teksty typu "konfident"- zapytałem ich czy są kretynami ,i że moga tak mówić do swoich kumpli- generalnie smaiłem im się w twarz
a ,ze wjazd na chatę to juz nie jest małe piwo- stojac w progu w reku trzylmałem rzeźnicki nóż-
goście uznali, ze ze świrem lepiej nie zaczynać i miałem święty spokój.
gdybym nie zawiadomil policji sądzę, ze skończyło by się to inaczej
Tak jak ktoś napisał wyżej- generlanie napastników strasznie deprymuje jak wytypowana ofiara zaczyna się dziwnie zachowywac- dziwnie gada, smieje się lub coś w tym stylu.
Kiedys na przystanku próbowało mnie skroic czterech typów- odszedłem do autobusu- oni za mną i wtedy sprintem pobieglwem w ich strona- wszyscy czterej uciekli wskakujac do kolejnego autobusu- to generalnie debile są i maja niewielki repertuar zachowań